Czy w dzisiejszym świecie można odebrać własność obywatelowi? Naturalnie, że można, i to nie za czyny niezgodne z prawem, ale dlatego że ktoś inny był rozrzutny, nieprzewidujący czy nawet lekkomyślny. Na Cyprze oszczędności wielu ludzi zostały przejęte dla uratowania państwowej kasy. W polskim systemie prawnym także można odebrać własność – nawet w sytuacji, w której rynek kapitałowy jest nadzorowany, na jego straży stoją właściwe organy, a poszanowanie własności jest normą konstytucyjną.
To nie przypadek
Z taką sytuacją mamy do czynienia w przypadku mniejszościowych akcjonariuszy spółki CEDC – producenta alkoholi. Wersja oficjalna jest prosta – spółka działająca w oparciu o prawo Delaware (USA) znajduje się w trudnej sytuacji finansowej i korzystając z zapisów prawa amerykańskiego, składa wniosek o reorganizację na podstawie rozdziału 11 Kodeksu Stanów Zjednoczonych Ameryki. W przypadku zatwierdzenia przez sąd zaproponowanego przez spółkę planu naprawczego wszystkie dotychczasowe istniejące akcje zwykłe zostaną anulowane, ich posiadacze pozostaną pozbawieni swoich praw majątkowych, a spółka wyemituje nowe akcje dla Roust Trading – akcjonariusza większościowego.
Gdyby ktoś kupił jakieś dziwne akcje na dziwnej platformie internetowej regulowanej przepisami jakiegoś dziwnego kraju, to próba obciążenia wyłącznie inwestora byłaby zrozumiała.
Wszystko dzieje się w świetle prawa amerykańskiego i zgodnie z jego regułami – ale czy zgodnie ze standardami przyjętymi w Polsce? I czy zgodnie z powszechną percepcją inwestorów, że na rynku polskim obowiązują polskie przepisy? Że przejęcie spółki wymaga wezwania skierowanego do pozostałych akcjonariuszy? Że jeśli spółka jest cokolwiek warta, to ta wartość powinna być podzielona pomiędzy akcjonariuszy stosownie do ich udziału w kapitale? Trzeba pamiętać, że ta sprawa może zadecydować o wizerunku polskiego rynku kapitałowego – i postrzegania przez polskich inwestorów ofert lokowanych przez podmioty zagraniczne na polskim rynku.
Oczywiście nie jest przypadkiem, iż jakaś spółka jest zarejestrowana pod prawem stanu Delaware, na Cyprze, w Luksemburgu czy też w innym jeszcze kraju, a notowana w Polsce. Można powiedzieć, że w prospekcie emisyjnym zapisane są czynniki ryzyka, że inwestorzy są poinformowani zgodnie z obowiązującymi przepisami. Widziały więc gały, co brały – wiadomo było bowiem, że spółka jest zagraniczna. Ale czy można oczekiwać od drobnych inwestorów, że będą zlecać analizy czynników ryzyka prawnych związanych z systemami prawnymi, według których działają spółki oferujące papiery wartościowe w Polsce i notujące swoje akcje na GPW w Warszawie? Inwestorzy prawdopodobnie zdają sobie sprawę z niedogodności związanych z rejestracją spółki w innym porządku prawnym, jak np. WZA poza Polską, ale raczej nie wyobrażają sobie, że można ich pozbawić prawa własności. Zwłaszcza że spółka pochodzi z USA, a nadzór amerykański jest postrzegany jako bardzo efektywny.