Trzy główne grzechy giełdowych spółek

To, co wyprawiają niektóre giełdowe spółki w ostatnich miesiącach, zaczyna budzić coraz większe zażenowanie. Grzeszą na potęgę! Wcześniej zdarzały się różne przewinienia, ale to, co dzieje się obecnie, zaczyna wołać o pomstę do nieba.

Aktualizacja: 18.02.2017 00:49 Publikacja: 11.04.2012 06:00

Trzy główne grzechy giełdowych spółek

Foto: Archiwum

W kilku żołnierskich zdaniach chciałbym przedstawić najczęściej popełniane grzechy. Z premedytacją nie podaję nazw spółek, ale każdy inwestor śledzący wydarzenia na GPW bez trudu może wymienić po co najmniej kilka przypadków grzeszników.

Grzech nr 1 – wątpliwe transakcje z właścicielami

Moim zdaniem to najcięższe przewinienie. Niektórzy właściciele giełdowych spółek, w tym również ci bardzo zamożni, zaczęli traktować je jak prywatny folwark. Najczęściej grzech popełniany jest poprzez sprzedaż giełdowej spółce jakichś aktywów lub innej spółki. Cena? Nieważna. W końcu kupowane aktywa bardzo pasują do strategii spółki giełdowej, a poza tym mają świetlaną przyszłość. W związku z tym można przepłacić, jak za przysłowiowe zboże. Co na to rynek? Może trochę pomarudzi, ale co tam, po roku wszyscy zapomną.

Grzech nr 2 – niewykonalne prognozy przy IPO/SPO

Gdyby zrobić badanie, kiedy spółki najczęściej przedstawiają prognozy swoich wyników finansowych, pewnie wyszłoby, że przy okazji ofert. No trzeba się w końcu inwestorom jakoś przypodobać. I najlepiej, aby wyszło, że sprzedajemy się tanio, niemal półdarmo. Mija kilka miesięcy i... okazuje się, że zmieniły się warunki rynkowe, że coś tam się przesunęło w czasie, że kursy walutowe itd. I co? Klapa. Zamiast prognozowanych wyników są zyski o kilkadziesiąt procent niższe. Albo bardziej eleganckie odwołanie prognozy. Niech inwestorzy się martwią swoją naiwnością!

Grzech nr 3 – wirtualne zyski

Już od pewnego czasu niektórzy analitycy zwracali uwagę, że wyniki co najmniej kilku spółek są mocno wirtualne albo papierowe – jak kto woli. Spółki te przez kwartały, a nawet lata pokazywały całkiem niezłe zyski. Oczywiście na papierze. Tylko jakoś nie zgrywało się to z ich przepływami pieniężnymi. Takie tricki można robić do czasu. Kiedy jednak zadłużenie spuchnie do astronomicznych rozmiarów, zaczyna robić się kłopot. I tak, mimo genialnych zysków w ostatnich latach, niektóre spółki znalazły się na krawędzi bankructwa. Tu muszę niestety dołożyć także bankom. Jedną z przyczyn pokazywania tych wirtualnych zysków jest bowiem chęć wykazania przed kredytodawcami, że spółki przestrzegają kowenantów (typu dług netto do EBITDA). Tylko co to za EBITDA? Banki tego nie widzą, że zyski są papierowe? Nie wierzę.

Nikt z tym nic nie robi

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nikt z grzeszącymi spółkami nic nie robi. Gdy pytam moich kolegów po fachu, dlaczego są tak bierni, odpowiadają, że pracują dla dużej, często międzynarodowej instytucji i nikt tam nie lubi, jak zaczyna się walczyć o swoje. Że mają głosować nogami, jak im się coś nie podoba, tzn. mają sprzedawać akcje spółki-grzesznika.

I co w związku z tym? Mamy dalej tolerować to, że klienci OFE i funduszy inwestycyjnych, a także inwestorzy indywidualni są coraz bardziej regularnie robieni w konia? Mamy pozostać bierni i przyglądać się kolejnym grzechom popełnianym przez giełdowe spółki? Nie ukrywam, że przydałaby się pomoc regulatora i samej GPW.

Autor jest także profesorem nadzwyczajnym w SGH w Warszawie

Firmy
Cognor po konferencji: Liczymy na odbudowę wyników i spadek zadłużenia w 2025 r.
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Firmy
„Rzeczpospolita Nauka” – nowy kwartalnik o odkryciach, badaniach i teoriach naukowych
Firmy
Shorty odpuściły. Cztery spółki zniknęły z rejestru
Firmy
Gospodarka odpadami to perspektywiczny biznes
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Firmy
Strategie – czym spółki chcą przekonać inwestorów?
Firmy
Beneficjenci wzrostu wydatków na zbrojenia wypatrują nowych zleceń