Bojkotu ropy i gazu z Rosji na razie nie będzie

Orlen, Lotos i PGNiG twierdzą, że mają zapewnione alternatywne kierunki dostaw surowców na wypadek ich przerwania przez kontrahentów ze Wschodu. Same jednak szybkiego podjęcia takiego ruchu, jako wyrazu solidarności z Ukrainą, jednak nie rozważają.

Aktualizacja: 06.03.2022 21:36 Publikacja: 06.03.2022 21:00

Wiosną 2019 r. polskie rafinerie, w związku ze skażeniem rosyjskiej ropy importowanej rurociągiem Pr

Wiosną 2019 r. polskie rafinerie, w związku ze skażeniem rosyjskiej ropy importowanej rurociągiem Przyjaźń, musiały zapewnić sobie dostawy drogą morską, co z sukcesem zrealizowały. Również dziś tankowce to sposób na dywersyfikację.

Foto: Adobestock

Napaść Rosji na Ukrainę spowodowała powszechne oburzenie społeczności międzynarodowej, czego skutkiem były m.in. sankcje gospodarcze nałożone na agresora. Nie objęły one jednak wszystkich kluczowych obszarów jego gospodarki, w tym zwłaszcza surowców energetycznych. Tymczasem to one stanowią podstawowe źródło dochodów budżetu Rosji, z których z kolei finansowana jest armia tego państwa.

Od chwili wybuchu wojny Polska, podobnie jak inne państwa UE, bardziej zdawała się martwić wstrzymaniem lub ograniczeniem dostaw ropy czy gazu przez rosyjskie firmy, niż sama rozważała wprowadzenie restrykcji w tym zakresie. To przede wszystkim konsekwencja naszego mocnego uzależnienia się od importu obu surowców ze Wschodu. Co więcej, temat jest tak delikatny, że krajowe koncerny sprowadzające duże ilości rosyjskiej ropy (Orlen i Lotos) i gazu (PGNiG) starają się jak najmniej udzielać w tej sprawie konkretnych informacji.

Milczenie koncernów

Z ostatnich danych Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego wynika, że w 2020 r. krajowe rafinerie przerobiły 25,8 mln ton ropy, z czego aż 69,7 proc. pochodziło z Rosji. Co ciekawe, rok wcześniej ten udział był mniejszy i wynosił 66,6 proc. Tymczasem polskie koncerny co chwila chwalą się postępującą dywersyfikacją dostaw. Orlen w ostatnich dniach kilka razy powtórzył, że obecnie gatunek rosyjskiej ropy Rebco jest przerabiany w płockiej rafinerii w około 50 proc. Zderza to z danymi z 2013 r., kiedy to aż 98 proc. surowca pochodziło ze Wschodu. Milknie jednak proszony o doprecyzowanie publikowanych informacji, zwłaszcza jaki dokładnie okres ma na myśli w odniesieniu do obecnej 50-proc. dywersyfikacji oraz ile ona wynosiła w ubiegłym roku w poszczególnych jego rafineriach.

O taką informację trudno też w sprawozdaniach grupy. W ostatnim rocznym raporcie Orlen podaje, że w 2020 r. obowiązywały koncern dwie umowy długoterminowe na dostawy ropy drogą rurociągową dla rafinerii w Płocku zawarte odpowiednio z rosyjskimi firmami Rosneft Oil Company i Tatneft Europe. Ponadto podobny kontrakt, ale na import drogą morską, był zawarty z Saudi Aramco. Umowy te zapewniały Orlenowi blisko 83 proc. dostaw. Z publikowanych informacji można wywnioskować, że Rosjanie są też głównym dostawcą ropy do rafinerii koncernu na Litwie (Możejki) i w Czechach (Litvinov i Kralupy). Ponadto wiadomo, że kluczowym partnerem Orlenu był wówczas Rosneft Oil Company, gdyż realizowane przez niego dostawy przekroczyły aż 10 proc. przychodów całej polskiej grupy, czyli wynosiły co najmniej 8,6 mld zł. Nikt inny tego progu nie osiągnął.

