Powstaje nowa strategia dla grupy

Rozmowa z... Jackiem Domogałą, twórcą grupy Famur

Aktualizacja: 19.02.2017 02:04 Publikacja: 19.07.2012 06:00

Powstaje nowa strategia dla grupy

Foto: Archiwum

Czy pana zdaniem polskie rządy i resort gospodarki np. poprzez program wsparcia eksportu odpowiednio pomagają w rozwoju rynku maszynowego, na którym działa Famur?

Najważniejsze, żeby politycy nie przeszkadzali. W mojej opinii nasz rząd od 20 lat uczy się wspomagania przedsiębiorców. Weźmy np. firmę w Niemczech. Tam dobrze przewidują sytuację w danym regionie i odpowiednio na to reagują przy współpracy z przedsiębiorcami. Podejrzewam, że nasz rząd będzie dochodził do tego jeszcze jakieś 50 lat. Ale jakieś inicjatywy są. Pomoc biznesowa to jest polityka. Dyplomacja powinna promować polski biznes, a nie być polityką dla samej polityki. W to powinni się włączać ambasadorowie, tak jak ma to miejsce w przypadku innych krajów. A polska dyplomacja raczej nie zna się wystarczająco na biznesie, bo ci ludzie nigdy nie robili nic na rzecz biznesu. Powinny zostać stworzone takie ambasady unijne, które promują wspólny biznes.

Polskie kopalnie nie są skazane tylko na polskich producentów sprzętu. Czy jednak chętniej wybierają współpracę z rodzimymi firmami? Mają większe zaufanie do was?

Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że rynek maszyn jest rynkiem światowym i nie można patrzeć, czy coś jest polskie czy europejskie. Każdy wie o każdej budowanej kopalni oraz w co ma być wyposażona. Mamy na czele Joya i Caterpillara, obecne w Polsce tak, jak my jesteśmy obecni za granicą, i dla mnie jest to naturalne, nie możemy się na to zamknąć. Kultura obsługi i wpływu odbiorcy na producenta, zamawianie ściśle określonych maszyn – to jest podstawa obustronnej współpracy.

Co jakiś czas wraca temat współpracy czy też połączenia sił głównych polskich producentów maszyn – Kopeksu i Famuru. Jest na to jakaś szansa? Na razie bowiem spotykacie się w sądzie w sprawie nieudanej współpracy w Chinach...

Z punktu widzenia analityków taka współpraca byłaby logicznie uzasadniona, a w biznesie nigdy nie można mówić nigdy. Na rynkach międzynarodowych taka grupa na pewno dałaby większą siłę nam jako Polakom. A jeśli chodzi o Chiny – to nie nasza wina, jest przecież wyrok w tej sprawie. Może był to po prostu brak doświadczenia?

Kontrolę nad Famurem od kilku lat ma pana syn, pan zostawił sobie bardzo niewielką część udziałów. Gdyby miał pan wydać rekomendację dla Famuru, to kiedy powiedziałby pan „sprzedaj"?

Tomkowi powiedziałbym, że nie sprzedaje się firmy, gdy startuje ona na rynku światowym, ale decyzja w tej sprawie należałaby wyłącznie do niego. W mojej ocenie w ciągu pięciu–dziesięciu lat polski rynek będzie stanowił dla Famuru maksymalnie 30 proc. przychodów. Dlatego powiedziałbym raczej „trzymaj". Zwłaszcza że spółka szykuje nowy program rozwoju. To całkiem nowa filozofia, która niebawem zostanie przedstawiona. Ale, tak jak wspomniałem, finalnie to mój syn decyduje w tej sprawie.

Obserwuje pan na pewno wszystko to, co dzieje się wokół polityki klimatycznej Unii Europejskiej, w tym batalię o prawa do emisji CO2, a to przecież dla Polski ważny temat, zważywszy na to że ponad 90 proc. energii elektrycznej w naszym kraju produkuje się z węgla. Ale czy dla was ta dekarbonizacja nie oznacza, że będziecie musieli szukać rynków głównie poza UE?

Ja wierzę w węgiel, a nie w politykę i polityków UE, czy ocieplenie klimatu przez dwutlenek węgla. Taką filozofię sobie przyjąłem. Jeśli nawet obniżymy roczną emisję CO2 o 10 proc. w UE, to i tak jest to jedynie odpowiednik tego, co chiński przemysł produkuje w ciągu tygodnia. To pokazuje skalę. A nas po prostu nie stać na takie pomysły, z których duzi nic sobie nie robią, a każe się tych mniejszych. Dziś w moim odczuciu problemy te bardzo dobrze rozumie wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak, o czym świadczą też jego decyzje i to, że głośno mówi, że są to pomysły niekorzystne dla naszej gospodarki. Polskie weto dla unijnych pomysłów w kwestii klimatu jest słuszne. Zwłaszcza że nie zmienia się reguł gry w czasie jej trwania.

