Indeks WIG już pod koniec kwietnia ustanowił nowy rekord – zanim stało się to modne. Obecnie większość europejskich parkietów może pochwalić się podobnymi osiągnięciami. I choć indeksy z Wall Street dopiero szykują się do pokonania lutowych szczytów, to globalny indeks akcji, wyznaczając właśnie nowy rekord, potwierdził panowanie hossy. Niestety, w przypadku GPW sprawdziło się powiedzenie, że żaden dobry uczynek – w tym przypadku przewodzenie innym giełdom w trudnych czasach – nie pozostaje bezkarny.
Decyzje Trumpa
Ustanowienie 4 czerwca nowego szczytu notowań przez światowy indeks akcji – obejmujący zarówno spółki z rynków rozwiniętych, jak i wschodzących – można uznać za świadectwo siły trendu wzrostowego i dowód na panowanie rynku byka. Trzeba jednak zauważyć, że słabość amerykańskiego dolara miała w tym istotny udział (przykładowo: japoński indeks Topix, liczony w jenach, wciąż nie osiągnął historycznego maksimum, ale w dolarze już tak). Dodatkowo, brak nowych rekordów na Wall Street (indeksowi S&P 500 brakuje ok. 2 proc. do szczytu z 19 lutego) pozostawia pewien niedosyt i może budzić wątpliwości co do trwałości tego globalnego pokazu siły. Tym bardziej że jedną z najważniejszych przesłanek ostatnich wzrostów na rynkach jest przekonanie inwestorów, iż Donald Trump okazał się... cykorem – łagodząc stanowisko niemal w każdej sprawie, którą wcześniej stawiał na ostrzu noża.
Jednym z ostatnich przykładów takiego zachowania było ogłoszenie 50-proc. taryfy celnej na import towarów z Unii Europejskiej, której wejście w życie zostało szybko odroczone (a spadki z piątku 23 maja zostały odrobione już w poniedziałek). To zjawisko zyskało nawet swój akronim – TACO Trade – po tym jak felietonista „Financial Timesa” zauważył, że „Trump Always Chickens Out”.
Problem w tym, że prezydent USA został ostatnio uświadomiony o tym, że rynki rozpoznały ten schemat, co rodzi ryzyko, że reguła zostanie wystawiona na próbę. Na szczęście trwający od dwóch miesięcy zwrot w polityce Donalda Trumpa nie jest wyłącznie uzależniony od jego decyzji. Pokazała to niedawna decyzja Federalnego Sądu ds. Handlu, który zakwestionował podstawę prawną wykorzystywaną przez Biały Dom przy nakładaniu taryf celnych. Choć nie kończy to okresu wojen handlowych (apelacja rządu okazała się częściowo skuteczna), to może wpłynąć na dalsze temperowanie zapędów prezydenta.