Arkadiusz Ś., były prezes Ponaru, usłyszał zarzuty, które w połowie czerwca 2009 roku sformułowali krakowscy śledczy. Ś. stawił się w prokuraturze dopiero teraz, ponieważ wcześniej starał się o list żelazny. Posiadacz listu może wrócić do kraju, by złożyć zeznania z wolnej stopy. Do czasu prawomocnego zakończenia postępowania ma zapewnione warunkowo uniknięcie zatrzymania oraz aresztu. Od Ś. sąd zażądał 200 tys. zł poręczenia majątkowego.

- Do przedstawionych zarzutów Arkadiusz Ś. nie przyznał się. Skorzystał z przysługującego mu prawa do odmowy składania wyjaśnień i odpowiedzi na zadawane pytania - informuje Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

Śledczy zarzucają byłemu szefowi Ponaru wyrządzenie spółce szkody majątkowej w wielkich rozmiarach przez nadużycie uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Śledztwo, prowadzone od grudnia 2008 roku na wniosek następców Ś., dotyczy nabycia przez Ponar 50,5 proc. akcji amerykańskiej spółki Georgia Hydraulic Cylinders w styczniu 2007 roku - jak podkreśla prokuratura bez zgody rady nadzorczej i zbadania kondycji finansowej podmiotu. Pakiet kosztował 14 mln USD (wtedy 34 mln zł). Ponar nie konsoliduje wyników GHC, nie ma nad spółką kontroli i musiał zawiązać rezerwę na utratę wartości udziałów.

Wcześniej, w czerwcu 2009 roku, zarzut wyrządzenia szkody majątkowej przez nadużycie uprawnień usłyszał też Jacek K., były wiceprezes Ponaru. Uniknął aresztu dzięki 150 tys. zł poręczenia.