Jeszcze silniejsza korekta jest widoczna na rynku srebra, platyny czy palladu. Czy szturmowanie dealerów złota i srebra na ulicach całego świata zapoczątkowało sygnał pęknięcia bańki? Czy jest to jedynie korekta i przystanek przed kolejnymi jeszcze wyższymi szczytami? Czy na świecie jest spokojniej i złoto nie musi być już kupowane jako bezpieczna przystań?
Na szerokim rynku obserwujemy od samego ranka umocnienie amerykańskiego dolara, w szczególności w stosunku do jena, gdyż w Japonii na stanowisko premiera wybrano Sanae Takaichi. Pierwszy raz w historii Japonii premierem będzie kobieta, a co równie ważne, na stanowisko ministra finansów wybrana została również kobieta, Satsuki Katayama. Oczekuje się polityki pro-stymulacyjnej, która ma pobudzić Japonię do wzrostu, ale jednocześnie może wskazywać na okres podwyższonej inflacji. Teoretycznie powinno to sugerować większą presję na podwyżki stóp procentowych, ale też prowadzić do okresu przetrzymania niskich stóp procentowych, aby nie hamować stymulacji fiskalnej.
Niemniej tematem dzisiejszej sesji z pewnością jest korekta na rynku metali szlachetnych. Nie jest ona wywołana żadnym konkretnym wydarzeniem, choć od pewnego czasu zaczynało mówić się o bańce. Nie doszło jednak do podwyższenia zabezpieczeń na giełdach kontraktów terminowych czy problemów z dostawami. Owszem na całym świecie widać było kolejki do dealerów złota czy srebra, co również wskazywało na to, że do obecnego szalonego trendu dołącza tzw. “ulica”. W przypadku większości rynków finansowych, często jest to sygnał kontrariański, który prowadzi do korekty lub nawet zmiany trendu. Spadki są naprawdę znaczące i złoto traci w ciągu dnia nawet 2%, natomiast srebro zniżkuje nawet o 5%. Tak duża wyprzedaż srebra ostatni raz miała miejsce w kwietniu. Choć fundamenty dalszych wzrostów w dłuższym terminie pozostają niezmienne, to jednak potencjalna korekta może nieco uzdrowić rynek, o ile nie będzie ona drastyczna, która mogłaby pociągnąć za sobą inne rynki, jak np. akcje. W tym momencie nastroje wspierane są poprzez oczekiwanie na zakończenie impasu w amerykańskiej polityce i przegłosowanie ustawy finansującej nawet w tym tygodniu. Co więcej, sam Trump wskazuje, że oczekuje “wspaniałej” umowy handlowej z Chinami, co również zniweluje sporą część ryzyka na rynku.
Niemniej dzisiejsze ruchy wcale nie muszą być końcem obecnego silnego trendu wzrostowego, a jedynie kolejną krótkoterminową realizacją zysków. Złoto wciąż znajduje się wysoko, nieznacznie poniżej 4300 USD za uncję, a srebro balansuje na granicy 50 USD, czyli poprzednich historycznych szczytów. W tym i przyszłym tygodniu poznamy wiele ważnych raportów finansowych spółek i danych makroekonomicznych, które mogą kompletnie odmienić obecną sytuację na rynku, dlatego w tym momencie absolutnie nic nie jest przesądzone.
Chwilę po godzinie 11:00 za uncję złota płaciliśmy 4271 USD, co w przeliczeniu na złote dawało ok. 15571 zł. Z kolei za amerykańskiego dolara płacimy 4,6471 zł, za euro 4,2368 zł, za funta 4,8783 zł, za franka 4,5926 zł.