Do szantażu korporacyjnego dochodzi najczęściej wtedy, gdy któryś z akcjonariuszy mniejszościowych poczuje się skrzywdzony finansowo działaniami zarządu spółki. Bywa, że akcjonariusz dopuszcza się szantażu z powodu kwestii emocjonalno-osobistych. Bardzo często zdarza się też, że osoba szantażująca robi to bardzo profesjonalnie, wręcz zawodowo. Paradoksalnie wtedy ten proceder jest najbardziej przewidywalny. Firmom nie pomaga prawo, już jedna akcja uprawnia do działań sądowych przeciwko spółkom.
Prelegenci ocenili, że dotychczasowe ustawodawstwo poszło w kierunku ochrony praw akcjonariuszy mniejszościowych na tyle, że obecnie często mamy do czynienia z nadużyciami. Są sytuacje, że mniejsi udziałowcy domagają się odkupienia swoich pakietów po cenie wyższej od rynkowej albo po prostu żądają odszkodowania w gotówce, szantażując procesem sądowym.
Jak się bronić przed szantażem korporacyjnym? Po pierwsze należy sprawdzić, czy problem, na który wskazuje wnioskujący, rzeczywiście istnieje. Często bywa, że konflikt udaje się zażegnać bardzo szybko, siadając razem do stołu. – Warto pójść na ugodę, gdyż droga sądowa jest bardzo długotrwała oraz męcząca dla wszystkich – radzi Katarzyna Bilewska, profesor Uniwersytetu Warszawskiego i partner kancelarii Dentons. Gdyby już doszło do skierowania sprawy na drogę sądową, zarząd spółki musi koniecznie i na bieżąco monitorować, na jakim etapie rozpatrzenia jest wniosek mniejszościowego akcjonariusza przeciwko spółce. Jeśli już wpłynie taki wniosek, to należy jak najszybciej przystąpić do postępowania jako strona konfliktu. Bardzo często się zdarza, że złożenie merytorycznej odpowiedzi na wniosek o zabezpieczenie jest uznawane przez sąd. Zdaniem prelegentów dobrym sposobem na obronę jest też atak, czyli pozwy o bezpodstawne wnioski przeciwko spółce.