Nieco bardziej transparentny w sprawach dywersyfikacji wydaje się Lotos. Ten informuje, że w 2020 r. udział rosyjskiej ropy przerabianej w gdańskiej rafinerii wynosił 70 proc. Jednocześnie wśród głównych dostawców były kolejno firmy: Tatneft-Europe, Vitol i Rosneft Oil Company, których udział w łącznej wartości zrealizowanych dostaw wynosił odpowiednio: 17,1 proc., 16,5 proc. oraz 14,9 proc. Tym samym płatności na rzecz tych kontrahentów wynosiły: 2 mld zł, 1,9 mld zł i 1,7 mld zł. Jaka była sytuacja w 2021 r. i jak może wyglądać w tym roku, nie wiadomo, gdyż Lotos wzorem Orlenu nie udzielił w tej sprawie żadnych odpowiedzi. Należy jednak przypuszczać, że w ubiegłym roku polskie koncerny wydały na rosyjski surowiec więcej niż w 2020 r., gdyż w ich rafineriach wzrósł przerób ropy.

Czytaj więcej

Ropa z Rosji stała się podejrzana

Forum Energii w opublikowanym niedawno raporcie wyliczyło, że od stycznia do października 2021 r. nasz kraj wydał łącznie na zakup ropy 33,4 mld zł, wobec niespełna 26 mld zł w tym samym czasie 2020 r. Znacznie ponad połowa z tej kwoty zasiliła dostawców rosyjskiego surowca. Co więcej, w latach 2000–2020 na zakupy sprowadzanej z zagranicy ropy przeznaczyliśmy 802,9 mld zł. W tym czasie udział Rosji w całości importu wynosił średnio 87 proc.

Ekonomika transakcji

Dlaczego polskie rafinerie kupują rosyjską ropę? Na to pytanie w jednym z raportów wprost odpowiada Lotos: „z uwagi na położenie geograficzne, dostępność surowca, istniejącą infrastrukturę dostaw, a także funkcjonujące w rafineriach instalacje". Analitycy przede wszystkim zwracają uwagę, że są one predysponowane do przerobu surowca ze Wschodu, który co do zasady jest też tańszy niż pozyskiwany z innych kierunków. Trudno zatem dziwić się, że zarządy Orlenu i Lotos cały czas unikają merytorycznych odpowiedzi na pytanie o rosyjską ropę.

Oba koncerny nabierają wody w usta m.in. w sprawach dotyczących ewentualnego bojkotu tego surowca. Nie mają za to problemów z odnoszeniem się do sytuacji, w której to wschodni kontrahent wstrzymuje dostawy. I tak Orlen zapewnia, że ma zabezpieczone dostawy do rafinerii w Polsce, Czechach i na Litwie. Jednocześnie jest przygotowany na każdy scenariusz. „Gdyby doszło do jakichkolwiek ograniczeń w dostawach ze Wschodu, mamy możliwość pozyskania surowca z alternatywnych kierunków" – zapewnia biuro prasowe Orlenu. Już jednak nie wyjaśnia, dlaczego sam – nie czekając na sytuację nadzwyczajną – nie zdecyduje się na taki ruch.

Czytaj więcej

PGNiG więcej zarobi na ropie i gazie

Lotos informuje z kolei, że zaopatrzenie rafinerii w Gdańsku w ropę „realizuje nieprzerwanie, zawsze uwzględniając w normalnych warunkach rynkowych kryterium ekonomiki transakcji". W związku z najazdem Rosji na Ukrainę spółka równolegle analizuje i jest gotowa do realizacji alternatywnych dostaw. Lotos przypomina, że już mierzył się z wstrzymaniem importu rosyjskiej ropy drogą lądową. W związku ze skażeniem jej chlorkami koncern musiał między 24 kwietnia a 9 czerwca 2019 r. zupełnie zrezygnować z tłoczenia surowca z kierunku wschodniego. Mimo to w pełni poradził sobie z tą sytuacją. Podobnie było z Orlenem. Jak z tego wynika, oba koncerny mają możliwość zrezygnowania z rosyjskiej ropy. O to zresztą postulują już różne osoby i podmioty.

