Tydzień na rynkach. Niedźwiedzie nabierają odwagi

Radykalnego pogorszenia sytuacji na rynkach wschodzących nie należy się obawiać, dopóki amerykański dolar pozostaje słaby.

Aktualizacja: 03.02.2018 09:31 Publikacja: 03.02.2018 09:10

Spadkową korektę widać na niemal wszystkich parkietach, choć jej skala i stopień zaawansowania są zróżnicowane. Głównym zmartwieniem inwestorów staje się teraz oszacowanie tych parametrów.

Frankfurt straszy, Nowy Jork się waha

Na giełdzie we Frankfurcie sytuacja staje się coraz bardziej poważna. DAX pogłębia spadkową korektę, a jej dynamika zaczyna budzić niepokój. Czwartkowe tąpnięcie o 1,4 proc. oraz testowanie poziomu 13 tys. punktów to sygnał ostrzegający przed możliwością trwałego pogorszenia się nastrojów. Indeks wciąż znajduje się pod presją mocnego euro, szkodzącego niemieckim eksporterom, do tego dochodzi przedłużające się oczekiwanie na rozstrzygnięcia dotyczące koalicji rządowej w Niemczech oraz niepokój związany z sytuacją we Włoszech przed zbliżającymi się wyborami. Pretekstem do pogłębienia spadków mogły być nieco gorsze, niż się spodziewano, odczyty wskaźników PMI dla niemieckiego przemysłu, rozczarowujący wzrost sprzedaży detalicznej oraz wyraźnie niższa inflacja. Co ciekawe, niemieckiego pesymizmu nie podzielają w tak dużym stopniu indeksy w Paryżu i Mediolanie, gdzie korekta jest znacznie bardziej łagodna. CAC40 w czwartek zniżkował jedynie o 0,5 proc., a wskaźnik giełdy w Mediolanie poszedł nawet w górę o symboliczne 0,1 proc.

W trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia S&P500 stracił 1,8 proc. Choć to największa tygodniowa zniżka od listopada 2016 r., na razie sytuacja na Wall Street nie wygląda specjalnie groźnie. W środę i czwartek spadkowa tendencja uległa wyhamowaniu. Inwestorzy zajęci są lekturą i interpretacją raportów finansowych amerykańskich spółek, na razie mniejszą uwagę zwracając na potencjalne czynniki ryzyka. Należą do nich protekcjonistyczne działania administracji Donalda Trumpa, niejasne deklaracje dotyczące jej stosunku do siły dolara, niezbyt sprecyzowane plany dotyczące zapowiadanego planu inwestycji infrastrukturalnych, a przede wszystkim zbliżający się kolejny termin (9 lutego) zwiększenia limitu zadłużenia amerykańskiego rządu, a więc prawdopodobny ciąg dalszy politycznych przepychanek demokratów i republikanów, czekający nas już w najbliższych dniach.

Surowce i Fed osłabiły emerging markets

Ostatnie dni przyniosły ochłodzenie nastrojów na rynkach wschodzących. MSCI Emerging Markets od szczytu z 26 stycznia do minionego czwartku poszedł w dół o nieco ponad 3 proc. To pierwsza korekta w trwającym od siedmiu tygodni rajdzie, w wyniku którego wskaźnik zyskał 15 proc. Jej skala jest na razie niewielka i nie dorównuje tej, która miała miejsce na początku grudnia ubiegłego roku. Biorąc pod uwagę dynamikę wspomnianego rajdu, można spodziewać się nieco większej realizacji zysków. Sprzyjać jej może pogorszenie się nastrojów na rynkach surowcowych oraz oczekiwanie na kolejną, szóstą już z rzędu podwyżkę stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych, którą, jak wszystko wskazuje, zobaczymy w marcu. Wymowa komunikatu po styczniowym posiedzeniu Fedu była lekko jastrzębia, choć bezpośrednio nie sugerowała przyspieszenia tempa zaostrzania polityki pieniężnej. Radykalnego pogorszenia się sytuacji na rynkach wschodzących nie należy się obawiać, dopóki dolar pozostaje słaby. Tym, co może budzić niepokój, jest natomiast postępujący wzrost rentowności amerykańskich obligacji skarbowych.

