Długoterminowe inwestowanie nie straciło sensu

Cztery lata po upadku Lehman Brothers postanowiliśmy się przyjrzeć fundamentom polskiego rynku akcji. Wbrew pozorom fundamentalna wartość spółek nie przestała wcale rosnąć. Dzięki temu walory już dawno nie były tak tanie.

Aktualizacja: 12.02.2017 20:12 Publikacja: 15.09.2012 18:01

Długoterminowe inwestowanie nie straciło sensu

Foto: GG Parkiet

Upadek Lehman Brothers uznawany jest często za początek kryzysowych wydarzeń ostatnich lat. Faktycznie, to właśnie w reakcji na to wydarzenie rynki finansowe przeżyły zapaść o skali niewidzianej od czasów wielkiego kryzysu lat 30. ubiegłego wieku, a indeks WIG w ciągu paru tygodni runął o jedną trzecią.

Dalekie od prawdy byłoby jednak twierdzenie, że to od Lehman Brothers wszystko się zaczęło. Fakty są takie, że upadek amerykańskiego banku był impulsem, który podwoił rozmiary bessy, która już wcześniej, od jesieni 2007 r., pogrążała kursy akcji na GPW. WIG spadł o około 40 proc. zarówno przed upadkiem Lehman Brothers, jak i o drugie 40 proc. po upadku banku, tyle że w tym drugim przypadku przecena miała jeszcze bardziej gwałtowny charakter.

Cztery lata ledwie na plusie

Chociaż rok 2009 przyniósł silne odreagowanie przeceny, to jednak krach w sierpniu ub.r. przypomniał, że żyjemy w polehmanowskim świecie, w którym ryzyko co rusz daje o sobie znać. Efekt jest taki, że przez cztery lata po pamiętnych wydarzeniach w USA indeks WIG jedynie symbolicznie zyskał na wartości. Jeśli zaś wydłużymy horyzont inwestycyjny do pięciu lat, to okazuje się, że stopa zwrotu z WIG wynosi około -30 proc.

Głęboko ujemna pięcioletnia stopa zwrotu z rynku akcji to coś, co przed kryzysem z 2008 r. było nie do pojęcia. Wystarczy wspomnieć, że u szczytu hossy na jesieni 2007 r. pięcioletnia zwyżka WIG przekraczała 400 proc.! Czy obecne kiepskie wyniki to powód, by przekreślić giełdę jako miejsce do dokonywania długofalowych inwestycji, nadające się jedynie do krótkoterminowej spekulacji?

Chociaż ostatnie lata stoją pod znakiem kryzysów i wstrząsów, to postaramy się jednak pokazać też bardziej optymistyczne aspekty obecnej sytuacji, które sugerują, że długofalowe inwestowanie może jednak ciągle ma sens. Po pierwsze, trzeba podkreślić, że mimo znacznego spowolnienia w porównaniu z poprzednimi latami, polska gospodarka jednak urosła. Od II kw. 2007 r. (kiedy to dogasała wielka hossa lat 2003–2007) PKB naszego kraju powiększył się o prawie 20 proc. (w ujęciu realnym, czyli po wyeliminowaniu wzrostu związanego z inflacją). Nawet licząc od II kw. 2008 r. (czyli kwartału sprzed upadku Lehman Brothers) PKB urósł o około 13 proc. (obliczenia na podstawie zmian kwartalnych).

Spółki bardziej wartościowe

Poprawa fundamentów gospodarczych znalazła odzwierciedlenie w kondycji spółek giełdowych. Chociaż części firm nie udało się przetrwać, to ogół przedsiębiorstw jest fundamentalnie wart więcej niż cztery czy pięć lat temu. Aby się o tym przekonać, warto przyjrzeć się wartości księgowej, która jest pewnym przybliżeniem tego, ile w rzeczywistości warte są firmy (w przypadku pojedynczych parametr ten niekiedy jest bezużyteczny, ale jeśli chodzi o ogół przedsiębiorstw, można go uznać za dość trafny wyznacznik).

