– Od 1 do 17 kwietnia wpłynęło 1095 wniosków o rejestrację jako osoby bezrobotnej, podczas gdy w całym marcu było ich 902 – mówi Ewa Olszewska, zastępca dyrektora Gdańskiego Urzędu Pracy. Do Grodzkiego Urzędu Pracy w Krakowie w dniach 1–15 kwietnia wpłynęły 944 wnioski: w całym kwietniu 2019 r. było ich 1379, a w marcu br. – 1660. – Zgłoszeń jest całkiem sporo, ale nie jest to jeszcze lawina – zaznacza Joanna Bednarz-Opara z GUP w Krakowie. – Znacznego wzrostu spodziewamy się w maju i czerwcu – dodaje.
Podobnie jest w innych urzędach pracy. W Lublinie od 16 marca, gdy wprowadzono pierwsze ograniczenia w związku z koronawirusem, do 15 kwietnia do Miejskiego Urzędu Pracy wnioski złożyło 609 osób, czyli średnio 28 dziennie, co nie jest rekordową liczbą. Do Powiatowego Urzędu Pracy w Biłgoraju codziennie zgłasza się (online, bo urzędy są zamknięte) ok. 10–20 osób. – W najgorszym okresie kilka lat temu było to jednak 30 osób – mówi Wiesława Czuchora, kierownik w PUP w Biłgoraju. Ten powiat jest o tyle ciekawy, o ile duże zwolnienia według medialnych doniesień zapowiedział jeden z największych lokalnych pracodawców, Black Red White. – Na razie nie widzimy u siebie pracowników tej firmy – dodaje kierownik.
Urzędnicy wyjaśniają, że na razie trudno mówić o skokowym wzrośnie bezrobocia, m.in. ze względu na specyfikę umów o pracę (takie umowy na czas określony lub nieokreślony ma prawie 80 proc. pracujących). Wypowiedzenie takiej umowy to minimum dwa tygodnie, a w większości przypadków miesiąc lub dwa miesiące. Przed zwolnieniem pracodawca może też wysłać pracowników na urlop.
– Poza tym, jak wynika z naszych rozmów z pracodawcami, chcą oni korzystać z różnych instrumentów pomocowych w ramach tarczy antykryzysowej, co powstrzymuje przed szybkimi zwolnieniami – zauważa Monika Różycka-Górska, rzecznik MUP w Lublinie.
Wicepremier, minister rozwoju Jadwiga Emilewicz ocenia, że skalę wzrostu bezrobocia ograniczać będą liczne wyjazdy obywateli Ukrainy z Polski, ale ten wzrost nastąpi.