Tydzień temu zastanawialiśmy się, czy warto kupować akcje w czasie korekt spadkowych. Przypomnijmy pokrótce wnioski płynące z naszych symulacji w oparciu o dane historyczne: co prawda w 90 proc. przypadków korekty faktycznie są dobrą okazją do kupowania akcji, ale kiedy któraś z nich przeradza się w długotrwałą bessę, skutki takiej strategii mogą być opłakane.
Wskazywaliśmy też, że istnieje „obóz” analityków i inwestorów, którzy z natury odrzucają kupowanie taniejących akcji, ironicznie określając takie postępowanie jako „łapanie spadającego noża”. Co proponują w zamian? Jedno z alternatywnych rozwiązań, tzw. podążanie za trendem (ang. trend following), w istocie sprowadza się do działania zupełnie odwrotnego do strategii obranej przez „łowców okazji” kupujących w czasie korekt spadkowych.
[srodtytul]Kupuj, gdy ceny idą w górę, a nie w dół[/srodtytul]
Chociaż trudno byłoby zliczyć możliwe odmiany strategii podążania za trendem, to ogólna idea jest prosta – akcje należy kupować wtedy, kiedy ich kursy potwierdzają trend wzrostowy (np. przełamując poziom oporu), a czas na ich sprzedaż nadchodzi, kiedy ów trend się załamuje (w wyniku przebicia poziomu wsparcia). Przynajmniej teoretycznie taktyka taka ma na celu zarabianie w czasie hossy i ratowanie zysków przed zgubnym wpływem bessy, np. trwającej od połowy 2007 r. do lutego 2009 r.
W pewnym uproszczeniu podążanie za trendem można określić jako odwrotność „łapania okazji” w czasie korekt spadkowych. Przed tygodniem zastanawialiśmy się, jakie wyniki dałoby kupowanie akcji, gdy WIG spada o 5 proc. od sześciomiesięcznego szczytu, i sprzedawanie, gdy ustanowi nowy sześciomiesięczny szczyt. Jak wskazywaliśmy, strategia ta dawała dobre wyniki w czasie hossy, ale późniejsza bessa całkowicie te zyski zniwelowała.