W tym roku dla grupy kapitałowej Barlinek najważniejszym celem jest utrzymanie sprzedaży na poziomie 2009 r., czyli osiągnięcie wyniku zbliżonego do 578,1 mln zł, lub lekkie jego zwiększenie. Ze względu na brak ożywienia na rynku krajowym oraz nadpodaż mocy produkcyjnych na całym świecie wykonanie tych założeń może być jednak wyjątkowo trudne. Obecnie Barlinek wykorzystuje swoje zdolności wytwórcze w ponad 80 proc.
Maleje jednak konkurencja. – Import z Dalekiego Wschodu jest coraz mniej opłacalny. Poza tym ze względu na stagnację w branży upadają kolejne firmy – mówi Mariusz Gromek, przewodniczący rady nadzorczej Barlinka. Jego zdaniem, jeśli popyt na podłogi w Europie nie wzrośnie, należy oczekiwać kulminacji upadłości w branży w 2011 r.
Pozytywny wpływ na wyniki grupy powinna również mieć sprzedaż do Chin. Spółka ma już na tamtejszym rynku dziesięć sklepów działających na zasadzie franczyzy. Do końca roku chce ich posiadać 15. Zarząd szuka również nowych, dużych odbiorców. – Prowadzimy rozmowy z jednym z największych chińskich dystrybutorów podłóg. Jeśli zakończą się sukcesem, to za kilka miesięcy poinformujemy o dużym kontrakcie na tamtejszym rynku – twierdzi Gromek.
Coraz lepsze wyniki grupa powinna osiągać też ze sprzedaży materiałów opałowych, czyli peletu i brykietu. Ich udział w przychodach ogółem na razie wynosi kilkanaście procent.
Barlinek obecnie realizuje sprzedaż zgodnie z budżetem, co może oznaczać, że w drugim kwartale osiągnie skonsolidowane przychody podobne do wypracowanych w analogicznym okresie 2009 r., czyli 148,6 mln zł.