Wstęp do właściwej korekty czy raczej chwilowa zadyszka?

Od trzech tygodni WIG20 stoi właściwie w miejscu. Obawy związane z wykupieniem i silnymi dywergencjami na razie potwierdzają się w niewielkim stopniu. Czy oznacza to, że znów górą będą optymiści, czy może odwrócenie trendu musi zabrać nieco więcej czasu? Poniżej przedstawiamy argumenty zarówno za tym, że mamy do czynienia z tzw. fazą dystrybucji akcji (poprzedzającą silniejsze spadki), jak i z fazą akumulacji (poprzedzającą ustanowienie nowych rekordów hossy)

Publikacja: 23.10.2010 08:48

Tomasz Hońdo, Parkiet

Tomasz Hońdo, Parkiet

Foto: PARKIET

[srodtytul]DYSTRYBUCJA [/srodtytul]

[srodtytul]Głowa z ramionami?[/srodtytul]

Tydzień temu obszernie pisałem o negatywnych dywergencjach widocznych na wykresie popularnego wskaźnika technicznego RSI. W pewnym stopniu obawy te (negatywne dywergencje polegają na tym, że kolejne szczyty RSI są położone coraz niżej, podczas gdy szczyty WIG20 – coraz wyżej) znalazły już potwierdzenie – w najgorszym momencie minionego tygodnia (w środę) WIG20 był o 1,4 proc. poniżej poziomu z końca poprzedniego tygodnia.

Trudno mówić jednak o tym, że tak niewielka przecena wypełniła potencjał spadkowy wynikający z negatywnych dywergencji, które dotąd „gwarantowały” zawsze przynajmniej kilkutygodniową, znacznie głębszą korektę. Jak pisaliśmy wcześniej, zgodnie z historycznymi zależnościami, zniżka WIG20 od szczytu powinna w takich warunkach wynieść od 6 do kilkunastu procent. Na razie w najgorszym momencie korekta sprowadziła notowania o niespełna 3 proc. w dół.

Być może po prostu potrzeba więcej czasu na to, by sytuacja dojrzała do przesilenia. Fakt, że w czwartek WIG20 zdecydowanie odbił się od dna, wcale nie musi jeszcze oznaczać, że niedźwiedzie na dobre zrezygnowały z prób odwrócenia trendu. Wciąż istnieje ryzyko ukształtowania się złowieszczej formacji głowy z ramionami (lewe ramię do szczyt z 5 października, głowa to szczyt z 13 października, kwestia prawego ramienia nie jest jeszcze rozstrzygnięta). Gdyby w najbliższych dniach WIG20 sforsował ostatnie dwa dołki (2616 i 2609 pkt), byłoby to równoznaczne z pełnym ukształtowaniem się formacji i zgodnie z teorią zapowiadałoby zniżkę przynajmniej w okolice 2550 pkt.

[srodtytul]Słabość szerokiego rynku[/srodtytul]

Podczas gdy w przypadku WIG20 zastanawiać się można nad tym, czy mamy do czynienia z dystrybucją czy akumulacją, to sytuacja na wykresie kojarzonego z małymi spółkami indeksu sWIG80 nie budzi wątpliwości co do tego, że korekta spadkowa trwa w najlepsze. Wskaźnik ten jest na poziomie ponad siedmiotygodniowego minimum.

Co gorsza, we wtorek wybił się z impetem w dół z kanału spadkowego, w jakim podążał od połowy września. Dopóki indeks przebywał w tym lekko nachylonym kanale, można było jeszcze zakładać, że jest to zwykła zadyszka. Wybicie w dół oznacza jednak przyspieszenie fali spadkowej. Indeks utorował sobie drogę do dołków z sierpnia. Nawet sprawujący się mocniej indeks mWIG40 (kojarzony ze średniej wielkości firmami) sforsował linię trendu zwyżkowego i znalazł się najniżej od początku miesiąca. Czy w takiej sytuacji można upierać się przy stwierdzeniu, że na szerokim rynku wszystko jest pod kontrolą byków?

