W czasie zwyżki liczą się wsparcia

Kolejne sukcesy kupujących akcje w postaci nowych szczytów indeksów GPW nie powinny uśpić czujności. Cały czas warto monitorować poziomy wsparcia, których przebicie kazałoby zrewidować optymizm

Publikacja: 27.03.2010 08:08

W czasie zwyżki liczą się wsparcia

Foto: PARKIET

Ostatni tydzień przejdzie do historii warszawskiej giełdy pod znakiem nowych rekordów trwającej od lutego 2009 r. hossy. Do wspinających się na coraz wyższe poziomy indeksów małych i średnich spółek dołączył wreszcie kapryśny WIG20.

Nowe szczyty cen akcji, poruszając wyobraźnię, wywoływać mogą kilka różnych, czasem sprzecznych reakcji psychologicznych wśród inwestorów. Pierwszy rodzaj reakcji to oczekiwanie jeszcze większych zysków w przyszłości i przyłączanie się do trendu wzrostowego. Drugi rodzaj reakcji zakłada działanie zupełnie odwrotne – oczekiwanie rychłego krachu, bo „przecież dalej kursy nie mogą tak szybko rosnąć”.

Wydaje się, że żadna z tych naturalnych psychologicznych reakcji na nowe szczyty na rynku akcji sama w sobie nie może być podstawą racjonalnej strategii inwestycyjnej, o ile nie towarzyszą jej precyzyjne warunki dodatkowe. Ponieważ każdy trend się kiedyś kończy i zmienia się ostatecznie w trend odwrotny, to bezkrytyczne kupowanie akcji tylko dlatego, że drożeją, prędzej czy później musi mieć bolesne konsekwencje. Z kolei ciągłe zakładanie, że trend zaraz się załamie, na dłuższą metę oznacza utratę okazji inwestycyjnych. Jak znaleźć złoty środek?

[srodtytul]Gra z trendem i ręka na pulsie[/srodtytul]

Racjonalne reguły działania podpowiada analiza techniczna. Pierwsza z tych reguł sugeruje, by nie spisywać przedwcześnie trendu na straty, gdyż często panujące na giełdzie tendencje przerastają wszelkie oczekiwania. Przypomnijmy sobie choćby poprzednią hossę. Czy w 2003 r. ktoś mógł przypuszczać, że rynek byka będzie z małymi przerwami trwał aż do połowy 2007 r.? Z kolei ilu analityków zapowiadało, że późniejsza bessa będzie pogrążała ceny akcji aż do lutego 2009 r.?

Druga reguła mówi, że o ile warto przyłączać się do trendu (ponieważ są większe szanse na to, że będzie trwał, niż na to, że się załamie), o tyle jednak cały czas powinno się być przygotowanym na wycofanie się z rynku, jeżeli zostaną spełnione warunki pozwalające uznać, że ów trend się skończył. Jeśli zabraknie gotowości do pozbycia się akcji w momencie wygenerowania sygnałów sprzedaży, ryzykuje się katastrofę finansową na miarę ostatniej bessy.

Jak te kluczowe zasady wdrożyć do oceny sytuacji na całym rynku akcji? Podstawowym warunkiem jest skoncentrowanie się na takim wskaźniku ogólnej koniunktury, który porusza się w cyklicznych trendach, nie dając przy tym błędnych sygnałów. Wydaje się, że spośród głównych indeksów GPW warunek ten najgorzej spełnia WIG20, który paradoksalnie jest obiektem największego zainteresowania (co po części uzasadnia jego rola jako instrumentu bazowego dla kontraktów terminowych).

W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy zdarzyły się dwa bardzo poważne błędne sygnały techniczne wygenerowane na wykresie tego indeksu. Zarówno w lipcu 2009 r., jak i w połowie lutego tego roku przebicie przez WIG20 poprzednich średnioterminowych dołków całkowicie błędnie sugerowało, że doszło do załamania trendu wzrostowego (w pierwszym z wymienionych przypadków WIG20 utworzył na dodatek poważaną przez analityków technicznych formację głowy z ramionami, która również okazała się całkowicie nietrafioną koncepcją).

Skoro WIG20 najwyraźniej słabo nadaje się do roli wyznacznika technicznej sytuacji na rynku (co nie dziwi, skoro notowaniami tego obejmującego garstkę spółek indeksu regularnie wstrząsają podejrzane operacje na fixingu czy też transakcje arbitrażystów z rynku terminowego), to jaki inny wskaźnik lepiej wywiązuje się z tego zadania? Od pewnego czasu „promuję” indeks sWIG80, który dzięki temu, że obejmuje cztery razy więcej firm niż WIG20 (wbrew nazwie niekoniecznie są to tylko małe spółki), daje lepszy obraz tego, co dzieje się na szerokim rynku.

