Wczoraj podpisano umowę w sprawie kupna blisko 60 proc. udziałów w firmie wydobywającej ropę naftową ze złóż znajdujących się na terytorium Litwy. Pozostałe 40 proc. udziałów należy od blisko 10 lat do Lotosu.
Rynek dość chłodno przyjął informację o finalizacji rozmów w sprawie przejęcia Geonafty. Akcje giełdowej spółki staniały wczoraj o 1,1 proc. przy obrotach sięgających 20 mln zł. WIG20 zyskał 0,2 proc., minimalnie bijąc nowy rekord hossy.
Nie wiadomo, ile filia giełdowej spółki zapłaci za kontrolny pakiet udziałów Geonafty właścicielowi, litewskiemu funduszowi private equity Hermis Capital. Lotos podaje jedynie, że transakcja została sfinansowana przy wykorzystaniu kredytu bankowego. Warunkiem jej finalizacji jest uzyskanie zgody litewskiego urzędu antymonopolowego. Wcześniej pojawiały się informacje, że potwierdzone zasoby ropy litewskiej spółki to 9,2 mln baryłek, a cena za większościowy pakiet ma być zbliżona do wartości dywidend, jakie Lotos otrzymał od Geonafty w latach 2000–2009 (wyniosły one w tym czasie 136 mln złotych).
O przejęciu przez Lotos kontroli nad Geonaftą mówi się od dłuższego czasu. Jeszcze w połowie 2010 r. przedstawiciele gdańskiego koncernu zapewniali, że decyzja w sprawie kupna udziałów może zapaść w ciągu najbliższych tygodni. Jak „Parkiet” informował w czerwcu tego roku, na przeszkodzie szybkiej finalizacji transakcji stanęły jednak m.in. wątpliwości większościowego akcjonariusza Lotosu Skarbu Państwa, co do opłacalności i ryzyka związanego z zakupem firmy.
Jak ocenia cytowany w komunikacie Lotosu Paweł Siemek, prezes Petrobaltiku, przejęcie kontroli nad Geonaftą zwiększy wydobycie ropy kierowanej przez niego spółki o 50 proc., tj. o 100 tys. ton ropy rocznie.