Jak się okazuje, wartość księgowa przypadająca na akcje wchodzące w skład WIG (w odpowiedni sposób przeliczona tak, by była porównywalna z punktowymi wartościami indeksu) od jesieni 2007 r. urosła o 65 proc., a od czasu upadku Lehman Brothers – o 35 proc. Innymi słowy, mimo problemów poszczególnych spółek, rynek akcji jako całość stał się w ostatnich latach bardziej wartościowy i staje się takim cały czas.

Stabilny wzrost

To prowadzi do dość przewrotnego wniosku. Gdyby tylko można było inwestować w wartość księgową, to byłaby to w ostatnich latach świetna inwestycja, cechująca się niemałą stopą zwrotu, a jednocześnie niewielkimi wahaniami. Niestety rzeczywistość jest inna. Aby uzyskać udział w przedsiębiorstwie, płaci się na giełdzie nie równowartość wartości księgowej, lecz cenę rynkową, która w mniejszym lub większym stopniu różni się od tego, co można znaleźć w bilansie, lub też tego, co można uznać za uzasadnioną fundamentalnie wartość.

Ostatnie lata pokazały, że wartość rynkowa akcji potrafi drastycznie odrywać się od realiów. W szczytowym momencie hossy w 2007 r. WIG bujał w obłokach, na poziomach trzy razy wyższych od przypadającej na akcje z indeksu?wartości księgowej. W wyniku paniki wywołanej przez upadek Lehman Brothers sytuacja?uległa odwróceniu – wówczas to wartość księgowa była górą. Taka huśtawka dobitnie pokazuje, że rynek akcji – pod wpływem skrajnych emocji graczy – ma poważne trudności z określeniem tego, ile naprawdę warte są przedsiębiorstwa.

Atrakcyjne wyceny

Zestawienie skrajnie rozchwianych kursów akcji z systematycznie rosnącą fundamentalną wartością ogółu przedsiębiorstw prowadzi do  prostego wniosku. Nie można co prawda inwestować bezpośrednio w cechującą się stabilnym trendem wzrostowym wartość księgową, ale nie oznacza to, że w ogóle nie warto mieć akcji. Aby jak najlepiej wykorzystać potencjał wzrostowy tkwiący w spółkach, akcje warto kupować wówczas, kiedy są jak najtańsze względem wartości księgowej. Obecnie WIG jest około 25 proc. powyżej wartości księgowej, co jest ciągle poziomem historycznie relatywnie niskim. Poprzednio z tak niskimi wycenami (maks. 25 proc. powyżej wartości księgowej) mieliśmy do czynienia w okresie od października 2008 r. (czyli okresu paniki bezpośrednio po upadku Lehman Brothers) do czerwca 2009 r. Jaki los czekał inwestorów, którzy kupowali akcje po tak niskich cenach? Licząc od końca tego okresu WIG urósł maksymalnie o prawie 100 proc. w ciągu niespełna dwóch lat.

Podsumujmy te rozważania. Po pierwsze, długofalowe inwestowanie nie straciło sensu, pod warunkiem, że akcje kupujemy po rozsądnych cenach, a nie takich jak np. w 2007 r., kiedy wyceny były horrendalnie wysokie. Wówczas na owoce inwestycji trzeba czekać długie lata. Po drugie, wiele wskazuje na to, że obecnie mamy do czynienia właśnie z okresem, w którym rynkowe ceny akcji są wyjątkowo niskie (choć mogą być jeszcze niższe), a więc istnieją prawdopodobnie niezłe warunki do długofalowych zakupów walorów.

Na poparcie tej drugiej tezy powróćmy jeszcze na chwilę do wspomnianej wcześniej pięcioletniej stopy zwrotu, która jest często uznawana za wyznacznik długoterminowych zysków?z akcji. Poprzednio pięcioletnia stopa zwrotu z indeksu WIG była głęboko pod kreską wiosną 2003 r. Na GPW panował wówczas marazm i zniechęcenie po bessie związanej z pęknięciem tak zwanej bańki internetowej, a długoterminowe inwestowanie było uznawane za relikt przeszłości. Właśnie w takich warunkach narodziła się hossa, która w ciągu kolejnych czterech lat podniosła indeks WIG tak wysoko. Czy i tym razem cierpliwym długofalowym inwestorom uda się zarobić choćby część tego, co wówczas?

[email protected]

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?