Silne euro martwi szefa Europejskiego Banku Centralnego, słaby dolar cieszy prezydenta USA, amerykańskie obligacje budzą coraz większy niepokój i ta atmosfera zaczyna rzutować na sytuację na giełdach.
Silne euro, słaby dolar i taniejące obligacje
Indeksy na głównych giełdach światowych wciąż trzymają się blisko historycznych rekordów, ale czuć coraz większy niepokój. Co prawda analitycy w większości są optymistycznie nastawieni w kwestii rynkowych perspektyw w średnim terminie, ale jednak chyba wszyscy zdają sobie sprawę, że spadkowa korekta musi wreszcie się pojawić. Pesymiści są w mniejszości, ale ich ostrzeżeń nie można lekceważyć, tym bardziej że skłaniają ku temu wydarzenia na rynkach walutowym i długu. Zaniepokojenie pojawia się też w związku z rozpoczęciem przez Donalda Trumpa działań protekcjonistycznych.
Silne euro coraz bardziej niepokoi inwestorów i europejskie władze monetarne. Ci pierwsi się obawiają, że zaszkodzi ono firmom i pogorszy perspektywy gospodarki, co znajduje swoje odzwierciedlenie w zachowaniu indeksu giełdy we Frankfurcie. W kropce jest też Mario Draghi, który robi wszystko, by przynajmniej zahamować aprecjację wspólnej waluty, ale na razie jego wysiłki są zupełnie bezskuteczne.
Radość Donalda Trumpa z osłabienia dolara jest zrozumiała jedynie z perspektywy jego protekcjonistycznego nastawienia, ale jest to postawa raczej krótkowzroczna. Nie bierze pod uwagę tego, że Stany Zjednoczone są bardziej importerem niż eksporterem, a słaba waluta napędzać będzie inflację, skłaniając Fed do zaostrzania polityki pieniężnej.
Zjawiskiem najbardziej niepokojącym inwestorów jest rosnąca rentowność obligacji, szczególnie amerykańskich. W pierwszej fazie to zjawisko może pomóc giełdom, uruchamiając, czy raczej wzmacniając przepływ kapitału w kierunku akcji, ale z czasem ten mechanizm może ulec odwróceniu, powodując perturbacje, które mogą okazać się bardzo poważne.