Warszawska giełda będzie jeszcze zyskiwać. Jak długo?

Zdrowe fundamenty spółek, dobre otoczenie makro i zaległości, które ma GPW względem innych parkietów, przemawiają za kontynuacją obserwowanych od listopada zwyżek. Jednak nie należy bagatelizować sygnałów korekty.

Aktualizacja: 29.03.2017 13:22 Publikacja: 28.03.2017 13:30

Warszawska giełda będzie jeszcze zyskiwać. Jak długo?

Foto: Fotorzepa, Piotr Gęsicki

Jeśli przyjrzymy się wykresowi głównego indeksu warszawskiej giełdy, możemy zauważyć ciekawe prawidł

Jeśli przyjrzymy się wykresowi głównego indeksu warszawskiej giełdy, możemy zauważyć ciekawe prawidłowości. Oczywiście nie ma gwarancji, że będą kontynuowane w przyszłości, niemniej jednak ich regularność daje do myślenia. Mowa tu m.in. o dającym się zaobserwować około 40-miesięcznym cyklu. Jego fale spadkowe i wzrostowe są mniej widoczne w latach spokojniejszej koniunktury, a bardzo intensywne w okolicach punktów kulminacyjnych. Po tym jak w szczycie hossy latem 2007 r. WIG zanotował rekordowy poziom, zimą 2009 r. wylądował w „dołku”, wyznaczając tym samym dno ostatniej bessy. Na podstawie obserwacji 40-miesięcznego cyklu Quercus TFI z wyprzedzeniem wysunął tezę o dołku koniunktury na przełomie 2015/2016 r. Od tego czasu obserwujemy odbicie, które de facto skumulowało się w ostatnich miesiącach. Teoretyczny szczyt obecnego cyklu wypada w okolicach sierpnia 2017 r., co może sugerować, że czeka nas fala spadkowa. Wart odnotowania jest fakt, że podobną cykliczną prawidłowość daje się również zauważyć w przemyśle (wskaźniki PMI, ISM).

GG Parkiet

Poniedziałkowe blisko 2-proc. spadki indeksów na GPW nie powinny być początkiem głębszej przeceny, o czym świadczy chociażby niewielki wolumen obrotu. Jednak coraz częściej pojawia się hipoteza, że korekta obserwowanych od jesieni 2016 r. zwyżek jest nieuchronna.

– Teoretyczny szczyt sprawdzonego 40-miesięcznego cyklu na GPW wypada w okolicach września bieżącego roku, więc rozważania nad jesiennym krachem mają pewne uzasadnienie. Do podobnych wniosków prowadzi też opisane przez nas niedawno podobieństwo obecnej sytuacji do tej z lat 1998–2000 – podkreśla Tomasz Hońdo, analityk Quercus TFI. Zwraca też jednak uwagę, że fakt, iż wizja jesiennego krachu staje się popularna, może przemawiać przeciwko takiemu scenariuszowi, bo krachy z natury są nieprzewidziane i zaskakujące. – Możliwy jest jednak scenariusz pośredni, w którym zakładana cykliczna zmiana trendu będzie miała formę bardziej stopniową – podkreśla Tomasz Hońdo.

Potrzebna korekta

Im dłużej trwa hossa, tym bardziej realna wydaje się konieczność nadejścia fali spadkowej. – Czy będzie ona krachem czy tylko kilkumiesięczną bessą, trudno powiedzieć – mówi Marcin Materna, szef działu analiz Millennium DM. Dodaje, że oczekiwanie krachu raczej nie jest samosprawdzającą się prognozą. Aby załamały się indeksy, potrzebny jest wyraźny impuls, taki jak wojna, upadek wielkiego banku, nagła zmiana polityki pieniężnej czy fiskalnej u głównego gracza światowej gospodarki. – Myślę, że hossa trwa już za długo. Korekta, nawet dłuższa, byłaby zdrowa, ale kiedy przyjdzie? To wróżenie z fusów. Bardziej można operować na prawdopodobieństwie i obecnie prawdopodobieństwo spadków jest większe niż np. w styczniu – podkreśla Materna.

Od początku roku zarówno WIG, czyli wskaźnik szerokiego rynku, jak i WIG20 zyskały po ponad 12 proc. Świetnie radzą sobie też indeksy średnich i małych spółek.

