Polska Izba Biegłych Rewidentów przekazała Ministerstwu Finansów kilkadziesiąt postulatów zmian w regulacjach dotyczących audytu. W tym samym czasie Polska Agencja Nadzoru Audytowego obchodzi pięć lat istnienia. Jak pan ocenia ten czas?
To dobry moment na podsumowanie. PANA to instytucja, która powstała jako efekt implementacji unijnej dyrektywy. Chodziło o wzmocnienie nadzoru publicznego nad firmami audytorskimi badającymi jednostki o znaczeniu systemowym: banki, fundusze inwestycyjne czy ubezpieczycieli. Idea była słuszna. Jednocześnie wymogi dyrektywy zostały bardzo mocno rozszerzone, co spowodowało wiele negatywnych skutków. Nadzór PANA objął wszystkie firmy audytorskie, niezależnie od tego, czy badają one duże JZP, czy spółkę działającą na rynku lokalnym, np. hurtownię.
W praktyce powstała instytucja z bardzo szerokimi uprawnieniami, natomiast jakość audytu wskutek działań PANA poprawiła się w ograniczonym stopniu. My z kolei jako samorząd zostaliśmy zepchnięci na margines, ograniczono naszą samorządność, pozbawiono środków na edukację, promocję zawodu, pozostawiono nam jedynie rolę w tworzeniu standardów. Nie mamy większego wpływu na praktykę wykonywania audytu przez biegłych rewidentów, a temu właśnie powinien służyć samorząd. To w praktyce kształtuje jakość. Efekty są widoczne.
Co konkretnie ma pan na myśli?
Dla nas, jako samorządu, bardzo ważne było, żeby w kontakcie z administracją nie poprzestać jedynie na krytyce. Potrzebujemy konstruktywnego dialogu, dlatego przygotowaliśmy szczegółowy pakiet postulatów i przekazaliśmy go do MF. To nie są postulaty teoretyczne – wynikają z doświadczeń, analizy przepisów unijnych oraz porównania z funkcjonowaniem rynku audytu w innych krajach UE.
Jakie to postulaty?
Najważniejszym i najpilniejszym jest zawężenie zakresu nadzoru PANA do tego, co rzeczywiście wynika z unijnych regulacji – czyli do badań ustawowych sprawozdań finansowych oraz atestacji raportów zrównoważonego rozwoju. Objęcie nadzorem wszystkich usług biegłych rewidentów nie wynika z dyrektywy, natomiast osłabia rynek. Zmniejsza konkurencyjność i zniechęca młodych ludzi do wchodzenia do zawodu.
Drugi istotny punkt to zmiana podejścia do usług dozwolonych. Dziś obowiązuje w Polsce tzw. biała lista, która z góry określa, co wolno audytorowi oferować. To bardzo ograniczające rozwiązanie, niespotykane w większości państw UE, gdzie stosuje się tzw. czarną listę – czyli zakazane są tylko wybrane usługi, a cała reszta jest dopuszczalna, o ile nie narusza niezależności.