PMI sugeruje, że warto poczekać ze sprzedażą akcji

Oparta na wskaźniku PMI strategia inwestycyjna, która w ostatnich dziesięciu latach przyniosła wyniki znacznie lepsze niż zmiany głównych indeksów warszawskiej giełdy, sugeruje, że nie nadszedł jeszcze czas na pozbywanie się akcji

Publikacja: 09.11.2009 07:07

PMI sugeruje, że warto poczekać ze sprzedażą akcji

Foto: PARKIET

Analiza fundamentalna to pojęcie bardzo obszerne i ogólne. W pierwszej chwili może się kojarzyć choćby z modnymi obecnie rozważaniami na temat tego, czy światową gospodarkę czeka wychodzenie z recesji według schematu U, a może V, L czy W. Ekonomiści zastanawiają się też np., kiedy banki na świecie zaczną zaostrzać politykę pieniężną i na ile spowoduje to wyprzedaż na rynkach akcji.

Pojmowana w taki sposób analiza fundamentalna jest bardzo popularna, ale niekoniecznie jest to jedyny i najbardziej efektywny sposób podejmowania decyzji o kupnie bądź sprzedaży akcji. Największą wadą takiego podejścia jest ogólnikowość rozważań, które często mają się nijak do sytuacji panującej na rynkach. Jedną z alternatywnych i bardziej konkretnych metod zarabiania na analizowaniu czynników fundamentalnych jest obserwacja tzw. wskaźników wyprzedzających koniunktury, do których należy PMI (wskaźnik menedżerów logistyki publikowany dla Polski i innych krajów przez firmę Markit Economics), który na podstawie ankiet wśród przedsiębiorstw obrazuje kondycję przemysłu.

[srodtytul]Prosta strategia[/srodtytul]

Okazuje się, że bazując na odczytach PMI dla Polski, można w łatwy sposób zbudować strategię inwestycyjną, która wygrywa ze strategią „kup i trzymaj”, polegającą na trzymaniu przez cały czas akcji w portfelu. PMI cechuje się bowiem kilkoma cennymi właściwościami. Wskaźnik ten porusza się – podobnie jak gospodarka – w cyklach. Innymi słowy, po fazie wzrostowej następuje nieuchronnie faza spadkowa, i na odwrót.

Chociaż długość tych faz nigdy nie jest identyczna, to obejmują one zazwyczaj wiele miesięcy. Im dłużej trwa np. faza spadkowa i im głębszy jest spadek PMI, tym większe jest prawdopodobieństwo, że wskaźnik w końcu się odbije i przejdzie do fazy wzrostowej (i na odwrót).Teoretycznie wystarczy więc poczekać, aż dana faza będzie mocno zaawansowana, a później dojdzie do silnego odreagowania PMI. Ponieważ wskaźnik ten jest mocno skorelowany z kursami akcji, reszta jest już prosta – wystarczy albo kupić akcje (gdy rozpoczyna się faza wzrostowa PMI), albo się ich czym prędzej pozbyć (gdy zaczyna się faza spadkowa PMI).

W poszukiwaniu konkretnych wskazówek co do momentów zawierania transakcji przeanalizowaliśmy dane od początku 2000 r. (a więc za okres wystarczająco długi, by obejmował dwie dotkliwe bessy i długotrwałą hossę). Co prawda już na pierwszy rzut oka widać, że nie sposób ustalić sztywny przedział wahań PMI (przykładowo na początku br. wskaźnik spadł do wyjątkowo niskiego poziomu), ale jak się okazuje, nie jest to poważna przeszkoda w zbudowaniu strategii inwestycyjnej.

[srodtytul]Kiedy kupować,a kiedy sprzedawać?[/srodtytul]

Z naszej analizy wynika, że akcje w ostatnich dziesięciu latach opłacało się kupować wówczas, gdy spełnione były dwa warunki. Po pierwsze, PMI spadł poniżej 50 pkt, czyli poniżej poziomu, który uznawany jest za granicę oddzielającą recesję od wzrostu w przemyśle. Na pierwszy rzut oka warunek taki wydaje się sprzeczny ze zdrowym rozsądkiem. Przecież według obiegowej opinii akcje należy kupować wtedy, gdy gospodarka jest w świetnej kondycji, a nie kiedy kurczy się produkcja przemysłowa.

W grę wchodzi jednak także dodatkowy warunek naszej strategii, mówiący o tym, że akcje należy kupować tylko wtedy, gdy PMI rośnie od dwóch miesięcy (po tym jak uprzednio znalazł się poniżej 50 pkt). Innymi słowy, kiedy pojawiają się oznaki zatrzymania się tendencji spadkowej w przemyśle.

Dodanie tego warunku sprawia, że akcje kupuje się, gdy gospodarka jest we wczesnym etapie ożywienia i musi upłynąć jeszcze dużo czasu, zanim koniunktura gospodarcza się przegrzeje. Aby strategia inwestycyjna była kompletna, trzeba jeszcze zastanowić się nad tym, kiedy pozbyć się akcji. Także tego rodzaju decyzje można oprzeć na zachowaniu PMI. Analiza danych historycznych sugeruje, że sposób postępowania może być odwrotny niż w przypadku kupna akcji. Wystarczy poczekać do momentu aż PMI po pierwsze znajdzie się powyżej 50 pkt, a po drugie od dwóch miesięcy będzie spadał z tak wysokiego poziomu (przy czym po tych dwóch miesiącach wciąż będzie powyżej 50 pkt). Innymi słowy – pojawią się oznaki tego, że faza wzrostowa w gospodarce osiągnęła punkt kulminacyjny.

