Rynek dobrze przyjął polubowne rozwiązanie przez ZUE i PSE kontraktu na budowę linii energetycznej Kozienice–Ołtarzew. We wtorek notowania budowlanej spółki świeciły na zielono. Z jednej strony wyparowała istotna część wartości portfela firmy, ale z drugiej także ryzyko związane z realizacją trudnego zlecenia.
Będzie drugie podejście?
– Nie spodziewamy się negatywnych skutków rozwiązania kontraktu dla naszych wyników. PSE i wykonawca (konsorcjum z udziałem ZUE – red.) polubownie się rozliczyli z dotychczasowego wykonywania umowy, a w najbliższych dniach zakończymy rozliczenia z podwykonawcami – mówi Wiesław Nowak, prezes i główny akcjonariusz ZUE.
PSE planuje ogłosić nowy przetarg po tym, jak upora się z ustaleniem przebiegu linii – inwestycja budzi m.in. sprzeciwy lokalnych społeczności. – Z doświadczeniem, jakie uzyskaliśmy, pracując nad tym projektem, nie wykluczamy startu w nowym przetargu. Wszystko będzie zależeć od wymogów przetargowych – mówi Nowak.
Budowa sieci przesyłowych dla ZUE miała być dywersyfikacją źródeł przychodów. Przedsiębiorstwo specjalizuje się w budowie i modernizacji linii kolejowych i tramwajowych. Podstawowy rynek w 2016 r. skurczył się z powodu braku rozstrzygania i rozpisywania przetargów.
W efekcie po trzech kwartałach br. skonsolidowane przychody ZUE spadły o 43 proc., do 220,6 mln zł, grupa poniosła też 5,66 mln zł straty netto przypisanej akcjonariuszom jednostki dominującej, wobec niemal 7 mln zł na plusie rok wcześniej. Przed podpisaniem porozumienia z PSE wartość portfela zamówień wynosiła 683 mln zł, ale po anulowaniu kontraktu Kozienice–Ołtarzew spadła do 214 mln zł.