Od kilku miesięcy indeks sWIG80, zrzeszający małe spółki, wyraźnie odstaje od mWIG40, grupującego średniej wielkości firmy, i jeszcze mocniej od WIG20, w skład którego wchodzą największe spółki (więcej w ramce).
Niskie wyceny, może przybyć wezwań
Niektórzy eksperci twierdzą, że powodem tego stanu rzeczy są obecne preferencje inwestorów – nacisk na duże i płynne spółki, które dzięki temu zyskują, oraz niechęć do małych i mniej płynnych emitentów, co nakręca spiralę ich przeceny. To pewnie ważny powód, biorąc pod uwagę także spory udział inwestorów zagranicznych na polskim rynku, ale nie można abstrahować od problemów fundamentalnych. A tych wśród spółek z sWIG80 jest cała lista. – To znaczna ekspozycja eksportowa i szkodzący takim firmom silny złoty, rosnące koszty pracy, wyższe ceny surowców, zastój w inwestycjach. Remedium powinno być przerzucanie rosnących kosztów na klientów – mówi Adrian Apanel, zarządzający w MM Prime TFI. Ocenia, że rosnące koszty pracy to tendencja stała, i zwraca uwagę, że przybywające zapytania ofertowe są dobrym prognostykiem i zwiastują odbicie inwestycji.
– Drugi kwartał tego roku był już trzecim z kolei, kiedy zyski spółek z indeksu sWIG80 spadały. I tempo tych spadków nawet się nasiliło, zbliżając się do 20 proc. Wydaje mi się, że trzeci kwartał również nie zapowiada poprawy. Mniejszym firmom trudniej przeciwstawić się trendom kosztowym i przenieść wyższe pensje i ceny surowców na odbiorców. Możliwe, że negatywne trendy w wynikach odwrócą się dopiero w przyszłym roku, jednak rynek powinien zacząć dyskontować to już kilka miesięcy wcześniej – ocenia Tomasz Manowiec, zarządzający w Noble Funds TFI.
Fundamenty to jedno, ale problemem jest też nierównowaga pod względem popytu i podaży. – Główne źródła popytu na małe spółki – fundusze inwestycyjne i emerytalne – borykają się ze słabym saldem napływów. Dodatkowo obecnie to większe spółki w większym stopniu przyciągają kapitał, dlatego w segmencie najmniejszych widoczna jest wciąż przewaga podaży. Czynnikiem ją niwelującym mogą się okazać wezwania do sprzedaży akcji ogłaszane przez inwestorów branżowych lub finansowych. Średnie trzy- i sześciomiesięczne są coraz niżej, a to one determinują minimalną cenę w wezwaniu. Na rynku trend odwraca się zwykle wtedy, gdy nastawienie do danej klasy czy segmentu aktywów jest już zupełnie beznadziejne, i wydaje się, że w tym przypadku nie jesteśmy już daleko od tego momentu – prognozuje Manowiec.