Skoro mamy już indeks, który można traktować z grubsza jako wyznacznik długoterminowej koniunktury (sWIG80 nie poddał się wspomnianym błędnym sygnałom technicznym wygenerowanym na wykresie WIG20), to teraz czas pomyśleć nad narzędziem, które pozwoliłoby wskazać warunki, których spełnienie byłoby równoznaczne z załamaniem się długoterminowego trendu wzrostowego.

[srodtytul]Linia obrony wskaże kierunek?[/srodtytul]

Przykładem takiego narzędzia jest obliczana przez nas tzw. ruchoma linia obrony (patrz ramka). Jak widać na wykresie, od początku hossy sWIG80 cały czas znajduje się powyżej poziomu tej linii (tego samego nie da się powiedzieć ani o WIG20, ani też o WIG, który w lutym na krótko przebił linię). Widać więc, że musiałoby się stać coś dramatycznego, by wskaźnik ten został przebity i doszło tym samym do spełnienia warunków, które kazałyby obwieścić koniec hossy.

Linię obrony jako wyznacznik hossy i bessy uwiarygodniają wydarzenia z czasów poprzedniego długotrwałego trendu wzrostowego. Weźmy przykładowo pod uwagę okres od czerwca 2006 r. do połowy 2007 r. W tym czasie sWIG80 urósł o 180 proc., zanim doszło do załamania się hossy. Indeks znajdował się niemal przez cały ten czas powyżej linii obrony. Błędny sygnał pojawił się tylko raz – w marcu 2007 r., ale szybko został anulowany. Kiedy sWIG80 kolejny raz znalazł się poniżej linii obrony (w lipcu 2007 r.), był to trafny sygnał ostrzegawczy, skłaniający do szybkiego pozbywania się akcji, nie tylko małych spółek.

Obecnie sWIG80 znajduje się ponad 10 proc. powyżej linii obrony, przebiegającej na wysokości dołka lutowej korekty spadkowej (11 108 pkt). Ewentualna fala spadkowa musiałaby być więc wyjątkowo silna, by spełniony został warunek pozwalający obwieścić koniec hossy. Dotąd największa korekta spadkowa sWIG80 wyniosła 8 proc. (na przełomie sierpnia i września 2009 r.).

[ramka][b]Kiedy przesuwamylinię obrony?[/b]

Zasady obliczania monitorowanej przez nas linii obrony są proste. Jej poziom jest wyznaczany przez dołek ostatniej korekty spadkowej. Oczywiście o tym, jaki był dołek korekty, wiadomo dopiero w momencie, gdy indeks ustanawia nowy szczyt trendu, tak więc dopiero wtedy przesuwamy linię na nowy, wyższy poziom. Jest jednak jeden dodatkowy warunek – korekta musiała wynieść co najmniej 2 proc., by linia mogła zostać przesunięta (pod uwagę bierzemy wyłącznie kursy zamknięcia). Parametr 2 proc. jest dobrany przez nas arbitralnie, tak by wskaźnik nie był wrażliwy na mało istotne wahania indeksu.

[b]Wskaźnik zazwyczajsię sprawdza[/b]

Ponieważ nie istnieje idealny wskaźnik niedający jakichkolwiek błędnych sygnałów, to zdarzają się one niestety także w przypadku obliczanej przez nas linii obrony. Na szczęście na wykresie sWIG80 pojawiają się bardzo rzadko, a poza tym bardzo szybko można rozpoznać, że były to błędne sygnały (staje się to jasne już w momencie, kiedy indeks odrabia całe straty i ustanawia nowy szczyt. To pozwala w miarę szybko ponownie wypełnić portfel akcjami).

[b]Optymizm na rynkujest umiarkowany[/b]

Linia obrony może odgrywać jeszcze inną rolę – wskaźnika ryzyka inwestycyjnego. Kiedy sWIG80 mocno oddala się w górę od linii (możliwe jest to wówczas, gdy indeks rośnie przez dłuższy czas bez większej korekty), oznacza to automatycznie, że odpowiednio większy musiałby być później spadek, by doszło do przebicia linii (tym samym większe byłyby straty). Kiedy w końcu sierpnia ub.r. odchylenie sWIG80 od linii obrony sięgnęło wyśrubowanego poziomu 27 proc., okazało się to zapowiedzią wyczerpania się potencjału wzrostowego na kolejne pół roku. Obecnie odchylenie znajduje się na umiarkowanym poziomie kilkunastu procent. [/ramka]

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?