Kredyty te ma około 745 tys. Polaków (to głównie małżeństwa), a ich wartość sięgnęła 101,8 mld zł. Liczba tych hipotek zmalała przez rok o 24 tys., czyli 5,4 proc., ale wartość wyrażona w złotych nie zmieniła się za sprawą wzrostu kursu CHF/PLN o 7,6 proc. (na koniec roku wyniósł 4,26). Wartość we frankach szwajcarskich zmniejszyła się o ponad 2 mld CHF i na koniec roku było ich 23,9 mld. Zmalała więc o 8 proc., czyli podobnie jak w poprzednich czterech latach.
Liczba kredytów mieszkaniowych we frankach stopniowo maleje, ponieważ banki nie udzielają nowych w tej walucie na masową skalę od lat 2009–2011, gdy sprzedano ich odpowiednio 20,7 tys., 8,9 tys. i 10,1 tys. (w 2012 r. było to tylko 600 kredytów). Dla porównania w szczycie frankowej hossy hipotecznej w latach 2005–2008 sprzedano ich łącznie 562 tys. o wartości 116 mld zł (licząc po kursie z dnia zaciągnięcia). Teraz hipoteki walutowe mogą zaciągać tylko osoby mające dochody w danej walucie.
Przez cztery lata liczba frankowych hipotek zmalała o 93 tys., czyli blisko 18 proc. Wartość tych kredytów stopniała w tym czasie o 35,4 mld zł (kurs CHF/PLN urósł o 3,6 proc.), czyli o prawie 26 proc. W przeliczeniu na szwajcarską walutę portfel zmalał o 9,5 mld CHF, czyli o ponad 28 proc.
Kurczeniu się portfela sprzyjała w ostatnich latach poprawiająca się sytuacja na polskim rynku pracy i rosnące dochody gospodarstw domowych (pandemia przyczyniła się do tylko nieznacznego wzrostu stopy bezrobocia). Szybszej spłacie kapitału sprzyjają też ujemne stopy procentowe w Szwajcarii (LIBOR CHF od pięciu lat oscyluje wokół -0,7 proc.) oraz fakt, że większość tych kredytów (około 80 proc.) ma spłaty w równych ratach, więc z biegiem lat kapitał jest oddawany w coraz większym stopniu (odwrotnie jest na początku, gdy spłacany jest wolniej).