Rozwój rynku kapitałowego to polska racja stanu

Na rynkach finansowych zmiana władzy w Polsce wzbudziła dużą nerwowość. Dziś widać szanse na to, by rząd PiS docenił znaczenie rynku kapitałowego, a w efekcie postawił na jego rozwój. Inaczej nie będzie w stanie zrealizować celów Planu na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju.

Publikacja: 22.03.2016 10:27

Uczestnicy debaty „Polski rynek kapitałowy – szanse i zagrożenia”. Od lewej: Filip Gorczyca, wicedyr

Uczestnicy debaty „Polski rynek kapitałowy – szanse i zagrożenia”. Od lewej: Filip Gorczyca, wicedyrektor w zespole ds. rynków kapitałowych PwC, Dariusz Jarosz, prezes Martis Consulting, Grzegorz Siemionczyk, dziennikarz „Parkietu”, Łukasz Kwiecień, wiceprezes TFI PZU, i Waldemar Markiewicz, prezes Izby Domów Maklerskich.

Foto: Archiwum

Od maja ub.r. do połowy stycznia WIG20 stracił jedną trzecią wartości. W tym samym czasie złoty osłabił się względem euro o 11 proc. Choć był to okres dekoniunktury w całej grupie rynków wschodzących, do której zaliczana jest Polska, zarówno krajowi, jak i zagraniczni komentatorzy wiązali przecenę polskich aktywów w dużej mierze z wyborami: najpierw prezydenckimi, potem parlamentarnymi. W analizach zachodnich banków inwestycyjnych można było przeczytać, że przyjazny dla inwestorów, prorynkowy rząd PO został zastąpiony przez antyrynkowy, etatystyczny i wrogi wobec zagranicznego kapitału rząd PiS.

Apogeum obaw o przyszłość polskiej gospodarki i rynku kapitałowego przypadło na połowę stycznia, gdy agencja Standard & Poor's obniżyła ocenę wiarygodności kredytowej Polski – co było decyzją bez precedensu w naszej kilkunastoletniej historii ratingowej. Jej uzasadnienie, odwołujące się bardziej do zmian polityczno-instytucjonalnych niż danych i prognoz gospodarczych, można było odczytać jako potwierdzenie, że klimat inwestycyjny i biznesowy w Polsce uległ pogorszeniu.

Krytyczny stosunek ludzi rynku do nowych władz był m.in. pochodną proponowanego (a dziś już obowiązującego) podatku od banków, który uderza w rentowność sektora dominującego w WIG20, a w połączeniu z kosztami przewalutowania kredytów frankowych – o co zabiega prezydent Andrzej Duda – dla wielu kredytodawców mógłby być zabójczy. Z kolei pomysły polityków PiS na łączenie spółek Skarbu Państwa odbierane były przez inwestorów jako nadmierna ingerencja w działalność giełdowych często podmiotów.

Te elementy programu rządu nadal nie budzą na rynkach entuzjazmu. Nawet one jednak mogą mieć pewne pozytywne skutki uboczne dla rozwoju rynku kapitałowego. Bilans korzyści i kosztów kilku innych flagowych pomysłów PiS, np. świadczeń na dzieci w wysokości 500 zł miesięcznie, Planu na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju wicepremiera Mateusza Morawieckiego czy obniżek podatków dla małych i średnich firm, może zaś okazać się – z perspektywy rynkowej – raczej pozytywny.

Z dużej chmury mały deszcz?

Konstatacja, że po kilku miesiącach rządów ekipy PiS warto podjąć próbę rzetelnej, oderwanej od sympatii politycznych oceny wpływu jej pomysłów na rozwój polskiego rynku kapitałowego, była punktem wyjścia do debaty „Polski rynek kapitałowy – szanse i zagrożenia", która odbyła się w redakcji „Parkietu" w ubiegłym tygodniu. Udział w niej wzięli Filip Gorczyca, wicedyrektor w zespole ds. rynków kapitałowych PwC, Dariusz Jarosz, prezes spółki Martis Consulting, Łukasz Kwiecień, wiceprezes TFI PZU, oraz Waldemar Markiewicz, prezes Izby Domów Maklerskich.

– Po wyborach na rynkach nastąpiła kumulacja obaw i strachu co do polityki nowych władz. To stwarza jednak potencjał do pozytywnego zaskoczenia, jeśli okaże się, że z dużej chmury spadnie mały deszcz – zauważył Kwiecień.

