Wcześniejsze skojarzenia z sytuacją, która na rynkach panowała w grudniowym dołku cen, okazały się nadmiernie ostrożne – akcje zachowały się w sposób zbliżony raczej do tego, co działo się na rynku w styczniu. Za taką analogią przemawia również zachowanie złotego. 50-sesyjną zmianę kursu EUR/PLN na poziomie -7,6 proc. mogliśmy ostatnio obserwować na początku lutego. Sam kurs odrobił większą część strat poniesionych w trakcie paniki z drugiej połowy ubiegłego roku, trafiając na najniższe poziomy od sierpnia 2011 r. Takie umocnienie rodzi u niektórych obawy przed negatywnymi konsekwencjami dla konkurencyjności polskiego przemysłu, ale obecny poziom jest tylko minimalnie niższy od tego obserwowanego w drugiej połowie 2009 r., co wtedy nie przeszkodziło kontynuacji hossy na rynku akcji. Z perspektywy czasu można dojść do wniosku, że prawdopodobieństwo wystąpienia „letniej zwyżki" jest wprost proporcjonalne do częstości pojawiania się tego terminu w komentarzach analityków. Można odnieść wrażenie, że w tym roku termin ten raczej się często nie pojawiał.
Powolne pięcie się cen akcji na Wall Street w górę spowodowało spadek do niskich poziomów wartości wskaźnika VIX będącego popularną miarą zmienności kursów. Zwykle wysokie wartości VIX-a pojawiają się w panicznych dołkach cen akcji, natomiast formowaniu się szczytów indeksów giełdowych często towarzyszą niskie wartości tego wskaźnika. Obserwowana w ostatnich dniach wartość VIX-a jest równie niska, co jedynie 4-krotnie w okresie minionych 3 lat. W trzech z tych czterech przypadków był to sygnał zapowiadający nadejście silnej rynkowej korekty (kwiecień 2010 r., kwiecień 2011 r. i marzec 2012 r.). W jednym przypadku (grudzień 2010 r.) pojawienie się równie niskiej co obecnie wartości VIX-a poprzedziło korektę aż o dwa miesiące. Jednocześnie od ostatniego ekstremum zmienności cen akcji, które wypadło w apogeum poprzedniego kryzysu w listopadzie 2008 r. (po upadku banku Lehman Brothers), minęły już 3 lata i dziewięć miesięcy. Z podobną sytuacją – 3 lata i dziewięć miesięcy po szczycie VIX-a wyznaczonym w apogeum rynkowej paniki (lipiec 2002 r., po bankructwie firmy WorldCom) – mieliśmy do czynienia w kwietniu 2006 roku. Z jednej strony był to moment miesiąc przed bardzo silną korektą cen akcji na świecie (WIG20 stracił wtedy aż 25 proc. w ciągu pięciu tygodni), z drugiej – do ostatecznego szczytu globalnej hossy pozostawało wtedy jeszcze 15–18 miesięcy (w obecnych warunkach ta analogia dawałaby szczyt hossy w okresie listopad 2013 r.– luty 2014 r.). Z powyższego zdaje się wynikać, że wszyscy mogą spać spokojnie: ci co mają akcje, bo do szczytu hossy – który można będzie poznać po dywergencjach na VIX-e jak w 2007 roku – jeszcze 5–6 kwartałów. Ci, którzy nie mają akcji, bo najpóźniej za 2 miesiące – a prawdopodobnie wcześniej – przyjdzie silna korekta (maj –czerwiec 2006 r., kwiecień–lipiec 2010 r., kwiecień–październik 2011 r., marzec–czerwiec 2012 r.), podczas, której można się będzie doważyć.