Kolejna mocna fala spadkowa na Wall Street – najważniejszym rynku akcji na świecie – wywołała lawinę przeciwstawnych komentarzy i scenariuszy. Począwszy od tych najbardziej negatywnych, według których ostatnie spadki w połączeniu z tymi z lutego zaczynają tworzyć większą formację konsolidacji, która będzie wstępem do wielomiesięcznej głębokiej bessy dyskontującej nadejście recesji. A skończywszy na tych najbardziej optymistycznych, według których spadki to po prostu kolejna korekta w ramach hossy, a impulsem do jej zakończenia będą sprzyjający sezon roku oraz powracająca od listopada fala buybacków.
Nie będziemy w tym miejscu opowiadać się po którejkolwiek stronie rynkowej dyskusji. Chcemy jednak pokazać, co spadki na Wall Street mogą oznaczać dla przyszłych długoterminowych stóp zwrotu. A przez słowo „mogą" rozumieć tu będziemy nie nasze subiektywne „wywody", lecz bardzo konkretne narzędzie sprawdzone historycznie.
Kilkakrotnie pisaliśmy już o tym, że współczynnik wartości akcji w USA do wartości wszystkich aktywów finansowych pozwalałby historycznie zadziwiająco precyzyjnie prognozować przyszłe stopy zwrotu, szczególnie w dłuższym, wieloletnim horyzoncie inwestycyjnym.
Czas znów sięgnąć po to narzędzie, by pokazać kwestie takie jak: (a) w jakim punkcie są akcje na Wall Street, jeśli chodzi o oczekiwane stopy zwrotu, (b) co konkretnie mógłby oznaczać spadek notowań do niższych poziomów?