Rezerwa Federalna z początkiem stycznia zacznie wygaszać trzecią rundę programu ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej (QE). Wbrew ostrzeżeniom części ekonomistów, nie zmusiła jej do tego inflacja, która wciąż pozostaje zdecydowanie poniżej celu. Jak to możliwe?
Ja na ilościowe łagodzenie polityki pieniężnej patrzę nieco inaczej, niż większość ekonomistów, więc nie dziwi mnie, że nie doprowadziło ono do wybuchu inflacji. Program QE ma na celu przede wszystkim zwiększenie płynności w systemie finansowym, który wciąż jest w słabej kondycji. To jest zresztą główne zadanie Rezerwy Federalnej, która jest prywatną korporacją, należącą do banków. Jej inne zadania, takie jak wspieranie gospodarki czy kontrolowanie inflacji, mają drugorzędne znaczenie. Zwłaszcza, że Fed niewiele może w obecnej sytuacji zrobić, żeby podbić inflację i tempo wzrostu gospodarczego.
Jak to? Przecież w ostateczności, gdyby nie działały inne narzędzia, Fed może rozrzucać pieniądze z helikoptera - jak powiedział niegdyś żartem obecny przewodniczący Fedu Ben Bernanke, cytując Friedmana.
Mam na myśli "zdrową" inflację, ciągniętą przez popyt, która idzie w parze ze wzrostem gospodarki. Sam przewodniczący Fedu Ben Bernanke kilkakrotnie przyznał, że nie może obecnie zrobić wiele, aby pobudzić gospodarkę. Może jedynie zapobiegać deflacji i w tej mierze, w jakiej to robi, można mówić, że podbija inflację. Ale nie jest w stanie kontrolować jej do tego stopnia, żeby np. przyspieszyła z 1 do 2 proc.
Jak w świetle tego, co powiedział pan o celach Fedu, należy rozumieć to, że jego komunikaty są pełne odniesień do gospodarki?