– Przyjęcie ewentualnego międzynarodowego porozumienia w sprawie zmian klimatu nie powinno z pewnością prowadzić do dalszego zaostrzania przyjętego już przez Unię Europejską celu 40?proc. redukcji emisji do 2030 r. – postuluje Polski Komitet Energii Elektrycznej, zrzeszający firmy energetyczne. Branża obawia się zupełnego wyeliminowania możliwości spalania węgla. Ma to potwierdzenie w niedawnych słowach najwyższych przedstawicieli unijnych. Stwierdzili oni, że UE będzie w Paryżu chciała negocjować cięcie emisji o 50 proc. do 2050 r., a do końca wieku – niemal do zera.

Co to oznacza dla branży, która buduje dziś węglowe bloki zapewniające w ciągu kolejnych 40 lat zbyt dla ok. 40 mln ton węgla? – Wszystkich kopalni nie zamkniemy, bo oznaczałoby to import węgla do naszych siłowni i protesty społeczne – mówi Jerzy Markowski, prezes Silesian Coal, były wiceminister gospodarki. Ale podkreśla, że zapotrzebowanie na pewno zmaleje w stosunku do zużywanych dziś 45 mln ton węgla kamiennego i 65 mln ton brunatnego.

Z szacunków Krajowej Izby Gospodarczej wynika, że uczestniczenie Polski w unijnej polityce klimatycznej zwiększy koszty wytwarzania energii o ponad 20 mld zł w 2030 r. i podwoi je w latach 2040–2050. Pieniądze będzie trzeba wydać na stosowanie droższych technologii np. odnawialnych czy jądrowej. Bolesław Jankowski, ekspert KiG, zaznacza, że koszty mogą być jeszcze wyższe, gdyż powyższe szacunki nie uwzględniają rysującego się bardzo realnie kryzysu energetycznego. Wzrost cen nie tylko powiększy obszary tzw. ubóstwa energetycznego wśród gospodarstw, ale też zabije konkurencyjność.

W efekcie nastąpi też spowolnienie gospodarcze – krajowy PKB spadnie o 8 proc. do 2030 r., a do połowy tego wieku – nawet o 10 proc. w stosunku do sytuacji bez celów unijnych.

Z kolei Ryszard Pazdan, minister środowiska gabinetu cieni przy BCC, uważa, że Polska nie powinna negować porozumienia paryskiego. Musi jednak sygnalizować swoje potrzeby i walczyć o rekompensaty, tj. ustanowienie podobnych jak w Kioto mechanizmów elastycznego dochodzenia do redukcji emisji, tłumacząc to możliwością obniżenia stopy życia swoich mieszkańców. Nie mówi o kosztach, jakie poniosłaby Polska w przypadku realizacji najbardziej restrykcyjnego scenariusza. – Nie ma u nas rzetelnych opracowań mówiących o takich kosztach gospodarczych, społecznych, a tym bardziej zewnętrznych. Opracowania dostępne na rynku są tworzone na poparcie argumentów politycznych różnych grup lobbystycznych – uważa Pazdan.