Zachłysnęli się do tego stopnia, że jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać podmioty, które do dzisiaj oferują całą masę „produktów" mających na celu tylko jedno: wyciągnąć od nas jak najwięcej pieniędzy.
Różnego rodzaju instytucje, począwszy od banków, a skończywszy na zwykłych oszustach, żerują na naszej naiwności, chciwości i niewiedzy. Proponują instrumenty, których nie rozumiemy i często nie potrzebujemy.
Przyczyną tego, że dajemy się nabierać na różne, nie całkiem uczciwe sztuczki, jest to, że nasza wiedza ekonomiczna o podstawowych mechanizmach rynkowych jest niska. Dodatkowo mnóstwo osób żyje w przekonaniu, że wszystko co jest napisane w gazecie, to prawda. Mnóstwo osób rozciąga to przekonanie w ogóle na słowo drukowane, co oznacza, że jak ktoś pięknie wydrukuje ulotkę reklamową, to często ma wręcz zagwarantowane, że przeciętny obywatel zostawi u niego pieniądze.
Już w trakcie trwania afery Amber Gold przeczytałem ciekawą wypowiedź młodego człowieka, że oto zastanawiał się jakiś czas temu nad inwestycją w „lokatę" oferowaną przez tę instytucję. Wystarczyło 5 minut, Google i odkrył, że Amber Gold jest na liście ostrzeżeń KNF, co skutecznie zniechęciło go od powierzenia im pieniędzy. Brawa dla tego młodzieńca. Pytanie dlaczego tak nie postąpiła reszta osób?
I jeszcze jeden przykład kompletnie z innej bajki. Otóż w ostatnich tygodniach przedsiębiorcy z całej Polski dostają pisma od spółki Krajowy Rejestr Informacji o Przedsiębiorcach informujące o tym, że nie odnotowano wpłaty za wpis do tegoż „rejestru". Pismo wygląda na urzędowe, z czerwoną pieczęcią, w tekście są powołania na jakąś ustawę. Prawda jest taka, że cała sprawa jest zwykłą próbą wyciągnięcia od nie świadomych ludzi 110 zł opłaty za umieszczenie ich na nic nieznaczącej stronie internetowej, a ten Krajowy Rejestr nie jest żadnym państwowym tworem, tylko prywatną spółką. I znowu 5 minut z wyszukiwarką kieruje nas do co najmniej kilku artykułów, że to próba oszustwa. Tymczasem, jak zajrzymy na stronę tego „Rejestru", to widzimy, że kilkuset przedsiębiorców przestraszonych oficjalnym wyglądem pisma zapłaciło te 110 zł.