W ślad za zniżkującymi w pierwszych dniach minionego tygodnia notowaniami ropy naftowej poszedł moskiewski RTS, powracając poniżej 1300 punktów. Znacznie groźniej wygląda sytuacja na chińskiej giełdzie. W trakcie pierwszych czterech sesji Shanghai Composite zniżkował o ponad 3 proc. To pierwszy spadek po sześciu tygodniach zwyżki, ale za to najmocniejszy od grudnia 2016 r. Być może to reakcja na wprowadzenie przez Stany Zjednoczone cła na import pralek i paneli słonecznych, a więc decyzji sugerującej możliwość nasilenia protekcjonistycznej polityki zapowiadanej przez Donalda Trumpa. Niepokoju nie widać na chińskim rynku długu. Rentowność obligacji dziesięcioletnich po skoku do ponad 4 proc. w ostatnich dniach stycznia powróciła w okolice 3,9 proc.

Złoto nadal wysoko, miedź łapie równowagę

Początek minionego tygodnia przyniósł kontynuację spadkowej korekty na rynku złota. Widać było wyraźne obawy przed posiedzeniem Fedu oraz związane z ewentualną zmianą tendencji kursu dolara. Zejście notowań kruszcu poniżej 1340 dolarów za uncję okazało się jednak tylko chwilowe i już w środę wróciły one do nieco ponad 1350 dolarów. Wszystko wskazuje więc na to, że dopóki amerykańska waluta pozostanie względnie słaba, a rezerwa federalna nie zasygnalizuje wyraźnego przyspieszenia tempa zaostrzania polityki pieniężnej, posiadacze złota mogą być spokojni. Bardziej nerwowo może zrobić się w okolicach marcowego posiedzenia Fedu.

Po dynamicznych wahaniach sprzed dwóch tygodni nastąpiło wyraźne uspokojenie nastrojów na rynku miedzi. Notowania kontraktów terminowych ustabilizowały się w okolicach 320 centów za funt i na razie nie widać impulsów, które mogłyby doprowadzić do ponownego wzrostu zmienności.

Nerwowo przy Książęcej

Rozpoczęta na naszym rynku kilka dni wcześniej spadkowa korekta jeszcze w miniony poniedziałek wyglądała całkiem niegroźnie. Nie robiła wielkiego wrażenia nawet do środy, choć jej skala powiększyła się już do 3 proc., a WIG i WIG20 dotarły do poziomów pierwszego poważniejszego wsparcia. Czwartkowa sesja podkopała jednak w istotny sposób morale byków. Choć w pierwszej jej części indeks największych spółek rósł nawet o 1 proc., późniejsze kilkugodzinne osuwanie się uśpiło ich czujność, co zemściło się zejściem w okolice 2500 punktów i spadkiem o prawie 1,7 proc. Końcowe redukowanie skali strat, choć cenne, nie poprawiło znacząco obrazu rynku. Nie „tłumaczy nas" fakt, że spadki wymuszone zostały zdecydowanym pogorszeniem się nastrojów w otoczeniu, w szczególności na parkiecie we Frankfurcie. Tym bardziej że przecena nie ograniczyła się jedynie do akcji naszych blue chips, ale objęła znacznie większe grono walorów, częściowo oszczędzając segment najmniejszych spółek. Narastające zagrożenie widać już od kilku dni było także w zachowaniu wskaźnika giełd wschodzących, szczególnie zaś po zdecydowanie przekraczającej 1 proc. skali spadków na poszczególnych sesjach. Można powiedzieć, że po ubiegłorocznym mocnym rajdzie korekta była nieunikniona, więc nie ma co płakać, gdy wreszcie się pojawiła. Problem w tym, że WIG20 i WIG zadyszki dostały już w sierpniu ubiegłego roku, podczas gdy MSCI Emerging Markets i wskaźniki parkietu amerykańskiego ostro szły w górę aż do ostatnich dni stycznia, a więc mają znacznie większą przestrzeń do bezpiecznego spadku niż nasz rynek. Zasadnicze pytanie brzmi, czy zdołamy przetrwać w przyzwoitej formie, gdy sytuacja w otoczeniu ulegnie znaczącemu pogorszeniu. Na razie WIG20 wrócił w okolice środka przedziału zmienności, wyznaczonego przez dołek z pierwszych dni grudnia ubiegłego roku i niedawny szczyt z końca stycznia, można więc w miarę spokojnie czekać na rozwój wydarzeń, oszczędzając nerwy na okoliczność ewentualnego zejścia indeksu w pobliże 2400 punktów.

