[[email protected]][email protected][/mail]
[srodtytul]ARGUMENTY ZA KONTYNUACJĄ TRENDU WZROSTOWEGO[/srodtytul]
Jeśli spojrzymy na wykres WIG z ostatnich kilku tygodni, to dojdziemy do wniosku, że doszło na nim do dramatycznych wydarzeń. Gwałtowne wybicie w dół na początku stycznia z trwającej przez większość grudnia konsolidacji zachwiało sytuacją techniczną. Jeśli jednak spojrzymy na ten sam wykres, ale obejmujący nie kilka tygodni, lecz wiele miesięcy, to okaże się, że ów dramatyzm praktycznie znika. W skali całej hossy rozpoczętej w lutym 2009 r. ostatnia przecena jest trudnym do zauważenia epizodem, jakich do tej pory było wiele. Styczniowe tąpnięcie o 3,3 proc. ze statystycznego punktu widzenia jest wydarzeniem niemającym żadnego znaczenia dla hossy. W dotychczasowej historii obecnej długoterminowej zwyżki pojawiło się już 8 korekt spadkowych o zasięgu 2–4 proc. (czyli porównywalnych do tej ostatniej), po których WIG bez problemu odrabiał straty i sięgał nowych szczytów.
Zwolennicy założenia mówiącego, że i tym razem prędzej czy później zobaczymy nowe maksima, mogą argumentować, że skoro do tej pory trend wzrostowy wydobywał się z poważnych opresji (nie zatrzymała go nawet eskalacja kryzysu finansowego na obrzeżach strefy euro), to dlaczego tym razem miałoby być inaczej? Na myśl przychodzi tu znana giełdowa reguła mówiąca, że do zakończenia i odwrócenia?trendu potrzeba czynników o wiele silniejszych niż te, które sprzyjają jego kontynuacji.
Optymiści mają też w zanadrzu argument płynący z analizy technicznej. Ostatnia korekta nie jest istotna dla długoterminowego trendu także z tego powodu, że nie doprowadziła do przebicia istotnego w takiej perspektywie czasowej poziomu wsparcia. Obecnie za taką barierę uznać można dołek z końca listopada ub.r. (45 284 pkt) wyznaczający koniec poprzedniej korekty spadkowej, która sprowadziła WIG o 5,1 proc. w dół. Poziom ten pokrywa się na dodatek z lokalnymi minimami mniejszych korekt spadkowych z października ub.r., co zwiększa jego znaczenie. Ewentualne sforsowanie owego wsparcia sprowadziłoby WIG do poziomu najniższego od połowy września (czyli od 4 miesięcy z obecnego punktu widzenia), a to już byłoby niepokojące dla losów hossy. Na razie jednak trudno zakładać, by właśnie taki pesymistyczny scenariusz rozwoju wydarzeń miał największe szanse na realizację, skoro na dłuższą metę mamy nadal trend wzrostowy.