[srodtytul]Sezon wyników i co potem?[/srodtytul]

Można odnieść wrażenie, że argumenty pesymistów opierają się wyłącznie na analizie technicznej, ale jest ono mylne. Do ostrożności skłania nieco przewrotny sposób traktowania trwającego sezonu publikacji wyników amerykańskich spółek. Jak uczy doświadczenie, w tym roku za każdym razem szczyt ekscytacji inwestorów dobrymi wynikami przypadał na drugą połowę miesiąca następującego po kwartale, którego dotyczyły owe wyniki. W takich warunkach rodziły się poprzednie korekty na GPW: w styczniu, kwietniu oraz lipcu. Właśnie mamy drugą połowę miesiąca, więc czas na akcję ze strony niedźwiedzi?

[srodtytul]AKUMULACJA [/srodtytul]

Liczą się wsparciaOptymiści mają w zanadrzu bardzo poważny argument – skoro jeszcze niedawno WIG20 ustanawiał rekordy hossy i jest ciągle o krok od nich, to nie ma wątpliwości co do tego, że w perspektywie długoterminowej mamy trend wzrostowy. W tym roku siła owej tendencji zawsze prędzej czy później zdobywała przewagę nad krótkoterminową presją ze strony sprzedających.

Założenie to stałoby się nieaktualne dopiero po przebiciu odpowiednio istotnych poziomów wsparcia, ale na razie perspektywa taka wydaje się zupełną abstrakcją. Pierwszy ważny dla losów hossy poziom znajduje się dopiero na wysokości sierpniowego dołka (2393 pkt).

To oczywiście rozważania o bardziej długoterminowym (wielomiesięcznym) horyzoncie, ale nawet w krótszym terminie posiadacze akcji mają poważny argument. Jest nim fakt, że WIG20 na razie skutecznie broni się przed spadkiem poniżej 2600 pkt. Znaczenie tej bariery wynika nie tylko z jej „okrągłego” charakteru, ale także z faktu, że właśnie na tej wysokości leży szczyt z kwietnia (dokładnie – 2604 pkt) pełniący obecnie rolę wsparcia.

[srodtytul]Pozytywne dane górą[/srodtytul]

W gospodarce światowej pozytywne informacje wciąż dominują nad negatywnymi. Końcówka minionego tygodnia przyniosła szereg publikacji potwierdzających tę tezę. W czwartek dowiedzieliśmy się, że wskaźnik PMI dla przemysłu strefy euro wreszcie odbił się po dwumiesięcznej zniżce i utrzymuje się grubo powyżej kluczowego poziomu 50 pkt. W piątek z kolei inwestorzy poznali odczyt indeksu instytutu Ifo, obrazującego nastroje niemieckich przedsiębiorców. Podstawowy indeks skoczył do 107,6 pkt, co jest poziomem najwyższym od maja 2007 r. Co jeszcze ważniejsze, w górę poszedł także subindeks obrazujący oczekiwania, który do tej pory pozostawał w tyle za subindeksem wyrażającym oceny aktualnej sytuacji.

Namacalnym potwierdzeniem poprawy koniunktury są wyniki amerykańskich spółek. Mimo kilku „wpadek”, pozytywne niespodzianki względem prognoz analityków zdecydowanie dominują nad negatywnymi niespodziankami. Obecnie – po podaniu wyników ok. 1/4 firm z S&P 500 – tych pierwszych jest aż 106, tych drugich zaledwie 17. Łącznie wzrost opublikowanych już zysków przekracza 50 proc. r/r.

[srodtytul]Nie ma objawów niebezpiecznej euforii[/srodtytul]

Przyglądając się wykresowi wskaźnika nastrojów amerykańskich analityków autorstwa firmy Investors Intelligence, trudno odnieść wrażenie, że optymizm płynący z ich raportów sięgnął tak niebezpiecznie dużych rozmiarów, jak np. przed lutową lub kwietniową korektą spadkową. Wskaźnik Bull/Bear (relacja odsetka byków do odsetka niedźwiedzi wśród analityków) wynosi dopiero 2,05, podczas gdy przed wspomnianymi korektami przekraczał 3.

Paradoksalnie, gdyby posługiwać się językiem analizy technicznej, można by powiedzieć, że niedawne przebicie przez wskaźnik lokalnego sierpniowego maksimum (ok. 1,50) dopiero otworzyło drogę do zwyżki ku znacznie wyższym poziomom. Trudno w tej sytuacji upierać się przy tezie, że nie ma już miejsca do dalszej poprawy nastrojów, podobnie jak w kwietniu czy styczniu.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?