Złe praktyki legislacyjne

Niejednokrotnie już pisałem o problemie braku różnorodności w kompozycji organów spółek giełdowych. Osoby zmęczone tym tematem chciałbym jednak uspokoić – poniższy tekst, choć zainspirowany procesem wdrażania dyrektywy Women on Boards, będzie o czymś innym, a mianowicie o stanowieniu prawa.

Publikacja: 31.07.2025 06:00

dr Mirosław Kachniewski prezes zarządu, Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych

dr Mirosław Kachniewski prezes zarządu, Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych

Foto: materiały prasowe

Otóż w poniedziałek ukazała się nowa wersja projektu ustawy implementującej dyrektywę o różnorodności władz spółek giełdowych. Długo wyczekiwana, bo poprzednia pochodziła z lutego i zawierała konieczność realizacji pewnych obowiązków do końca I półrocza, więc budziła sporo obaw o konieczność podejmowania nagłych działań dostosowawczych. Obecna wersja przewiduje nowe terminy, choć – biorąc pod uwagę, że jesteśmy na samym początku procesu legislacyjnego – znów mogą się okazać bardzo trudne lub wręcz niemożliwe do dotrzymania.

Jak wspomniałem, chciałbym dziś pisać o samym procesie, a nie o meritum tej ustawy, wspomnę tylko, że przewiduje ona konieczność realizacji dwóch obowiązków, przy czym oba wymagają decyzji walnego zgromadzenia i powinny być zrealizowane w pewnym odstępie czasu. Pierwszy z tych obowiązków to konieczność uchwalenia polityki różnorodności władz, zawierającej niedyskryminacyjne procedury powoływania osób w skład zarządów i rad nadzorczych, co spółki powinny zrealizować (zgodnie z obecnym brzmieniem projektu ustawy) do 3 miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy. Drugi natomiast to zwiększenie obecności niedoreprezentowanej płci i tu termin na sztywno wynika z dyrektywy – do końca czerwca 2026 r. Dodatkowo jeszcze w przypadku spółek, w których „prawa z akcji wykonuje minister właściwy do spraw aktywów państwowych” (wielokrotnie jako SEG zwracaliśmy uwagę na brak precyzji w tym zapisie i ciekawi mnie, jak będzie on stosowany w praktyce) ten drugi obowiązek ustalony został na pół roku wcześniej, tj. do końca tego roku.

Przechodząc do procesu legislacyjnego – dyrektywa podlegająca implementacji uchwalona została 23 listopada 2022 r. Biorąc pod uwagę, że jej treść była przecież znana wcześniej, nic nie stało na przeszkodzie, aby następnego dnia rozpocząć proces konsultacji projektu ustawy wdrażającej. Szerokie grono interesariuszy mogłoby się wówczas wypowiedzieć w dwóch kwestiach niezbędnych do rozstrzygnięcia i dwóch, które warto przy tej okazji przeanalizować.

Kwestie niezbędne dotyczą wyboru tzw. opcji krajowych, jeśli dana dyrektywa na to pozwala (ta akurat pozwala) oraz określenia zasad wdrażania nowych regulacji, w tym w szczególności nadzoru i sankcji, które muszą zostać wkomponowane w reżim prawa krajowego. Kwestie dodatkowe natomiast obejmują ewentualne modyfikacje wymogów dyrektywy in plus i in minus. Niekiedy właściwe funkcjonowanie nowych regulacji wymaga dostosowania lub stworzenia nowych przepisów (i często są one wprowadzane). Niekiedy natomiast wymogi dyrektywy są zbyt ostre w odniesieniu do specyfiki danego kraju i mogłyby być zgodnie z zasadą proporcjonalności złagodzone (co nie ma miejsca, a powinno).

Po dwóch miesiącach konsultacji zebrane wnioski powinny zostać poddane szerokiej debacie (trwającej kolejne dwa miesiące), zwłaszcza w tych kwestiach, w których były przeciwstawne poglądy, aby ustalić nowy projekt regulacji. Ten projekt ponownie mógłby zostać poddany ocenie interesariuszy w tym obszarze, który nie znalazł się we wcześniejszej wersji. Jako że nowy obszar byłby zdecydowanie mniejszy, zarówno na konsultacje, jak i na dyskusję po zgłoszeniu uwag wystarczyłoby po miesiącu.

W ten sposób pół roku po uchwaleniu regulacji unijnej mielibyśmy gotowy projekt ustawy wdrażającej, przedyskutowany ze wszystkimi zainteresowanymi stronami. Po takim przygotowaniu proces legislacyjny przebiegałby szybko i gładko, bo najprawdopodobniej wszelkie istotne kwestie zostały już poruszone wcześniej, wszystkie ważne pytania już padły i opracowane zostały na nie rzeczowe odpowiedzi. Dlatego przewiduję, że po upływie kolejnych 6 miesięcy mielibyśmy uchwaloną i opublikowaną ustawę, która mogłaby zawierać odpowiednio długie vacatio legis, aby adresaci regulacji mogli się do niej przygotować bez stresu i nadmiernych kosztów. Dodatkowo, zebrane w takim procesie pytania i odpowiedzi byłyby świetnymi wskazówkami przy praktycznym wdrażaniu.

A jak ten proces wygląda w praktyce? Władze najpierw czekają prawie na upłynięcie terminu przewidzianego na implementację danej dyrektywy, a następnie, po ponaglaniu z Brukseli, tworzą naprędce projekt ustawy będący w dużej mierze kopią samej dyrektywy. Wtedy taki projekt musi iść szybką ścieżką legislacyjną, więc dokleja się do niego metodą „na Unię” różnego rodzaju przepisy, które trudno by było przepchnąć w normalnym trybie, w którym jest choćby minimum czasu na refleksję. Dodatkowo, nie ma czasu ani możliwości na próbę proporcjonalnego wdrożenia nowych regulacji, tak aby odpowiadały one realiom naszego kraju.

Przekładając powyższe na konkretny przypadek implementacji dyrektywy Women on Boards powinniśmy mieć wszechstronnie przedyskutowane przepisy opublikowane 24 listopada 2023 r., co dałoby spółkom dość czasu na stworzenie procedur, opracowanie strategii zmian na szczytach władzy korporacyjnej, a przede wszystkim na zrozumienie sensu wdrażanych regulacji. Zamiast tego emitenci dostaną przepisy, które są nieprecyzyjne, wymagają wdrażania w trybie pilnym, w tym konieczności zwoływania nadzwyczajnych zgromadzeń akcjonariuszy.

Energetyka
Spółka Michała Sołowowa będzie rozwijać mały atom na Słowacji i na Węgrzech
Energetyka
Mała strategia już gotowa
Energetyka
Rosną bolączki operatorów z instalacjami OZE
Energetyka
PGE spisuje na straty miliardy złotych. To koszty głównie energetyki węglowej
Energetyka
Łatwiej z OZE i rachunkami za prąd. Rewolucji jednak nie będzie
Energetyka
Nowy układ nie zmniejszy napięć