Zaletą minionego roku dla inwestorów były nie tylko dwucyfrowe zyski z akcji. Jako pierwszy rok po gwałtownym kryzysie na rynkach pozwolił on zidentyfikować zarówno te strategie, które się sprawdziły, jak i te, które bezpodstawnie wieszczyły „koniec świata” w oparciu o mało przemyślane rozważania.
W szczególności do tych drugich zaliczyć można powtarzające się nieustannie wywody na temat tego, czy rozpoczęty przed niemal rokiem trend wzrostowy to nowa hossa, czy tylko korekta bessy – nawet jeśli to korekta, to czy oznacza to, że w jej trakcie nie można zarobić na giełdzie, tym bardziej że trwa ona już niemal rok?
[srodtytul]Fundamenty plus wyceny[/srodtytul]
Do grona sprawdzonych strategii zalicza się natomiast podejmowanie decyzji inwestycyjnych na podstawie dwóch elementów: wycen akcji oraz sygnałów płynących z gospodarki. Recepta na sukces w minionym roku w duchu tej strategii (do której regularnie się odwołujemy w naszych analizach) była prosta: wystarczyło wypełnić portfel skrajnie tanimi akcjami w momencie, gdy wskaźniki wyprzedzające koniunktury gospodarczej (takie jak PMI) odbiły się od dna (sytuacja taka miała miejsce na wiosnę 2009 r., czyli niewiele po rozpoczęciu hossy).
Strategia ta sprawdziła się zresztą nie tylko w zeszłym roku. Z dzisiejszej perspektywy widać, że okazała się trafna także jeśli chodzi o sygnały sprzedaży akcji, zanim stan posiadania inwestorów spustoszyła ostatnia bessa. Spadek PMI na jesieni 2007 r. do poziomu najniższego od prawie dwóch lat po długotrwałym boomie, w połączeniu z bardzo wysokimi wycenami akcji trafnie zachęcały do pozbycia się ryzykownych aktywów.Skuteczność omawianej strategii w ostatnich latach sugeruje, by według jej kryteriów oceniać również obecną sytuację. Czy nadszedł już czas na pozbycie się akcji? W ostatnich tygodniach roku wskazywaliśmy, że wskaźnik PMI stopniowo wkracza do strefy niebezpiecznie wysokich odczytów.