W ostatnich tygodniach wiodącym tematem na rynkach finansowych stał się przewidywany powrót inflacji. Warto więc przyjrzeć się, czego tak naprawdę powinniśmy się obawiać i czy w Polsce faktycznie grozi nam wyraźne przyspieszenie tempa wzrostu cen dóbr i usług.
Wzrost cen źle się kojarzy. Nie oznacza to jednak, że inflacja jest zjawiskiem zupełnie niepożądanym. Od 30 lat celem większości banków centralnych jest utrzymywanie niskiego, ale stałego, tempa wzrostu cen. Główną przyczyną, z powodu której władze monetarne starają się by ceny rosły, jest strach przed potencjalnymi ekonomicznymi skutkami deflacji, czyli sytuacji, w której ceny w gospodarce spadają.
O ile z punktu widzenia przeciętnego Kowalskiego tańsze zakupy są korzystne, o tyle deflacja na poziomie makro może być bardzo szkodliwa. Zwiększa ona bowiem realne obciążenie zadłużeniem, ogranicza bankom centralnym możliwość skutecznego reagowania na szoki popytowe obniżkami stóp procentowych i może skłaniać konsumentów do odkładania zakupów w czasie. Wszystkie te czynniki mogą negatywnie oddziaływać na tempo wzrostu gospodarczego.
Skoro niska inflacja wydaje się być optymalna dla gospodarki, to w którym momencie powinniśmy zacząć się niepokoić o tempo wzrostu cen? Ceny w gospodarce spełniają rolę mechanizmu łączącego popyt z podażą i dopóki elastycznie reagują na sytuację gospodarczą nie ma większych powodów do obaw. Problem tkwi jednak w tym, że procesy inflacji w gospodarce charakteryzują się relatywnie wysokim stopniem inercji. Innymi słowy, dostosowanie cen do zmieniającej się rzeczywistości gospodarczej potrafi być wolne.–
W dużej mierze jest to wynikiem wpływu oczekiwań inflacyjnych przedsiębiorstw i gospodarstw domowych na kształtowanie się cen. Jeżeli oczekiwania wyraźnie rosną, rodzi to ryzyko, że w przypadku wystąpienia negatywnego szoku tempo wzrostu cen nie zwolni. Dostosowanie w gospodarce nastąpi poprzez sferę realną, co generalnie oznacza spadek produkcji i wzrost bezrobocia. W efekcie banki centralne starają się zakotwiczyć oczekiwania inflacyjne w okolicy celu inflacyjnego – wystarczająco wysokiego, by zmniejszyć ryzyko deflacji i móc reagować na szoki popytowe obniżką stóp procentowych, i dostatecznie niskiego, by ograniczać negatywny wpływ inflacji na gospodarkę.