Surowcowy kalejdoskop i blask złota
Trudno o jednoznaczne podsumowanie tego, co działo się w mijającym roku na rynkach towarowych. Wystarczy popatrzeć na główne indeksy. Liczony przez The Thmpson Reuters CRB Index tracił od początku roku 4 proc., a Bloomberg Commodity Index zniżkował o 12 proc. To oczywiście odzwierciedlenie różnic w składowych obu indeksów, a sytuacja w poszczególnych grupach towarów była mocno zróżnicowana. Widać to także w wartościach subindeksów. Dla przykładu Bloomberg Energy tracił prawie 23 proc., Bloomberg Agriculture spadał o niemal 9 proc., a Bloomberg Metal zwyżkował o 5 proc.
Budzącym największe zainteresowanie, ze względu na znaczenie dla gospodarki, jest segment surowców energetycznych. Tu mieliśmy do czynienia z przewagą bardzo pozytywnych niespodzianek. Od czasu agresji Rosji na Ukrainę ogromne emocje budziły ceny gazu ziemnego, jednak od początku 2023 r. notowania tego surowca poszły w dół o około 55 proc. w Europie i o ponad 40 proc. w Stanach Zjednoczonych. A co ważniejsze, uniknięto konsekwencji załamania dostaw (głównie do Europy), związanego z wojną rosyjsko-ukraińską i sankcjami z niej wynikającymi. O 55 proc. w dół poszły też ceny węgla. W tych zakresach kryzysu udało się uniknąć, mimo dużych obaw. Nie sprawdziły się również formułowane wcześniej czarne prognozy dotyczące skoku notowań ropy naftowej. Od początku mijającego roku, zarówno w przypadku amerykańskiej WTI, jak i europejskiej Brent, spadki sięgały po około 8 proc. Jeśli nie liczyć okresowego skoku z lipca–września, sytuacja w tym segmencie była bardzo stabilna. Mimo chwilowych większych wahań, przez większą część 2023 r. cena WTI oscylowała wokół 70–73 dolarów za baryłkę, a w przypadku Brent 73–80 dolarów. Co ciekawe, mimo znaczącego wzrostu napięcia geopolitycznego związanego z wojną Izraela z Hamasem i groźbą rozlania się go w regionie, w drugiej połowie grudnia reakcja była niewielka. Przed świętami mieliśmy do czynienia ze zwyżkami po około 3 proc. A przecież całkiem realne stało się w pewnym momencie zawieszenie przez armatorów transportu ropy przez Kanał Sueski i związana z tym konieczność wydłużenia drogi transportu surowca. Podobnie wrażenia nie robiły spekulacje związane z działaniami OPEC+, czyli nie tylko tarciami wokół limitów wydobycia i ich skuteczności, ale także wręcz z zamiarem wycofania się z udziału w kartelu mniejszych producentów, takich jak ostatnio Angola. Czynniki te równoważone były w pewnym stopniu przez obawy związane ze spodziewanym spowolnieniem globalnej gospodarki, a co za tym idzie – zmniejszeniem popytu na ropę.
Ten ostatni czynnik miał zdecydowanie większe znaczenie w rozwoju sytuacji na rynku metali przemysłowych. Tu jednak mieliśmy do czynienia ze sporym zróżnicowaniem tendencji. Z jednej strony cena rudy żelaza zwyżkowała o prawie 16 proc., z drugiej zaś po 44–45 proc. taniały nikiel i kobalt, a aluminium, w zależności od rodzaju, od 5 do 18 proc. Warto również zwrócić uwagę na zniżkującą aż o jedną trzecią cenę palladu i przekraczającą 9 proc. przecenę platyny. Pośrodku tych przeciwstawnych tendencji plasowały się ceny miedzi. Notowania metalu od początku roku zwyżkowały o nieco ponad 2 proc., a kontraktów terminowych o 2,5 proc. Mając na uwadze fakt, że głównym importerem miedzi są Chiny, których gospodarka jest najsłabszym ogniwem w światowej stawce, można ten wynik uznać za nieco zaskakujący. Trzeba jednak pamiętać, że notowania miedzi zaczynały rok na relatywnie wysokim poziomie. W styczniu tonę miedzi wyceniano na ponad 9400 dolarów, czyli tylko o 12 proc. mniej niż wynosi historyczny rekord z marca 2022 r. Tymczasem już pod koniec maja i października 2023 r. cena schodziła poniżej 8000 dolarów, by pod koniec wznieść się na poziom zbliżony do 8500–8600 dolarów. Sytuacja była więc dość zmienna.
Osobny rozdział pisany był w przypadku złota. Od początku roku notowania kruszcu poszły w górę o nieco ponad 13 proc., do 2070 dolarów za uncję, po drodze w pierwszej połowie grudnia bijąc historyczny rekord, wynoszący niemal 2145 dolarów za uncję. Podobnie jak poprzednie rekordy, z maja 2023 r. i marca 2022 r., utrzymał się on bardzo krótko i ostatnie dni roku stały pod znakiem niewielkiej korekty. Ścieżka rozwoju notowań kruszcu wcale nie była jednak prosta. Do maja trwała silna tendencja wzrostowa, rozpoczęta jeszcze w pierwszych dniach listopada ubiegłego roku. Jednak od maja do początku października mieliśmy do czynienia ze zdecydowaną korektą spadkową i powrotem w okolice 1800 dolarów (zniżka o 13 proc.). Dopiero ostatni kwartał przyniósł kontynuację długoterminowej tendencji wzrostowej. Historia tych zmian pokazuje, że do „klasycznych” prawidłowości obowiązujących na rynku złota należy podchodzić w sposób uwzględniający cały splot okoliczności. Prawdą jest, że w długim horyzoncie sprawdza się zasada, że złoto chroni kapitał przed inflacją. Jednak faktem jest, że od wiosny 2020 r. do lipca 2022 r. inflacja silnie rosła, a w tym czasie notowania złota szły zarówno w górę, jak i w dół, a znaczący spadek inflacji w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy nie przeszkadzał zwyżkom cen kruszcu. Do prawidłowej interpretacji tych zjawisk należy włączyć działania Fedu, czyli zaostrzanie polityki pieniężnej, wpływające niekorzystnie na ceny złota. Ruszyły one ponownie w górę, gdy stało się jasne, że kwestią czasu jest zmiana polityki Rezerwy Federalnej na łagodniejszą. W tym kontekście bardzo istotne jest też śledzenie zależności między tendencjami na rynku złota i rentowności obligacji skarbowych oraz kondycji dolara.