– W średnim terminie warszawski rynek pozostaje w trendzie wzrostowym i w horyzoncie najbliższych miesięcy spodziewałbym się jego kontynuacji. W obecnej chwili jednak główne indeksy korygują wcześniejsze zwyżki i jak na razie brak sygnałów powrotu trendu – mówi Przemysław Smoliński, analityk DM PKO BP. Dodaje, że powinny się one pojawić w ciągu najbliższych tygodni, ale nie można wykluczyć, że przed tym zejdziemy jeszcze poniżej lokalnych minimów z przełomu lutego i marca. Jeśli ten scenariusz rzeczywiście się zrealizuje i kolejne miesiące przyniosą kontynuację trendu wzrostowego, to nie można wykluczyć pojawienia się jesienią silniejszej korekty. – Zarazem jednak w tak długim horyzoncie wszelkie prognozy obarczone są bardzo wysokim ryzykiem i osobiście nie podjąłbym się postawienia tezy, że na jesieni czeka nas krach – podkreśla ekspert DM PKO BP.

Fundamenty są zdrowe

Publikowane wyniki finansowe pozwalają sądzić, że w przyszłych okresach spółki mają spore szanse na dalszą zwyżkę zysków i przychodów. Całkiem dobrze prezentuje się też otoczenie makroekonomiczne.

Warto odnotować zaskakująco duży rozdźwięk pomiędzy obecnymi wycenami spółek na warszawskiej giełdzie a rekomendacjami analityków. Z naszej niedawnej analizy wynikało, że odsetek negatywnych zaleceń jest najwyższy od kilku lat. Nie należy też jednak z tego wyciągać zbyt pochopnych wniosków. Gros negatywnych zaleceń nie wynika z faktu, że spółka ma złe perspektywy i trzeba jej unikać, ale z tego, że po ostatnich mocnych zwyżkach kurs dobił już do ceny docelowej. Nie jest wykluczone, że w kolejnych miesiącach brokerzy będą aktualizować zalecenia w górę. Część z nich wstrzymuje się z analizą poszczególnych spółek do czasu publikacji raportów rocznych.

Jak długa będzie fala wzrostowa

Optymistą w kwestii koniunktury na GPW jest Maciej Bobrowski, dyrektor działu analiz DM BDM. – Słyszymy o możliwości spadków w 2017 roku już od pewnego czasu, ale im więcej takich prognoz, tym mniejsza szansa na krach – wtóruje mu Dominik Niszcz, analityk Raiffeisen Brokers. Zaznacza jednocześnie, że rynki są cykliczne, więc jest ryzyko powrotu bessy, gdy stopy procentowe osiągną w Stanach Zjednoczonych zbyt wysoki poziom, ale jest też spore prawdopodobieństwo, że doświadczymy jeszcze nawet do dwóch lat hossy prowadzącej potencjalnie do przewartościowania rynków akcji.

– Jeśli przecena w Polsce nastąpi, to najprawdopodobniej będzie wynikiem impulsu z zagranicy, choć trudno powiedzieć, czy będzie to spowolnienie w USA, osłabienie gospodarki Chin i obniżki cen surowców czy może problemy w strefie euro – mówi analityk Raiffeisena.

Ostatnie znaczące korekty na GPW miały miejsce po dłuższym okresie zwyżek. – Krajowa gospodarka w mojej ocenie najgorsze ma już za sobą, w tym roku powinniśmy obserwować umiarkowane przyspieszenie dynamiki wzrostu gospodarczego – mówi Kamil Hajdamowcz z BM Banku BGŻ BNP Paribas. Najwięcej czynników ryzyka widzi w rozwoju sytuacji w USA.

– Wyceny są wysokie, poziomy indeksów historyczne. Ostatni okres dynamicznych zwyżek był pochodną oczekiwań co do reform gospodarczych przeprowadzonych przez gabinet Donalda Trumpa. Tutaj jednak inwestorzy powoli uświadamiają sobie, że przeprowadzenie reform może nie być tak proste i szybkie, jak wstępnie tego oczekiwano – podkreśla analityk. Ostrzegawczym symptomem było ostatnie nieudane głosowanie nad Obamacare, które przełożyło się na obserwowane w poniedziałek spadki na światowych giełdach. Najbliższe miesiące powinny przynieść odpowiedź na pytanie, kiedy i w jakiej formie uda się przeforsować reformę podatków i inne zapowiadane przez Trumpa zmiany. – Wracając do GPW, nie spodziewam się w perspektywie roku jakiejś brutalnej korekty. Będziemy raczej świadkami wielu lokalnych korekt, ale umiarkowany trend wzrostowy powinien zostać zachowany – uważa Hajdamowicz. Dodaje, że wyceny akcji też nie odbiegają w znaczący sposób od historycznych średnich. – Najbardziej pesymistycznym scenariuszem może być powrót do trendu bocznego, na nowych poziomach cenowych – mówi.

