– Widząc rosnącą liczbę zleceń, mamy przesłanki sądzić, że najbliższe kwartały przyniosą poprawę wyników. Powolny, ale systematyczny wzrost widzimy w przypadku kluczowego segmentu mieszkaniowego – mówi Andrzej Kozłowski, prezes Ulmy. I choć analitycy DI BRE Banku szacują tegoroczny zysk netto spółki na 25 mln zł, to szef przedsiębiorstwa zachowuje dystans.
– Życzę akcjonariuszom takiego wyniku na koniec roku. Dziś jest jednak za wcześnie, by mówić o tak konkretnych liczbach – dodaje Kozłowski. Gdyby projekcja brokera miała się sprawdzić, oznaczałoby to powrót do wyników z lat 2005– –2006. Nie będzie to jednak łatwe. Na koniec września 2009 r. firma miała 6,4 mln zł straty netto, przy 125,7 mln zł skonsolidowanych przychodów ze sprzedaży. Szef Ulmy nie odpowiada na pytanie, czy spółka zakończyła miniony rok zyskiem.
Nadal najwięcej zleceń pochodzi z segmentu infrastrukturalnego. Na koniec września było to 35 proc. łącznej sprzedaży. W tym przypadku firmie pomagają wielomiliardowe inwestycje współfinansowane przez Unię Europejską.
Przełomu trudno oczekiwać, jeśli chodzi o przychody z eksportu. Ulma jest aktywna m.in. w Rumunii, Kazachstanie czy na Ukrainie. – W przypadku dwóch pierwszych rynków widzimy oznaki ożywienia. Rumunii pomagają pieniądze pomocowe z Unii Europejskiej na rozwój infrastruktury. Kazachstan jawi się jako obiecujący rynek na ten rok. Najtrudniejsza sytuacja jest na Ukrainie – uważa Kozłowski.
Kluczową inwestycją dla spółki w Polsce jest budowa nowej siedziby i centrum logistyczno-magazynowego w Koszajcu pod Warszawą. Firma zamierza rozpocząć ten projekt niebawem, a zakończyć najpóźniej pod koniec 2011 r. Zarząd Ulmy liczy na znaczne oszczędności dzięki centralizacji logistyki. Jak duże? Tego Kozłowski nie zdradza.