Jak dodał, przestrzeń do takiego zaskoczenia stwarza to, że poprzedni rząd też wcale nie był przez inwestorów giełdowych szczególnie dobrze oceniany, zwłaszcza po demontażu OFE, który na długo popsuł koniunkturę na warszawskim parkiecie. – Jeśli chodzi o stosunek rządu i polityków do rynku, już od kilku lat mieliśmy równię pochyłą – powiedział wiceprezes TFI PZU. – Poprzedni rząd, zwłaszcza w ostatnich dwóch latach, też nie był postrzegany jako przyjazny dla rynku kapitałowego. I nie chodzi tu tylko o kwestię OFE – wtórował mu Filip Gorczyca.

Niepokojące przemilczenia

Uczestnicy debaty zwracali uwagę, że tym, co dziś najbardziej niepokoi inwestorów, nie są propozycje już przedstawione przez PiS, tylko brak jednoznacznego stanowiska władz w kilku fundamentalnych dla rynków kwestiach. – Podatek bankowy został już dawno zdyskontowany, więc to nie jest dziś zasadniczy problem dla giełdy. Rynek boi się tego, co niepewne. To na przykład nieskonkretyzowane zapowiedzi rozwiązania kwestii kredytów frankowych – powiedział Gorczyca.

– Podatek bankowy jest oczywiście niekorzystny dla banków i akcjonariuszy, to jasne. Ale to już zostało zdyskontowane, jest zresztą obciążeniem policzalnym i przewidywalnym. Znacznie większym wyzwaniem – i to nie tylko dla rynku, banków, ale też po prostu dla państwa i finansów publicznych – jest natomiast kwestia pomocy kredytobiorcom frankowym – zgodził się Kwiecień.

– Zagrożeniem, które w jakimś stopniu jest dyskontowane na GPW w wycenach akcji, jest kwestia OFE. Rynek boi się ich całkowitego demontażu. Do tej pory nikt z kręgu władz nie zadeklarował, co będzie z funduszami. Nie słyszałem od premier Beaty Szydło twardej deklaracji, że OFE zostaną utrzymane albo, przeciwnie, zostaną zlikwidowane. Kolejnym takim niedopowiedzeniem jest kwestia podatku transakcyjnego. On też nie został wykluczony, po prostu temat przycichł – zauważył z kolei Dariusz Jarosz.

Filip Gorczyca uspokajał jednak, że na całkowitym demontażu OFE rząd miałby bardzo dużo do stracenia, a relatywnie mało do wygrania. – Mam więc nadzieję, że to się nie stanie. To by musiało oznaczać częściową nacjonalizację wielu spółek giełdowych, a w niektórych przypadkach nawet całkowitą. Spotkałoby się to z ogromną falą krytyki zarówno w kraju, jak i za granicą. A w krótkim terminie efekt budżetowy byłby ograniczony, gdyż przejętych w ten sposób akcji i innych instrumentów nie dałoby się w prosty sposób upłynnić. Ponadto realizacja takiego pomysłu oznaczałaby wdepnięcie na potężną minę. Wystarczy zauważyć, że jakikolwiek skandal, upadłość czy nieprawidłowość w którejkolwiek ze spółek wizerunkowo obciążałaby automatycznie rząd – tłumaczył ekspert PwC.

W samym podatku bankowym, który był początkowo symbolem niechęci PiS do sektora finansowego, eksperci dostrzegają dziś kilka pozytywów. – Podatek bankowy to pewna szansa dla rynku obligacji. W obliczu nieuchronnego zmniejszenia atrakcyjności lokat bankowych i kredytów obligacje staną się relatywnie bardziej konkurencyjnym instrumentem zarówno dla spółek, jak i dla inwestorów. Dążenie do przenoszenia aktywów bankowych poza bilanse może prowadzić też do rozwoju sekurytyzacji, której w Polsce praktycznie dotąd nie było – zauważył Filip Gorczyca.