[srodtytul]Tylko dla cierpliwych[/srodtytul]

Jak widać, strategię tę trudno polecić inwestorom niemogącym się obyć bez częstego obracania walorami. W minionych dziesięciu latach sygnały do zawarcia transakcji pojawiły się w niej tylko sześć razy: w styczniu 2000 r. (sygnał sprzedaży – na dwa miesiące przed pęknięciem tzw. bańki internetowej), w sierpniu 2001 r. (sygnał kupna – miesiąc przed dnem bessy), w grudniu 2003 r. (sygnał sprzedaży – po pierwszej fali hossy), w maju 2005 r. (sygnał kupna – przed najbardziej długotrwałą fazą poprzedniej hossy), w lutym 2006 r. (sygnał sprzedaży – dwa miesiące przed krachem na rynkach wschodzących) oraz w lutym 2009 r. (sygnał kupna przed ostatnią falą wzrostową).

Dla aktywnych inwestorów strategia ta wydawać się może nudna (trzeba przyznać, że wymaga cierpliwości), ale nie oznacza to, że jest nieefektywna. Aby się o tym przekonać, spójrzmy na historyczne wyniki, zakładając, że transakcje przeprowadzaliśmy pięć dni po zakończeniu miesiąca, którego dotyczył dany sygnał PMI (wskaźnik publikowany jest już na początku kolejnego miesiąca). W przypadku sygnału kupna w całości wypełnialibyśmy portfel akcjami, zaś w przypadku sygnału sprzedaży zamienialibyśmy natychmiast wszystkie walory na gotówkę.

Załóżmy dla uproszczenia, że obracalibyśmy koszykiem akcji zgodnym ze składem indeksu WIG20 (skład portfela nie jest kluczowy dla omawianej strategii – ważne jest jedynie to, by był on na tyle urozmaicony, aby z grubsza odzwierciedlał koniunkturę na rynku akcji).

[srodtytul]PMI pomaga wygrać z rynkiem[/srodtytul]

Jak widać na wykresie, omawiana strategia przyniosłaby w przeszłości wyniki zdecydowanie lepsze od trzymania akcji przez cały czas. Podczas gdy obecnie WIG20 jest na poziomie jedynie symbolicznie wyższym niż na początku 2000 r., to kapitał w naszej strategii urósłby łącznie o 220 proc. Omawiana strategia cechowała się jednocześnie znacznie mniejszą zmiennością wyników.

Co prawda zdarzały się nawet kilkumiesięczne okresy, kiedy strategia zdecydowanie przegrywała z rynkiem (np. nie pozwoliła załapać się na finalną fazę hossy w pierwszej połowie 2007 r.), ale ostatecznie pozwalała chronić kapitał w najbardziej dramatycznych dla warszawskiej giełdy momentach, takich jak ostatni kryzys finansowo-gospodarczy (co nie oznacza, że udało się wyeliminować całe ryzyko – strategia nie pozwoliła uchronić się np. przed krótkotrwałym tąpnięciem w lecie 2002 r.).

Oczywiście nie ma gwarancji, że omawiana strategia równie dobrze będzie się sprawdzała w przyszłości, ale warto zwrócić uwagę, że nieźle poradziła sobie z wyjątkowo burzliwymi wydarzeniami mijającej dekady. Gdyby trzymać się jej wskazań, to obecnie nie ma jeszcze powodów do pozbywania się akcji. Przypomnijmy, że sygnał sprzedaży pojawi się wówczas, gdy PMI najpierw przekroczy poziom 50 pkt, a później przez dwa miesiące będzie spadał.

Obecnie PMI znajduje się dopiero na wysokości 48,8 pkt. Gdyby nawet miał rosnąć w tempie takim jak w październiku (o 0,6 pkt miesięcznie), to samo dotarcie do poziomu 50 pkt zajęłoby mu jeszcze dwa miesiące. Ponieważ w przeszłości nigdy się nie zdarzyło, że wskaźnik zakończył wzrost zaraz po osiągnięciu poziomu 50 pkt (w najgorszym przypadku przekroczył 52 pkt), to wygląda na to, że na fundamentalne sygnały sprzedaży akcji trzeba będzie jeszcze poczekać.

[ramka][b]Większe zyski, mniejsze ryzyko[/b]

Chociaż zdarzały się w przeszłości okresy, kiedy omawiana strategia nie nadążała za rynkiem, to na dłuższą metę bez wątpienia wygrywa ona ze strategią „kupuj i trzymaj”. Ulubiony przez matematyków wskaźnik ryzyka inwestycyjnego, tzw. odchylenie standardowe (obliczane dla miesięcznych stóp zwrotu), w przypadku naszej strategii wyniósł 5,3 proc., podczas gdy w przypadku WIG20 przekraczał 8 proc. Niższe ryzyko (mniejsza zmienność wyników) zostało osiągnięte nawet mimo tego, że strategia przyniosła znacznie większe zyski niż trzymanie akcji bez przerwy.[/ramka]

Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?
Analizy rynkowe
Czy Święty Mikołaj zawita w tym roku na giełdę?