Jeśli po poniedziałkowej sesji były powody do zadowolenia to co powiedzieć po tym, co wydarzyło się na rynku we wtorek. Temat drugiej fali koronawirusa zszedł na dalszy plan, inwestorzy za nic mieli też niepewność związaną z wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych. To był prawdziwy szał zakupów.
 
Byki od początku dnia rozdawały karty na parkiecie, a ich przewaga z każdą godziną handlu była ona coraz bardziej wyraźna. Na dzień dobry WIG20 znalazł się ponad 1 proc. nad kreską. Oznaczało to kontynuację poniedziałkowego odbicia. Inna sprawa, że też było co odrabiać. Przecena z ubiegłego tygodnia mocno bowiem nadszarpnęła portfele inwestorów. We wtorek wszystkie zmartwienia zeszły na dalszy plan. W połowie dnia WIG20 zyskiwał już ponad 2 proc. i zwycięstwo byków stawało się coraz bardziej prawdopodobne. To co jednak wydarzyło się w drugiej części sesji przeszło chyba najśmielsze oczekiwania.
 
Inwestorzy w Warszawie wręcz rzucili się na akcje. WIG20 łamał kolejne bariery. Najpierw bez większego problemu przebił poziom 1600 pkt, a byki wcale nie zamierzały się zatrzymywać. Wzrosty dodatkowo przyspieszyły, kiedy od pokaźnych wzrostów zaczął się także dzień na Wall Street. W tym momencie WIG20 był już ponad 4 proc. na plusie co czyniło go najmocniejszym indeksem na Starym Kontynencie. I to jednak nie był koniec. W pewnym momencie WIG20 rósł nawet 5 proc. Końcówka sesji okazała się jeszcze bardziej udana. Indeks największych spółek zyskał 5,15 proc. Ostatni raz takie wzrosty obserwowaliśmy, kiedy rynek brał się za odrabianie strat po marcowym armagedonie.
 
Imponuje nie tylko wzrost samego indeksu, ale i poszczególnych spółek wchodzących w jego skład. Absolutnym liderem wzrostów okazała się firma LPP, której papiery zyskały prawie 16 proc. Dwucyfrowe wzrosty obserwowaliśmy też na papierach Alior Banku, JSW oraz CCC. Na tym tle wyjątkowo blado wypadło Allegro, które zostało przecenione o 0,6 proc.  oraz Dino, które straciło 1,1 proc. To jedyne spółki z WIG20, które zakończyły dzień pod kreską.
 
Kolor zielony zawitał także w segmencie średnich i małych spółek. mWIG40 zyskał 3,4 proc., a sWIG80 1,5 proc. Wszystko to zostało okraszone ponadprzeciętnymi obrotami, które wyniosły prawie 1,5 mld zł. To najlepszy dowód na to, że wtorkowe wzrosty nie były dziełem przypadku. Zwrot w kierunku ryzykownych aktywów widać było także na rynku walutowym, gdzie wyraźnie umacniał się złoty. Po południu umacniał się on wobec dolara o prawie 2 proc., co oznacza, że para USD/PLN zjechał w okolice 3,87 zł. Euro taniało o ponad 1 proc. do 4,54 zł.
 
Wzrosty zanotowały we wtorek także inne europejskie rynki, do tego doszedł też udany początek dnia na Wall Street. Tak, jak jednak zostało już to wspomniane, Warszawa była niekwestionowanym liderem wzrostów. Pytanie tylko czy wtorkowe wzrosty nie były nieco na wyrost. O tym dowiemy się w najbliższych dniach wraz z doniesieniami wyborczymi ze Stanów Zjednoczonych. Na razie cieszmy się chwilą.