500+ to nie tylko większe wydatki, ale też większe oszczędności

Niektórzy z uczestników debaty pewne nadzieje wiążą też z flagowym programem PiS, czyli zasiłkami w wysokości 500 zł miesięcznie na drugie i kolejne dziecko w rodzinie, a w przypadku gorzej sytuowanych gospodarstw domowych także na pierwsze. Wypłaty tych świadczeń mają ruszyć już w kwietniu. W tym roku do gospodarstw domowych trafić ma około 17 mld zł. Ekonomiści z Instytutu Ekonomicznego NBP oszacowali niedawno, że w tym roku program Rodzina 500+ doda do tempa wzrostu PKB 0,3 pkt proc., a w przyszłym roku 0,5 pkt proc. To efekt szybszego wzrostu konsumpcji, co naturalnie poprawi wyniki wielu spółek. Część dodatkowego dochodu zasili jednak oszczędności (według ekspertów IE NBP w pierwszym roku obowiązywania programu nawet połowa zasiłków zostanie zaoszczędzona), z czego rząd zdaje sobie sprawę. Ministerstwo Finansów pracuje nad specjalną ofertą długoterminowych obligacji, które można będzie kupować tylko za pieniądze z 500+.

– Dobrze by było, żeby rząd wykorzystał tę okazję do wzmocnienia zachęt do długoterminowego oszczędzania. Przy czym lepiej poprawiać te programy, które już mamy – jak IKE i IKZE – niż tworzyć kolejne byty. Można przecież rozszerzyć cele tych produktów o inwestowanie na cele edukacyjne czy po prostu choćby nieco lepszego startu dziecka w dorosłość – powiedział Łukasz Kwiecień. Zaznaczył jednak, że o jakichkolwiek pozytywnych efektach programu 500+ będzie można mówić tylko wtedy, jeśli nie przyczyni się on do destabilizacji finansów publicznych.

– Ten program jest w praktyce nie do odwrócenia i to było jedną z przyczyn obaw, jakie budził on wśród inwestorów. Wyrażali oni obawy, że nie ma jasnych źródeł finansowania dodatkowych wydatków, z których nie można się w przyszłości wycofać. To sprowokowało obawy o wzrost deficytu budżetowego. A w dzisiejszych realiach wszystko, co stwarza ryzyko zachwiania stabilnością finansów publicznych, jest przez rynek finansowy odbierane bardzo nerwowo – przypomniał Filip Gorczyca.

Z kolei Waldemar Markiewicz zwrócił uwagę, że ten program nie tworzy nowego pieniądza, nowego kapitału do zainwestowania na giełdzie, tylko go redystrybuuje. – 500+ nie będzie miał istotnego wpływu na rynek kapitałowy – powiedział prezes IDM.

Bez giełdy nie będzie rozwoju

Emocje uczestników debaty najbardziej rozpalił jednak program rozwoju Polski autorstwa wicepremiera Morawieckiego. Jego cele to m.in. reindustrializacja gospodarki, zwiększenie innowacyjności polskich firm i wspieranie ich zagranicznej ekspansji oraz zmobilizowanie rodzimego kapitału na inwestycje.

– Zgodnie z badaniami OECD warunkiem uniknięcia tzw. pułapki średniego dochodu, czyli silnego spowolnienia lub zatrzymania procesu nadrabiania dystansu wobec krajów najbogatszych przez kraje doganiające, do których zaliczana jest Polska, jest oparcie wzrostu gospodarczego na innowacyjności. To zaś będzie możliwe, tylko jeśli radykalnie zwiększy się rola rynku kapitałowego w finansowaniu przedsiębiorstw. Doświadczenia międzynarodowe są jednoznaczne: to rynki kapitałowe skuteczniej przesuwają kapitał z branż schyłkowych do branż rozwojowych – podkreślał Waldemar Markiewicz.

– Jeśli chodzi o plan Morawieckiego, zakładający wspieranie polskich przedsiębiorstw mających w Polsce centra decyzyjne, to w większości przypadków jedynym sposobem finansowania ich dynamicznego wzrostu jest rynek kapitałowy. Jego rozwój jest zatem polską racją stanu. Warto pamiętać, że finansowanie poprzez giełdę w przeciwieństwie m.in. do częściowej lub całkowitej sprzedaży przedsiębiorstw branżowym inwestorom zagranicznym czy współpracy z funduszami private equity umożliwia zachowanie pełnej kontroli nad firmami ich założycielom – dodał Filip Gorczyca. Jak zauważył, można też obronić tezę, że spółki giełdowe są lepszymi płatnikami podatków, co jest ważne w kontekście zamiarów rządu, aby uszczelnić system podatkowy.

