- Ten poziom bezrobocia nie jest zaskoczeniem - mówi "Parkietowi" Mateusz Walewski, ekspert Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych CASE.

Bezrobocie rośnie sezonowo, zazwyczaj latem i zimą. Wynik, który zanotowano w grudniu, jest tylko przedłużeniem trendu widocznego już od pół roku. Firmy zwalniają już mniej pracowników, a do tego nie było żadnych gwałtownych zdarzeń, poza normalnymi zjawiskami gospodarczymi. Zdaniem Walewskiego, dane z grudnia napawają optymizmem. - Bezrobocie nie wzrosło tak szybko, jak się tego początkowo spodziewano. To powoduje też korektę prognoz na koniec 2010 r. Początkowo zakładaliśmy 14 proc., teraz prognozujemy 13 proc. - mówi ekonomista CASE.

Przewidywalność grudniowych danych o bezrobociu potwierdza też Adam Czerniak, ekonomista Invest Banku, zauważa jednak, że na razie na stronie GUS nie można znaleźć szczegółowych danych dotyczących rynku pracy w grudniu - jak choćby ofert pracy, planowanych zwolnień, struktury odpływu pracowników. - Dopiero takie dane pokazują pełny obraz sytuacji - mówi ekonomista Invest Banku.

- Poziom 11,9 proc. był pewnym zaskoczeniem, bo to wynik lepszy od spodziewanego w pierwszej połowie 2009 r. Co prawda napływ nowych bezrobotnych do urzędu pracy był na zbliżonym poziomie jak podczas poprzedniego kryzysu, gdy bezrobocie sięgało 20 proc., ale za to znacząco wzrosła liczba osób, które podjęły szkolenia i staże, co jest efektem aktywnej polityki przeciwdziałania bezrobociu realizowanej przez urzędy pracy. Niestety, dotychczasowe doświadczenia pokazują, że część osób po ukończeniu szkoleń i staży wraca na bezrobocie. Tak dzieje się zazwyczaj w grudniu i styczniu, kiedy kończą się programy szkoleniowe - mówi Czerniak.

Zdaniem Adama Czerniaka, na koniec 2010 r. stopa bezrobocia utrzyma się na poziomie zbliżonym do obecnego - ok. 12 proc.