Druga fala globalnego kryzysu staje się coraz bardziej prawdopodobna, a jej nadejście nie pozostanie zapewne bez wpływu na wycenę złotego. Poprosiliśmy ekspertów o długoterminowe prognozy.
Zdaniem Krzysztofa Wołowicza, dyrektora departamentu analiz DM TMS Brokers, słabsze dane potwierdzające spowolnienie w polskiej gospodarce pogorszyły perspektywy dla złotego. – Na horyzoncie są już widoczne kolejne problemy. Tym razem związane z budżetem. Jesienią może to być znaczący czynnik osłabiający złotego. Rząd prawdopodobnie w związku z silniejszym spowolnieniem w sferze realnej będzie zmuszony do rozluźnienia zapowiadanej konsolidacji fiskalnej. W obliczu niepewnej sytuacji zewnętrznej inwestorzy będą zapewne bardziej ostrożnie podchodzić do złotego – tłumaczy Wołowicz.
Globalna gospodarka może zmierzyć się ze znacznym i długotrwałym spowolnieniem, ale to nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem. Według mnie pod koniec roku za euro zapłacimy 4,00 zł, a za dolara 3,05 zł.
Marek Rogalski główny analityk walutowy DM BOŚ
– Skala pogorszenia koniunktury w Polsce może być mniejsza niż w innych krajach UE, dlatego złoty powinien uniknąć niekontrolowanego i gwałtownego osłabienia – uważa Adam Antoniak, starszy ekonomista Banku Pekao. – Głównym czynnikiem wpływającym na kurs złotego będzie zachowanie inwestorów zagranicznych. Zakładam, że rząd odstąpi od planów dalszego zacieśnienia polityki budżetowej, aby nie pogłębiać skali spowolnienia, a deficyt utrzyma się w okolicach 3–4 proc. PKB – dodaje Antoniak. Jego zdaniem pozwoli to utrzymać wysoką wiarygodność w oczach inwestorów zagranicznych i uniknąć gwałtownego wycofania kapitału zaangażowanego w polskie papiery skarbowe. – W konsekwencji spodziewam się, że nawet przy znaczącym pogorszeniu koniunktury w Polsce, osłabienie złotego nie powinno być głębsze niż do 4,50–4,60 za euro – uważa ekonomista Pekao. Wyobraża sobie bardziej pesymistyczne scenariusze, ale jego zdaniem obecnie jest za wcześnie, aby je kreślić.