Rynek zaczął wątpić

w wielki impuls fiskalny .11

Opinie

Michał Krajczewski, analityk BM Banku BGŻ BNP Paribas

Biorąc pod uwagę niewidziane od dawna, zsynchronizowane odbicie gospodarcze krajów rozwiniętych, jak i rozwijających się, nie dostrzegamy przesłanek do wystąpienia giełdowego krachu. Zarówno spółki europejskie, jak i amerykańskie wchodzą w okres przyspieszonej poprawy wyników finansowych, co było już widać w raportach za IV kwartał 2016 r. Wysokie odczyty wskaźników PMI potwierdzają, że sprzyjające otoczenie makroekonomiczne zostało również utrzymane w I kwartale tego roku. Oczywiście, można przytaczać argumenty przemawiające za spadkami, czyli wysoki poziom wycen w Stanach Zjednoczonych, ryzyko polityczne w Europie albo opóźnienie wprowadzenia reform planowanych przez Donalda Trumpa. Naszym zdaniem wymienione wydarzenia będą jednak raczej przyczynami lokalnych korekt, a nie zmiany trendu. Przyczynami giełdowej bessy są przeważnie kryzysy bankowe albo gospodarcze, których na razie nie widzimy na horyzoncie – zarówno światowe banki, jak i gospodarka dopiero co powstały po ostatnim kryzysie, a koniunktura nie jest jeszcze na tyle „przegrzana", aby oczekiwać, że wkrótce się zakończy.

Karol Godyń, zarządzający w Skarbiec TFI

Oczekiwania co do „krachu" najprawdopodobniej pojawiają się w związku z silnymi zwyżkami w ostatnich sześciu miesiącach. Warto jednak pamiętać, że poprzedzający je okres cechował się słabością GPW względem innych parkietów. Szybkie tempo wzrostu stanowiło więc raczej nadganianie aniżeli lokalną bańkę. Zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę znakomite perspektywy makro i poprawiające się wyniki firm. W takim środowisku trudno spodziewać się krachu, choć oczywiście korekty będą. To tyle w kontekście dającej się przewidzieć przyszłości. Co do tej niedającej się przewidzieć – silna i trwała przecena mogłaby mieć miejsce w odpowiedzi na impuls zmieniający perspektywy makro (zapewne zewnętrzny) lub zmieniający postrzeganie ryzyka inwestycji w Polsce (np. bardzo niekorzystne zmiany legislacyjne). Takie impulsy mogą mieć miejsce zarówno jesienią 2017 r., jak i 2020 r. Mogą i jutro! Określanie konkretnego terminu to raczej zgadywanie. Rozsądniejsze wydaje się obserwowanie poczynań firm i identyfikowanie potencjalnych zagrożeń (np. europejski cykl wyborczy, zmiany w OFE , implementacja obietnic Trumpa), aby wiedzieć, jak w razie potrzeby reagować.

Tomasz Jerzyk, analityk techniczny DM BZ WBK

WIG i WIG20 doświadczyły silnych fal spadkowych zarówno w 2011 r., jak i w 2015. W ostatnich tygodniach WIG przebił maksimum z maja 2015 r. na 57460 pkt, co w moim odczuciu stanowi potwierdzenie dominującego trendu wzrostowego. Sygnał ten interpretuję pozytywnie: jako zapowiedź kontynuacji tendencji wzrostowej powyżej maksimum z 2007 r. na 67772 pkt. Na razie nie widzę przesłanek, które wskazywały na możliwość wystąpienia krachu w tym roku. Należy brać pod uwagę możliwość silniejszych korekt (10–15 proc.) po zwyżkach, ale traktowałbym je raczej jako sposobność do kupna akcji przed kolejną falą wzrostową. Hossa w Warszawie nie jest zakończona i nie spodziewam się silniejszych spadków, przekraczających 30 proc. w dość krótkim czasie w perspektywie najbliższych miesięcy. Z kolei WIG20 nie zdołał jeszcze przebić linii trendu spadkowego, ale zakładam, iż minima z 2016 r. są ważne i z tych poziomów indeks winien odnotować wzrost, który docelowo powinien pokonać szczyt z 2011 r. na 2942 pkt. Zanim ten wierzchołek nie zostanie pokonany, nie powinien nam grozić mocniejszy ruch spadkowy, który można by traktować jako krach.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?