Rynek dyskontuje nie tylko obniżkę stóp o 25 punktów bazowych przez Fed, która jest najbardziej prawdopodobnym scenariuszem, ale cykl luzowania, który może w ciągu roku sprowadzić stopy procentowe nawet o 150 punktów bazowych w dół do końca przyszłego roku. Tyle że ta wycena jest obarczona dużym ryzykiem ze względu na fakt, że inflacja pozostaje podwyższona, a gospodarka ma się nieźle (co pokazały wtorkowe dane o sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej). W zasadzie zatem Fed tnie stopy głównie za sprawą ostatniego osłabienia na rynku pracy. Teraz kluczowe będzie to na ile Fed i sam Jerome Powell zakomunikują, że ta tendencja może być dłuższa, a inflacja ostatecznie nie będzie jakimś większym problemem. Mamy zatem słabego dolara – EUR/USD znalazł się dzięki temu na nowych tegorocznych szczytach przełamując lipcowe maksimum wokół 1,1830 – co rzutuje na zachowanie się USD/PLN, który zszedł we wtorek po południu w okolice 3,60. Punkt dla złotego to inflacja – zarówno ta poniedziałkowa CPI, jak i bazowa CPI we wtorek – która w sierpniu wypadła nieco powyżej oczekiwań. To może wpisywać się w narrację nakreśloną przez RPP jeszcze na początku września, że cięcia stóp procentowych będą stopniowe. Na razie rynek nie rezygnuje z wyceny kolejnej obniżki stóp na początku października. To poniekąd tłumaczy, dlaczego EUR/PLN pozostaje nadal w nudnej konsolidacji wokół 4,25. W kolejnych dniach ważne będą czwartkowe dane GUS-u i piątkowe informacje Moody’s dotyczące ratingu.