Zarówno Markiewicz, jak i Gorczyca podkreślali, że banki pełnią ważną rolę w gospodarce, ale nie są w stanie zastąpić rynku kapitałowego w finansowaniu innowacyjnych przedsięwzięć. – W przeciwieństwie do kapitału zgromadzonego w bankach rynek kapitałowy doskonale nadaje się do tego, aby finansować przedsięwzięcia innowacyjne, których nieodłączną cechą jest podwyższony poziom ryzyka. Banki, jak wiadomo, unikają ryzyka niczym ognia. Zatem wspieranie finansowania polskich przedsiębiorstw poprzez rynek kapitałowy jest czymś nieodzownym, jeśli chcemy zwiększyć innowacyjność i konkurencyjność naszej gospodarki. Jeśli rząd będzie chciał plan Morawieckiego realizować, musi postawić na rozwój warszawskiej giełdy – tłumaczył ekspert PwC. – W Europie 70 proc. potrzeb finansowych przedsiębiorstw zaspokajają banki, resztę rynek kapitałowy. W USA jest odwrotnie. To skutkuje luką produktywności wobec gospodarki amerykańskiej, która systematycznie się powiększa. Dlatego w ubiegłym roku Komisja Europejska wyszła z inicjatywą stworzenia Unii Rynków Kapitałowych, której nadrzędnym celem jest zwiększenie roli rynku kapitałowego w finansowaniu przedsiębiorstw i zmniejszanie ich zależności od finansowania bankowego. Ma to doprowadzić do pobudzenia wzrostu gospodarczego w Europie i unowocześnienia europejskich przedsiębiorstw – przypominał Markiewicz. – W Polsce proporcje są jeszcze gorsze, szacunkowo tylko 15 proc. potrzeb firm zaspokaja rynek. Jesteśmy pod tym względem w ogonie UE. Rozwój rynku kapitałowego w Polsce i wzrost jego efektywności jest warunkiem koniecznym uniknięcia stagnacji i utraty znaczenia gospodarczego Polski w świecie. To polska racja stanu – dodał.

Jak przemienić oszczędności w kapitał

– Każdy plan dobrze wygląda na papierze i w fazie ogólnych haseł. W ostatnim ćwierćwieczu kilka dobrych pomysłów w Polsce zresztą już było, ale gorzej było z ich faktyczna realizacją – studził entuzjazm Łukasz Kwiecień. Stąd uczestnicy debaty wymienili warunki, których spełnienie jest konieczne, aby rynek kapitałowy mógł rzeczywiście stać się środkiem do realizacji wizji Morawieckiego.

– W ubiegłym roku przy okazji przygotowywanego przez PwC raportu „Rynek kapitałowy jako narzędzie finansowania rozwoju polskich regionów" oszacowaliśmy, że z listy 2000 największych polskich przedsiębiorstw ponad 900 firm ma potencjał, aby wejść na giełdę. To ogromna liczba, która do tego stale rośnie. Natomiast po zmianach w OFE problemem jest oczywiście brak kapitału. Jest on w ogromnych ilościach na lokatach bankowych, dlatego trzeba zrobić wszystko, aby go uruchomić – powiedział Gorczyca.

– Około 55 proc. oszczędności gospodarstw domowych to gotówka i depozyty, podczas gdy średnio w UE to około 30 proc. Żeby te pieniądze poruszyć, przekonwertować je na kapitał dostępny dla przedsiębiorców, trzeba z jednej strony stworzyć zachęty podatkowe, a z drugiej zlikwidować restrykcje, takie jak ta, że nie można np. odliczyć strat z funduszy inwestycyjnych od zysków z akcji. A przecież to jest ta sama klasa aktywów! – argumentował prezes Izby Domów Maklerskich. – W wielu krajach jest tak, że podatek od zysków kapitałowych maleje albo zupełnie znika, gdy instrumenty finansowe trzyma się przez określony czas, rok i dłużej. To zachęta do długoterminowych inwestycji – dodał.

