Deprecjacja szła w parze z kurczeniem się sumarycznej liczby długich pozycji spekulacyjnych netto w danych publikowanych przez Commodity Futures Trading Commission (to odzwierciedla pozycjonowanie dużych instytucji). Tradycyjnie okres słabości dolara do najważniejszych walut sprzyjał zwyżkom cen złota. Ostatnie tygodnie to jednak ewidentne wyłamanie się z tej prawidłowości: w czasie gdy euro i funt szterling zyskały do dolara po 5 proc., uncja potaniała o 1,5 proc., a jej cena spadła ponownie poniżej 1370 USD. Wrażliwość kruszcu na siłę dolara do koszyka walut ważonego obrotami handlowymi nabrała swoistej asymetrii: jego przeceny nabierają impetu, gdy dolar się umacnia, gdy zaś traci na wartości złoto jest zdecydowanie słabsze od głównych walut. Przebicie kwietniowych i majowych minimów jest kwestią czasu, ale w kolejnych dniach rajd prawdopodobnie wywoła kończące się dziś posiedzenie FOMC. Poprawa kondycji rynków nieruchomości i pracy jest bezsprzeczna, ale nie koresponduje z nią koniunktura w przemyśle – indeks ISM znalazł się poniżej granicznej bariery 50 pkt po raz pierwszy od 2009 r. Fed odnotuje też w komunikacie i prognozach, że w amerykańskiej gospodarce nie pojawi się w kolejnych latach presja inflacyjna. To drugi, marginalizowany ostatnio warunek normalizacji polityki pieniężnej.