We wrześniu, mimo kilku prób, nie udało się tego poziomu na trwałe sforsować. Wydawało się, że podobną historię będziemy przerabiać również w październiku. Ostatnie dni pokazały, że tak jednak nie będzie. W końcu bowiem uaktywnił się popyt. Ruch ten był widoczny także na początku nowego tygodnia. W poniedziałek złoto drożało o ponad 1 proc. W efekcie w ciągu tygodnia jego cena podskoczyła o prawie 4 proc. i oscyluje przy 1230 USD za uncję.
Zwyżka ta to w dużej mierze efekt wzrostu awersji do ryzyka na światowych parkietach. Tym samym więc złoto znów wróciło do roli bezpiecznej przystani. „Dynamiczny ruch złota był wynikiem oczywiście dość zaskakującej, w skali, korekty na amerykańskich giełdach. Dodatkowo obserwowaliśmy spadek rentowności tamtejszego długu, co część inwestorów odebrała jako sygnał do zmiany alokacji aktywów. Dość zastanawiającym faktem jest również to, iż globalne podbicie awersji do ryzyka nie zostało bezpośrednio spowodowane żadnym wydarzeniem fundamentalnym. Oczywiście jesteśmy w trakcie tzw. wojny handlowej, a Fed podwyższa stopy, niemniej były to czynniki znane od dawna. Aktualnie inwestorzy traktują ostatnie spadki jako korektę rynku byka, a nie zainicjowanie okresu bessy na rynkach. W przypadku realizacji takiego scenariusza złoto byłoby klasycznym celem kapitału spekulacyjnego" – wskazali w cotygodniowym komentarzu analitycy DM BOŚ.
Złoto jest więc w tej chwili zakładnikiem sytuacji na rynkach. Im dłużej będą panowały strach i niechęć do akcji, tym większe jest prawdopodobieństwo, że obserwowany obecnie ruch wzrostowy będzie kontynuowany.