Po co kupował pan te wszystkie grunty na Śląsku? Twierdzi pan, że prawa nie złamał, ale prokuratura jest innego zdania.

Proszę popatrzeć na to z tej strony. Zakup ziemi to inwestycja w przyszłość, coś, co za dziesięć lat da nam pewność. To taka lokata. A ja jeszcze raz powtórzę, że jestem ze Śląskiem bardzo mocno związany i chciałbym, żeby powstało tutaj coś niepowtarzalnego. 12 lat temu kupiłem 560 ha ziemi rolnej od rolnika, potem córka kupiła w bezpośrednim sąsiedztwie 320 ha. Spłacała to przez trzy lata z dywidendy Gerlacha, który do niej należy. Na sąsiednich gruntach mieliśmy więc jakieś 900 ha. Była decyzja, że jeśli będzie okazja, ktoś z rodziny kupuje ziemię dalej. I tak np. syn nabył swoją ziemię za ok. 30 mln zł po sprzedaży akcji Famuru. Wszystko po to, by mieć teren na taką swoją dzielnicę, osadę rodzinną na gruncie, na którym właściciele bez problemu się dogadują. Chodzi o to, by przyjechali tu kiedyś Niemcy i powiedzieli „o k...".

Nie naruszyliśmy prawa i w opinii wielu prawników tego procesu w ogóle nie powinno być. A ziemię kupowaliśmy wycenioną przez rzeczoznawców od jej właścicieli, czyli osób, które otrzymały już odszkodowanie, a nie od Komisji Majątkowej. W związku z tym wiązanie nas z tą sprawą jest bezpodstawne. Stawiane nam zarzuty, że meldowaliśmy się w danym miejscu w celu przywłaszczenia prawa pierwokupu, są nieprawdziwe, bo faktycznie meldowaliśmy się z zamiarem stałego pobytu. Gdyby ten zarzut był zasadny, to trzeba by ścigać kilka milionów Polaków za to, że mają zameldowanie stałe i czasowe, które zgodnie z ustawą musimy mieć, kiedy przebywamy gdzieś dłużej niż trzy dni. Poza tym nie sprzedawaliśmy tych gruntów.

A co na to wszystko kontrahenci Famuru?

Według mnie zupełnie im to nie przeszkadza. Oni nas doskonale znają, poza tym patrzą raczej na możliwości rozwoju firmy i produkowany sprzęt.

Ale proces z pewnością trochę potrwa...

Na pewno, skoro jest kilkudziesięciu świadków. My jesteśmy niewinni. I takiego wyroku się spodziewam. A co potem? Nie sądzę, żebym się domagał czegokolwiek od Skarbu Państwa. Bo szybciej te pieniądze jednak zarobię.

Wartość firmy rośnie, a rodzinę oskarża prokurator

Jacek Domogała to twórca Grupy Famur produkującej maszyny górnicze. Teraz ta giełdowa firma kontrolowana jest?przez jego syna Tomasza (Jacek Domogała ma mniej niż 1?proc. udziałów). Wartość rynkowa spółki wynosi około 2?mld złotych. Akcje Famuru wyceniane są na około 4,12 zł, a na początku tego roku płacono za nie 2,88 zł. W I kwartale skonsolidowane przychody spółki wyniosły ponad 321 mln zł, a zysk netto 55,8 mln zł. Obecnie toczy się proces rodziny Domogałów. Prokuratura Okręgowa w Gliwicach oskarżyła ją o wyłudzenie poświadczenia nieprawdy i pranie brudnych pieniędzy, a także przywłaszczenia prawa majątkowego. Wśród oskarżonych są Tomasz i Jacek, jego żona i córka Hanna oraz jej mąż. Według prokuratury Skarb Państwa stracił na tym kilkadziesiąt milionów zł. Zdaniem oskarżenia rodzina skupowała grunty na Śląsku i w Małopolsce od podmiotów kościelnych, które otrzymały je w ramach orzeczeń Komisji Majątkowej za grunty zabrane w czasach PRL. Dziś wszystkie grunty należą tylko do dzieci Jacka, Tomasza i Hanny. Obrona przedstawiła kontrekspertyzy prawne, rodzina wydała oświadczenie o niewinności.

Budownictwo
Waldemar Wasiluk, wiceprezes Victoria Dom: Publiczna oferta obligacji w styczniu
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Budownictwo
Rynek mieszkaniowy czeka na obniżki stóp. To okazja?
Budownictwo
Huśtawka nastrojów na pierwotnym rynku mieszkaniowym
Budownictwo
BM mBanku poleca akcje czterech deweloperów mieszkaniowych
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Budownictwo
Ministra funduszy nie odpuszcza deweloperom. Wniosek do UOKiK
Budownictwo
Adamietz zbuduje hotel Marvipolu w Gdańsku