S&P 500 po raz jedenasty z rzędu odnotował lipiec na plusie (2,2 proc.). A jak w tych historycznych statystykach wygląda sierpień? Mało jednoznacznie – na przestrzeni ostatniej dekady w czterech przypadkach przyniósł wyraźny zysk, w czterech – spadek, a w pozostałych dwóch – stabilizację. Można powiedzieć, że sierpień to swoisty okres przejściowy przed znanym ze słabej sezonowości wrześniem.
Pewne zawahanie na Wall Street widać było już na pierwszej sesji tegorocznego sierpnia, kiedy to S&P 500 spadł o 1,6 proc. (najmocniej od maja), a pretekstem do tego stał się relatywnie słaby raport z rynku pracy. Rozczarowujące, a na dodatek mocno zrewidowane wstecz dane o zatrudnieniu, za które prezydent Trump obwinił szefową urzędu statystycznego BLS, mogą sygnalizować, że koniunktura w gospodarce stopniowo się schładza. Stopa bezrobocia, choć nadal niska (4,2 proc.), jest o krok od poziomu najwyższego od prawie czterech lat – ewentualny dalszy jej wzrost co prawda skłoniłby Fed do wznowienia obniżek stóp procentowych od września, ale byłby to zarazem kolejny negatywny sygnał.
Na razie zaniepokojenie rynkowe nie trwało jednak długo i już na kolejnej sierpniowej sesji S&P 500 odrobił większość piątkowych strat. Ostatnie lata pokazały, że powtarzające się obawy przed recesją szybko okazywały się przesadne – najwyraźniej zwycięża wiara w to, że tym razem będzie podobnie. Niemniej dość problematyczny sezon roku w połączeniu z wysokimi wycenami akcji na Wall Street może sprzyjać podwyższonej zmienności.