Przychody UniCreditu wyniosły 4,48 mld euro, co oznacza spadek o 8 proc. w porównaniu z analogicznym okresem rok wcześniej. Na stratę netto na poziomie 2,7 mld euro wpłynęły m.in. straty na prowizjach pożyczkowych, które sięgnęły 1,26 mld euro. Ponadto bank musiał ponieść koszty restrukturyzacji zatrudnienia – spółka zwolni do 2023 r. ponad 5 tys. pracowników. To druga z rzędu kwartalna strata UniCreditu i jednocześnie największa w ciągu ostatnich trzech lat.

Włoski bank podobnie jak inni pożyczkodawcy na Starym Kontynencie przygotowuje się na fale niespłacanych kredytów. Tylko w kwietniu UniCredit przeznaczył 900 mln euro na pokrycie potencjalnych strat.

Wiadomo już, że cel dotyczący wyników na 2020 r. i 2021 r. prawdopodobnie nie zostanie zrealizowany. W grudniu zarząd UniCreditu wyznaczył prognozę na ten rok, która mówiła o wypracowaniu 18,2 mld euro przychodów i 4,3 mld euro zysku. Jean Pierre Mustier, prezes UniCreditu, poinformował, że bank nie wyznacza nowych celów na 2020 r., ponieważ niepewność jest zbyt wysoka. UniCredit może wypracować od 75 proc. do 80 proc. zysków zaplanowanych na przyszły rok, o ile gospodarka Unii Europejskiej wzrośnie o 10 proc.

W marcu UniCredit zawiesił plany wypłaty dywidendy, po jak otrzymał rekomendację od EBC. Bank jednak zdecyduje w IV kwartale, czy wypłacić dywidendę z zysków za 2019 r.

Działalność włoskiego pożyczkodawcy została mocno dotknięta przez koronawirusa. Włochy stały się europejskim centrum pandemii. Gospodarczy lockdown trwał w tym kraju bardzo długo – rozpoczął się 9 marca, a pierwszy etap stopniowego odmrażania gospodarki rozpoczął się 4 maja. UniCredit, który jest byłym właścicielem polskiego banku Pekao, poza Włochami prowadzi działalność także w Niemczech i Austrii, których gospodarki również mocno odczuły skutki koronawirusa.