Małe spółki atakują dołek trendu spadkowego

Fala przeceny sprowadziła indeks sWIG80 do wrześniowego minimum. Czy wsparcie wytrzyma, czy rozpocznie się kolejny etap bessy na GPW?

Aktualizacja: 24.02.2017 03:06 Publikacja: 26.11.2011 00:11

Małe spółki atakują dołek trendu spadkowego

Foto: GG Parkiet

Ostatni gwałtowny powrót złych nastrojów na rynki akcji, zarówno w Polsce, jak i w USA, skłania mnie do przywołania analizy z końca października. Nie tylko by pokazać, że ówczesne wnioski okazały się słuszne, ale też aby w tym kontekście poszukać odpowiedzi na pytania dotyczące dalszych losów cen akcji.

Otóż w  końcu października, czyli miesiącu, który na Wall Street był najlepszy od lat, zastanawiałem się, co może oznaczać, że podczas gdy amerykański S&P 500 powrócił wtedy do poziomów sprzed sierpniowej paniki (a technologiczny Nasdaq 100 nawet zbliżył się do szczytu hossy), to kursy akcji małych spółek na warszawskiej giełdzie z wielkim trudem odbijały się dopiero od dołków. Przekonywałem wtedy, że słaba reakcja na naszym rodzimym szerokim rynku akcji na hurraoptymizm za oceanem nie wróży niczego dobrego. Choćby dlatego, że w przeszłości trwałe hossy na GPW zaczynały się w warunkach wyskoku siły relatywnej gromadzącego głównie małe spółki sWIG80 względem S&P 500 do przynajmniej kilkumiesięcznych maksimów. A w końcu października rzeczywistość była taka, że zamiast sięgać maksimów, siła relatywna była bliska ustanowienia kilkuletniego dołka.

Histeryczne wahania w USA

„Wiara w to, że analiza wykresów amerykańskich indeksów ma większą moc prognostyczną niż naszych rodzimych wskaźników, niekoniecznie jest poparta dowodami" – te słowa z końca października warto powtórzyć jeszcze raz, bo ostatnie wydarzenia znów idealnie do nich pasują. Październikowy wyskok S&P 500 i przełamanie poziomu oporu na wysokości szczytów z sierpnia–września okazały się błędnym sygnałem. W mijającym tygodniu indeks w tempie przypominającym sierpniową panikę cofnął się głęboko poniżej zdobytego wcześniej oporu, kierując się dla odmiany ku dołkom trendu spadkowego. Wspomniany Nasdaq 100, który kusił inwestorów perspektywą ataku na szczyty hossy, znów gwałtownie odbił się od tego oporu –  trzeci raz w tym roku! Na marginesie warto przypomnieć, że poprzednio atak na opór odbywał się?praktycznie w przededniu sierpniowego krachu.

Wobec tego kolejny już raz w historii niewzruszenie inwestorów na GPW histerycznymi zmianami nastrojów na Wall Street okazało się słuszne, skoro np. sWIG80 nie wytworzył podobnego błędnego sygnału. Nasz rodzimy indeks nawet nie próbował atakować lokalnych szczytów z końca sierpnia, których sforsowanie przyszło S&P 500 tak łatwo. Zdecydowanie za łatwo.

Czy skoro teraz, kiedy już polscy inwestorzy „pokazali" Amerykanom, kto ma rację, przywracając niejako równowagę między oboma rynkami, można wreszcie wróżyć poprawę nastrojów na giełdach? Niestety trudno przyjąć takie optymistyczne założenie, patrząc na to, co się właśnie dzieje na wykresie cieszącego się po ostatnich wydarzeniach sporą renomą prognostyczną indeksu sWIG80. Wskaźnik, który w pewnym przybliżeniu obrazuje kondycję całego szerokiego rynku, w piątek zaatakował kluczowy poziom wsparcia, jakim jest wrześniowy dołek bessy (8483 pkt). Jeśli w najbliższych dniach wsparcie to na dobre pęknie, trzeba będzie obwieścić kolejną fazę trendu spadkowego.