O ile walory blue chips narażone są głównie na presję podażową pochodzącą ze strony kapitału zagranicznego, z którą trzeba się będzie pogodzić, to poważniejsze problemy, mające charakter fundamentalny, zdają się ujawniać w segmencie średnich firm. W przypadku części spółek są one widoczne już od dłuższego czasu i ulegają jedynie pogłębieniu, a w przypadku niektórych ujawniły się w ostatnich dniach. W ramach tej pierwszej grupy spektakularnym przykładem są papiery Forte, które mimo wcześniejszej potężnej przeceny w miniony czwartek potaniały o prawie 12 proc. Powodem są oczywiście rozczarowujące wyniki finansowe, o których było wiadomo od dawna, a które, jak się okazało, nie zostały jeszcze w pełni zdyskontowane, choć część analityków miała nadzieję, że tak się już stało i że warto stawiać na poprawę notowań. Podobnych przypadków w gronie średniaków jest więcej, dość wymienić Amicę czy Kruka. Z nimi zdążyliśmy się już jednak oswoić, tymczasem w miniony czwartek autorem kolejnego rozczarowania stały się Kęty, jedna z najbardziej solidnych pod względem fundamentalnym spółek, od lat ciesząca inwestorów systematycznie osiąganą wysoką dynamiką zysków. Choć ta sztuka udawała się jej w znacznie trudniejszych czasach, musiała się poddać w 2017 r., notując 13-proc. spadek zysku netto. Stało się tak w roku najbardziej od wielu lat dynamicznego wzrostu w gospodarce polskiej i światowej. Strach więc pomyśleć, co będzie, gdy koniunktura ulegnie pogorszeniu. Druga, także niewesoła refleksja dotyczy tego, że z radzeniem sobie ze wzrostem kosztów surowców i płac kłopoty zaczynają mieć duże, stabilne firmy, tym większe można mieć obawy w stosunku do mniejszych podmiotów. Na razie efekt jest taki, że mWIG40 po kilkudniowym wyskoku zdaje się wracać w kleszcze konsolidacji, w których tkwił od lutego ubiegłego roku.

Wciąż stosunkowo łagodnie przebiega korekta w segmencie najmniejszych firm. Choć sWIG80 znajduje się w niej już od połowy stycznia, to stracił w tym czasie zaledwie niecały 1 proc. i wciąż nie oddala się od dość istotnego poziomu 15 tys. punktów. Choć argumentem przemawiającym za siłą indeksu są niskie wyceny większości spółek wchodzących w jego skład, ważnym testem będzie dla niego sezon publikacji wyników finansowych. Jeśli przewagę zyskają rozczarowania, trudno będzie liczyć na kontynuację trwającej od połowy listopada ubiegłego roku tendencji wzrostowej na tym rynku.

Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?
Analizy rynkowe
Czy Święty Mikołaj zawita w tym roku na giełdę?