– Jeśli rynek kapitałowy ma być istotnym elementem finansowania planu Morawieckiego – a musi być – to trzeba poprawić sytuację krajowych domów maklerskich, bo tylko one zajmują się spółkami spoza głównych indeksów. To krajowe domy maklerskie zapewniają im pokrycie analityczne, co jest niezbędne do pozyskania kapitału. W związku z tym bardzo niepokoją mnie coraz powszechniejsze straty domów maklerskich na podstawowej działalności maklerskiej – podkreślił też Markiewicz. Jak tłumaczył, branża maklerska ma dwa zasadnicze problemy: koszty regulacji oraz koszty infrastruktury. W tym kontekście uczestnicy debaty zastanawiali się, czy częściowa prywatyzacja GPW była dobrym pomysłem.

– Nie mam pewności, czy nie poszliśmy za daleko z prywatyzacją GPW. Obecnie istnieje pewien konflikt między misją a rentownością giełdy. Skutkiem ubocznym jest też to, że brakuje instytucji odpowiedzialnej za rozwój rynku. A brak jasno określonej wizji, w którą stronę rynek będzie szedł, to jedno ze źródeł niepewności dla inwestorów – zauważył Dariusz Jarosz. Według niego plan Morawieckiego jest dobrą okazją, żeby stworzyć taki scenariusz rozwoju polskiego rynku kapitałowego, w tym giełdy. Łukasz Kwiecień, choć zgodził się, że GPW to spółka infrastrukturalna, która nie powinna być nastawiona na dywidendę, zastrzegł, że ogólnie renacjonalizacja spółek z udziałem Skarbu Państwa byłaby szkodliwa. Wystarczyłoby według niego, „żeby Skarb Państwa, mimo swej decydującej pozycji w wielu spółkach, zawsze traktował z szacunkiem pozostałych akcjonariuszy, w tym także tych najsłabszych i najmniejszych – zwykłych obywateli. Których zresztą przez wiele lat wcześniej zachęcał przecież do kupowania akcji w głośnych ofertach publicznych...".

Książęca to nie Wall Street

– Żeby myśleć w ogóle o przekonaniu szerszego społeczeństwa do przenoszenia pieniędzy z lokat bankowych do produktów inwestycyjnych, trzeba m.in. skończyć z czarnym PR wobec polskiego rynku kapitałowego, nazywaniem naszej giełdy kasynem i szermowaniem porównaniami z aferzystami z filmów o „wilkach" z Wall Street – podkreślił Kwiecień. Z tym że rząd powinien popracować nad wizerunkiem rynku, jeśli chce, żeby zapewniał on kapitał na realizację ambitnych celów rozwojowych, zgadzali się zresztą wszyscy uczestnicy debaty. – Rynek nie będzie źródłem pozyskiwania kapitału przez przedsiębiorstwa, jeśli inwestorzy nie będą mieli do niego zaufania. Negatywne postrzeganie bardzo osłabia pozytywny wpływ rynku na gospodarkę. Ważne jest więc, żeby czarny PR pod adresem rynku, który towarzyszył tzw. reformie OFE, przemienił się w dobry PR. Żeby politycy nie mówili o giełdzie jako o kasynie, tylko zdawali sobie sprawę, że służy ona finansowaniu przedsiębiorstw, szczególnie małych i średnich, dla których często kredyty są mało dostępne, i że pomaga w unowocześnianiu gospodarki i zwiększaniu dobrobytu społeczeństwa – wywodził Waldemar Markiewicz.

Szanse na to, że rząd zrozumie argumenty przedstawicieli rynku, uczestnicy debaty dostrzegli w silnym mandacie społecznym nowej władzy. – Doceniam determinację rządu. To daje nadzieję, że także plan Morawieckiego zostanie zrealizowany. Jestem więc optymistą – powiedział Jarosz. – Niezależnie od kwestii politycznych po raz pierwszy od 25 lat szeroko rozumiana władza ma tak dużą realną siłę i tak duże możliwości sprawnego działania. Dlatego właśnie wcześniej skumulowany z wydarzeniami globalnymi strach na rynkach, paradoksalnie, stwarza rządowi szansę na pozytywne zaskoczenie inwestorów – konkludował wiceprezes TFI PZU.

Gospodarka krajowa
NBP w październiku zakupił 7,5 ton złota
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
Inflacja w listopadzie jednak wyższa. GUS zrewidował dane
Gospodarka krajowa
Stabilny konsument, wiara w inwestycje i nadzieje na spokój w otoczeniu
Gospodarka krajowa
S&P widzi ryzyka geopolityczne, obniżył prognozę wzrostu PKB Polski
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego