Początek października upływa inwestorom na warszawskim parkiecie w atmosferze obaw przed pogłębieniem dołków trendu spadkowego. W trakcie wczorajszej sesji WIG20 tracił nawet ponad 4?proc., osuwając się poniżej poziomu 2100 pkt i strasząc perspektywą szybkiego dojścia do 2000 pkt. Mocno ciążyły indeksowi zwłaszcza kursy akcji spółek surowcowych, z PKN Orlen i KGHM na czele. Indeks WIG-Surowce opadł do nowego rekordowo niskiego poziomu w swojej krótkiej giełdowej historii (jest obliczany od lutego).
Nowe minimum
Co prawda do końca dnia notowania odrobiły część strat, ale zniżka o 2,6 proc. i tak okazała się wystarczająco duża, by WIG20 pozostał poniżej 2100 pkt i ustanowił nowe minimum tendencji zniżkowej. Od kwietniowego rekordu hossy stracił już prawie 29 proc. Sygnałów poprawy trudno wypatrywać na wykresach pozostałych indeksów GPW. Zarówno mWIG40, jak i sWIG80 mogą w każdej chwili zaatakować położone w pobliżu poziomy wsparcia.
Impuls do niekorzystnego rozwoju wydarzeń nadszedł jeszcze w poniedziałek z Wall Street. Tamtejsi inwestorzy jakby na przekór optymistom nie tylko zignorowali lepszy od oczekiwanego odczyt wskaźnika ISM obrazującego kondycję amerykańskiego przemysłu (ignorowanie pozytywnych informacji to zwykle objaw charakterystyczny dla bessy), ale co?gorsza popchnęli indeks S&P 500 ku nowym minimom. Z punktu widzenia analizy technicznej doszło tam do fatalnego dla posiadaczy akcji rozstrzygnięcia. O ile od połowy sierpnia S&P 500 tkwił w tzw. formacji prostokąta (chwilami stwarzając nawet nadzieję na energiczne odbicie), o tyle w poniedziałek indeks z impetem wybił się w dół z tej formacji. Gdyby opierać się na teorii sugerującej, że zasięg ruchu następującego po wybiciu z prostokąta powinien być równy wysokości tej formacji, to teraz należałoby oczekiwać spadku S&P 500 do ok. 1020 pkt. Co ciekawe, niemal idealnie na tym właśnie poziomie znajduje się dołek z lipca 2010 r., stanowiący obecnie kluczowe wsparcie. Wczoraj po zwyżce w ostatniej godzinie S&P 500 zyskał 2,3 proc.
Docelowo 1800–1900 pkt?
Co realizacja negatywnego scenariusza oznaczałaby dla GPW? Łatwo wyobrazić sobie spadek WIG20 przynajmniej w okolice 1800–1900 pkt, czyli do poziomów poprzednio notowanych jeszcze w połowie lipca 2009 r. Oczywiście to jedynie szacunek minimalnego zasięgu przeceny, bo trendy spadkowe na warszawskim parkiecie w przeszłości już nieraz przerosły wszelkie oczekiwania. Głębokość zniżki będzie zależała od tego, jak znacznego spowolnienia światowej gospodarki (a przez to i polskiej) będą się obawiać inwestorzy.
Pole do dalszej przeceny
Do myślenia daje fakt, że żaden z poprzednich trzech rynków niedźwiedzia na GPW (październik 2007–luty 2009, marzec 2000–wrzesień 2001, marzec 1998–październik 1998) nie dobiegł końca, zanim roczna zmiana WIG20 (wskaźnik poruszający się w trendach podobnych do tych widocznych na wykresach danych gospodarczych) spadła co najmniej do ok. minus 40 proc. Obecnie wynosi „dopiero" minus 20 proc., co sugeruje, że jest jeszcze miejsce do dalszej przeceny akcji. W przypadku amerykańskiego S&P 500 roczna zmiana dopiero teraz znalazła się pod kreską, co jest odpowiednikiem sytuacji ze stycznia 2008 r. oraz listopada 2000 r. – w obu tych przypadkach wówczas daleko było jeszcze do końca bessy. Do tych mało optymistycznych wniosków dochodzi jeszcze zła sława, jaką cechował się w przeszłości październik. W trakcie wszystkich wymienionych trzech rynków niedźwiedzia ten kojarzony z krachami miesiąc przynosił pogłębienie dołków (najbardziej dramatyczny był rozwój wydarzeń w październiku 2008 r., kiedy WIG20 runął o 23 proc.). Jedynym pocieszeniem jest to, że w 1998 r. nowo ustanowione jesienne minima okazały się twardym dnem trendu spadkowego.