Od stycznia większość światowych rynków notuje spadki. Od ówczesnego, lokalnego szczytu WIG20 stracił 15,2 proc., DAX 10,8 proc., a Shanghai Composite 24,7 proc. Na globalnej, giełdowej mapie zieloną wyspą jest... Wall Street. Indeks S&P500 jest bowiem na symbolicznym plusie i wiele wskazuje na to, że lada dzień ustanowi kolejny, historyczny rekord. Skąd wzięła się taka rozbieżność i czy należy ją interpretować w kategoriach sygnału alarmowego?
Czytaj także: Hossa w USA: Wall Street ucieka reszcie świata
Dwa kierunki
Dwa wykresy w ujęciu rocznym – MSCI USA oraz MSCI ACWI ex USA, widoczne na grafice, najlepiej pokazują, jaka przepaść dzieli w tym momencie USA od reszty świata. Różnica między wskaźnikami to w tym momencie prawie 20 pkt proc.
Nietrudno zauważyć, że notowania poszły innymi ścieżkami w maju, a więc w momencie, gdy pogróżki Donalda Trumpa rzucone w kierunku Chin i Unii Europejskiej przestały być werbalną wymianą ognia, a zaczęły przypominać klasyczną wojnę handlową. Zbieżność z geopolitycznymi wydarzeniami nie jest jednak jedynym sprawcą dywergencji. Warto zwrócić uwagę, co dzieje się z kursem EUR/USD mniej więcej od końca marca. Otóż pół roku temu notowania weszły w fazę średnioterminowego trendu spadkowego i licząc do wtorku, skala spadku sięgała 6,2 proc. Dolarowi pomaga protekcjonizm gospodarza Białego Domu, a także jastrzębia polityka Fedu. Ta ostatnia w porównaniu z poczynaniami europejskich banków jest niczym brzytwa. Podczas gdy Fed planuje w tym roku cztery podwyżki, to EBC pierwszą zapowiada na jesień 2019 r. O RPP już nie wspominając, która o podniesieniu kosztu pieniądza mówi dopiero w 2020 r. Różnica w monetarnych poczynania władz bezpośrednio więc tłumaczy różnicę widoczną na powyższych wykresach.
Oczywiście mocny dolar ma swoje dalsze konsekwencje, ponieważ najmocniej uderza w rynki wschodzące. Do tego dochodzą jeszcze narastające problemy gospodarek w Turcji i w Argentynie, którym ani wojny handlowe, ani polityka Fedu, ani mocny dolar nie pomagają. Można więc powiedzieć, że spirala rozbieżności zaczęła sama się nakręcać, a efekt jest taki, że kapitał płynie głównie za ocean.