Czy tak będzie z EUR/PLN, gdy w lipcu mamy rzeczywiście niewielkie oscylacje? Złoty nie zareagował zbytnio na zaskakujący ruch RPP na początku miesiąca (obniżkę stóp) i „gołębie” komentarze prezesa Glapińskiego. Polska waluta bardziej skorzystała na wzroście zainteresowania ryzykownymi aktywami, które, co ciekawe, ma miejsce w sytuacji, kiedy teoretycznie powinno być bardziej nerwowo, gdyż z początkiem sierpnia wiele krajów doświadczy skutków wyższych taryf celnych nałożonych przez Donalda Trumpa na „nieuczciwych” partnerów handlowych USA.

Albo zatem rynki liczą na to, że jakieś kompromisowe porozumienia uda się zawrzeć w nadchodzących dniach, albo wydaje im się, że korzystnie rozegrają strategię TACO (skrót od angielskich słów – Trump zawsze tchórzy). W takiej sytuacji USA dadzą znów kilka tygodni czasu na negocjacje, mając świadomość, że od wysokich ceł osłabiających de facto potencjał gospodarczy swojego partnera handlowego, lepsza jest dobra umowa.

W środę po południu za euro płacono 4,25 zł, co oznacza, że wsparcie przy 4,23 zł dalej się skutecznie broni. Niewykluczone jednak, że już końcówka lipca przyniesie jednak jakieś podbicie zmienności. Jej skutkiem może być słabszy złoty. A dolar? Sekretarz Bessent wyraźnie uciął rynkowe spekulacje co do możliwego odwołania szefa Fedu przez Trumpa. To jednak za mało, aby zatrzymać przecenę amerykańskiej waluty.