W maju tego roku kończy się okres, na jaki Międzynarodowy Fundusz Walutowy przyznał nam elastyczną linię kredytową (FCL) w wysokości około 20 mld USD. Decyzja władz MFW z pierwszej połowy 2009 r. ustabilizowała sytuację na rynku walutowym i zwiększyła zaufanie inwestorów do Polski. Możliwość szybkiego pozyskania środków przekraczających dziesięciokrotnie polski wkład w Fundusz oznaczała bowiem, że w razie problemów z finansowaniem budżetu na rynku długu rząd ma w zanadrzu pieniądze MFW.
[srodtytul]Spełniamy warunki?[/srodtytul]
Do tej pory Polska (podobnie zresztą jak inni korzystający z FCL – Meksyk i Kolumbia) nie skorzystała z linii kredytowej Funduszu. Niemniej wkrótce rząd musi zdecydować, czy wystąpić o przedłużenie umowy. W marcu do Polski przyjeżdża bowiem misja MFW, która oceniać będzie nasz kraj m.in. pod tym kątem.
Już teraz władze Funduszu deklarują, że prolongata jest możliwa. – W przypadku FCL jedynym warunkiem przyznania linii kredytowej jest to, aby kraj miał „stabilne i solidne fundamenty”. Wydaje się, że Polska, jeżeli wystąpi o przedłużenie umowy, nie powinna mieć problemu z pozytywną oceną – mówi Katarzyna Zajdel-Kurowska, zastępca dyrektora wykonawczego MFW i była wiceminister finansów. Pomoc Funduszu nie jest jednak za darmo. Każdy korzystający płaci tzw. prowizję za gotowość udzielenia pożyczki – w przypadku Polski jest to około 50 mln USD. – nie wydaje się to dużo, zważywszy na skalę dostępnych środków – podkreśla Katarzyna Zajdel-Kurowska.
[srodtytul]Radzimy sobie już sami[/srodtytul]