Jeśli ktoś liczył, że środowa sesja przyniesie jakiś istotny sygnał rynkowy, to może czuć rozczarowanie. Co prawda przez cały dzień na naszym rynku przeważał kolor zielony, ale czy faktycznie wlało to nowe nadzieje w serca inwestorów, to już inna kwestia. Bardziej można mówić o znakach zapytania, których wciąż nie brakuje, a nawet nadal przybywa.
Od początku sesji na GPW przeważały zwyżki. W zasadzie jeszcze przed startem notowań można było obstawiać je w ciemno. Nasz rynek dopiero w środę miał bowiem okazję zareagować na wystąpienie szefa Rezerwy Federalnej, który we wtorek po południu dał sygnał – a przynajmniej tak rynek zinterpretował jego słowa – do zwyżek.
Efekt? WIG20 zaczął notowania około 1 proc. na plusie. Przez chwilę wydawało się, że popyt będzie nawet w stanie iść za ciosem. Indeks największych spółek zbliżył się do psychologicznego poziomu 1900 pkt. Problem w tym, że brakowało impulsów, by wykonać kolejny krok. W Europie co prawda też przeważały zwyżki, ale nie były jakoś szczególnie okazałe.
Dodatkowy kłopot pojawił się po południu, kiedy Wall Street zaczęło notowania pod kreską. To na ostatniej prostej skutecznie ostudziło zapały kupujących. WIG20 ostatecznie zyskał 0,85 proc. i przy takich warunkach rynkowych trzeba to uznać za sukces. Poziom 1900 pkt na razie pozostaje poza zasięgiem byków, chociaż nie brakuje do niego aż tak dużo.
Liderem wzrostów w gronie największych spółek okazały się papiery JSW. Te podrożały o ponad 3,5 proc. Mocne prezentowały się także walory PKN Orlen. Te urosły 3 proc. Kolor zielony przeważał też w gronie średnich i małych firm. mWIG40 zyskał 0,6 proc., zaś sWIG80 blisko 0,4 proc.