Czekając na przełom

Chyba nie trzeba długo tłumaczyć, że z takim scenariuszem wiązałaby się groźba ponownego rozkręcenia się spirali przeceny na GPW. Nie byłby to jednak scenariusz zaskakujący w świetle tego, co pisałem w ostatnich tygodniach, wskazując, że nie zostały jeszcze spełnione różnorodne warunki fundamentalne, by bessa mogła zamienić się w hossę. W przeszłości prawdopodobieństwo kontynuacji trendu spadkowego gwałtownie malało dopiero wraz ze spadkiem stóp procentowych do kilkunastomiesięcznych minimów i wraz ze ziszczeniem się dyskontowanej wcześniej przez inwestorów recesji w przemyśle i znacznego spowolnienia wzrostu PKB. Te warunki ciągle nie są jeszcze spełnione.

Na szczęście gdzieś w oddali tli się światełko. Niezależnie od wymienionych warunków znaleźć można już teraz pewne argumenty za tym, że jeśli nadejdzie kolejny etap bessy, to będzie to już etap finalny, po którym nadejdzie hossa konsumująca?dwucyfrowy potencjał wynikający z wyjątkowo atrakcyjnych wycen akcji. Takim argumentem jest choćby to, że w razie nadejścia kolejnej fali przeceny roczna dynamika sWIG80 runęłaby zapewne w pobliże historycznych minimów. Wynosi ona na razie około -30 proc., podczas gdy w przeszłości spadek zatrzymywał się ok. od -38 proc. (w 2001 r.) do -66 proc. (w 1998 r.). Gdyby sWIG80 spadł np. o 10 proc., to licząc względem szczytów hossy z początku roku, roczna dynamika runęłaby poniżej minus 40 proc., a to wyglądałoby już całkiem „okazale" na tle historii. Być może wraz z zanotowaniem tak przygnębiająco niskiej dynamiki spełnione zostałyby też wymienione wcześniej warunki fundamentalne.

Będzie nerwowo

W pewnym stopniu potwierdzeniem tego są wnioski płynące z analizy S&P 500. Jakkolwiek jakość sygnałów technicznych na wykresie tego indeksu pozostawia, zgodnie z tym, co wcześniej pisałem, sporo do życzenia, to jednak pewne historyczne zależności związane ze skalą zmian indeksu są godne odnotowania. W tej samej analizie z końca października, w której ostrzegałem przed zachłystywaniem się rajdem na Wall Street, wskazywałem, że dynamika wzrostu może mieć jednak pewne znaczenie w dalszym terminie. Otóż w przeszłości tak silne i dynamiczne zwyżki S&P 500 jak ta w październiku zapowiadały nadejście za pewien czas długotrwałej tendencji wzrostowej. W wielu przypadkach sygnał ten miał jednak dopiero wstępny charakter. Wkrótce potem dochodziło bowiem do wtórnej przeceny (takiej jak ta obecna) i dopiero po jej zakończeniu można było myśleć o realizacji potencjału wzrostowego. Tak właśnie było na przełomie lat 2008 i 2009. Grudzień 2008 r. przyniósł odreagowanie podobne do tego z października, jednak zaraz potem na parkiecie znów zaczęły rządzić niedźwiedzie. Od szczytu odbicia z grudnia 2008 r. do twardego dna bessy w marcu 2009 r. S&P 500 runął jeszcze o prawie 30 proc. Gdyby teraz miał stracić np. jedynie połowę tego, co wtedy, to i tak znalazłby się wyraźnie poniżej październikowego dołka (1099 pkt). Dopiero po takiej zniżce, sprowadzającej nastroje inwestorów do skrajnie niskich poziomów, można byłoby oczekiwać trwałego końca bessy. To w pewnym stopniu wpisałoby się zaś we wnioski płynące z analizy sytuacji na naszym parkiecie.

Czyli, podsumowując, czekają nas jeszcze bardzo nerwowe chwile, ale gdzieś w tunelu widać już światełko nadziei na lepsze czasy dla rynku akcji.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?