Rzeczywistość jest coraz bardziej złożona. Poszczególnych kraje borykają się z wieloma problemami, a banki centralne nieustannie pompują w gospodarkę dodatkowe pieniądze. Coraz większą rolę zaczyna też odgrywać tzw. handel wysokich częstotliwości (HFT), a wraz z nim duże instytucje finansowe. To wszystko rodzi pytania o to, jak będą wyglądały rynki finansowe za kilka i kilkanaście lat.
Rozdźwięk jest widoczny
Jak podkreśla Robert Brzoza, strateg rynkowy UniCredit CAIB, system monetarny opiera się na emisji długu. – Musi istnieć inflacja, by ten system funkcjonował, i w związku z tym wygenerowane oszczędności wiecznie gonią za kolejną klasą aktywów, z których zwrot ma szansę prześcignąć inflację – mówi. Dodaje, że z racji zakupów różnych klas aktywów przez banki centralne, pytanie o inwestycję nie sprowadza się obecnie jedynie do tego, co fundamentalnie ma uzasadnienie, ale również do tego, w co zainwestują banki centralne, oraz która klasa aktywów jest w ujęciu relatywnym tańsza.
Coraz trudniejsza do przewidzenia jest reakcja rynków na decyzje Rezerwy Federalnej. – Nie ma już obecnie prostego i bezpośredniego przełożenia rynków na to, co robi Fed. Rynki coraz bardziej próbują się emancypować i szukają drugiego dna w operacjach banków centralnych – mówi Brzoza.
Z kolei Marcin Materna, szef działu analiz Millennium DM, podkreśla, że owszem – druk pieniądza na świecie sprawił, że wartość różnych aktywów oderwała się od fundamentów, ale właśnie akcji dotknęło to najmniej. – Obligacje, surowce, dzieła sztuki czy złoto/brylanty – to o notowaniach tych aktywów można powiedzieć, że mają mało wspólnego z realiami gospodarczymi – uważa.
...ale fundamenty wciąż są kluczowe
Wszyscy eksperci podkreślają zgodnie, że giełdy nie funkcjonują i nigdy nie funkcjonowały w zupełnym oderwaniu od realiów gospodarczych. – Związek ten był i nadal będzie. Natomiast na okresowy rozdźwięk między sytuacją na rynkach akcji a kondycją gospodarek mogą wpływać chociażby czynniki psychologiczne, czyli emocje oraz zachowania stadne – mówi Piotr Cieślak, wiceprezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych. Wtóruje mu Krzysztof Pado, analityk DM BDM. – Długoterminowe ruchy na poszczególnych indeksach nadal dość dobrze wyprzedzają to, co się po kilku-kilkunastu miesiącach dzieje w gospodarkach poszczególnych krajów – mówi. Inaczej może być w krótkim terminie. – Dzienne czy tygodniowe zmiany to skutek działań inwestorów o nastawieniu bardziej spekulacyjnych, posługujących się np. analizą techniczną, ale w dłuższym okresie (kwartały) notowania podążają w większości wypadków za wynikami – mówi Materna.