Organizacje ekologiczne zrzeszone w Koalicji Klimatycznej zaapelowały do polskiego rządu o zaprzestanie importu z Rosji zarówno tego surowca, jak i węgla i gazu. „Agresja na Ukrainę to sygnał, że polska gospodarka musi stanowczo przyspieszyć proces dekarbonizacji. Dalsze trwanie przy paliwach kopalnych oznacza de facto brak suwerenności energetycznej naszego kraju" – przekonuje Koalicja Klimatyczna. Nawet premier Mateusz Morawiecki apeluje do Komisji Europejskiej, aby w perspektywie kilku miesięcy UE przestała kupować ropę i gaz od Rosji.

Jeszcze niespełna rok

Dużo jaśniejsza sytuacja niż na rynku ropy ma miejsce w zakresie importu błękitnego paliwa. „PGNiG konsekwentnie realizuje politykę dywersyfikacji dostaw i już w 2019 r. podjęło decyzję o nieprzedłużaniu kontraktu jamalskiego poza 2022 r. Jednocześnie spółka wykonuje swoje zobowiązania handlowe zgodnie z obowiązującymi umowami i przepisami prawa" – informuje biuro public relations PGNiG. Koncern na podstawie umowy z Gazpromem może importować z Rosji do 10,2 mld m sześc. gazu rocznie, przy czym musi odebrać przynajmniej 85 proc. tego wolumenu. W ubiegłym roku było to 9,9 mld m sześc., na około 20 mld m sześc. ogółem zużywanych w Polsce. O ewentualnym bojkocie rosyjskiego surowca przed wygaśnięciem kontraktu jamalskiego PGNiG jednak nic nie mówi. Mogłoby to być o tyle trudne, że umowa zawiera klauzulę „take or pay", w myśl której spółka musi zapłacić za surowiec niezależnie od tego, czy go zechce odebrać.

PGNiG zapewnia, że gdyby zostały nałożone sankcje na rosyjski gaz, to byłby w stanie zaspokoić całe krajowe zapotrzebowanie na ten surowiec. „Dzięki konsekwentnej realizacji strategii dywersyfikacji źródeł i kierunków zaopatrzenia w paliwo gazowe spółka jest dobrze przygotowana do pozyskania gazu z kierunków innych niż wschodni. Dzięki zarezerwowanym mocom przesyłowym w gazociągach krajowych i transgranicznych, PGNiG może realizować dostawy gazu z różnych kierunków, w tym do terminala LNG w Świnoujściu, z kierunku zachodniego oraz południowego" – przekonuje spółka. Dodatkowo trzeba pamiętać, że jeszcze w tym roku mają być oddane do użytku gazociągi łączące nasz kraj z sieciami Litwy i Słowacji oraz norweskimi złożami. Kluczowe znaczenie ma zwłaszcza ten ostatni projekt, gdyż zapewni przepływ do 10 mld m sześc. surowca z nowego kierunku.

Forum Energii wyliczyło, że w latach 2000–2020 sprowadziliśmy z zagranicy gaz za 285,7 mld zł. W tym czasie średni udział rosyjskiego surowca w całym imporcie wynosił 72 proc. Ponadto na niespełna 18 mld zł oszacowało wydatki na sprowadzany do Polski gaz po trzech kwartałach 2021 r. W tym samym czasie 2020 r. było to prawie 13 mld zł. Znacznie ponad połowa tych kwot trafiła do Rosji.

Surowce i paliwa
Analitycy widzą potencjał w akcjach Stalprofilu
Surowce i paliwa
Orlen pod lupą. Prokuratura prowadzi ponad 20 spraw
Surowce i paliwa
Unimot wchodzi do portów
Surowce i paliwa
Unimot chce skokowo rosnąć na rynku paliw żeglugowych
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO
Surowce i paliwa
Mo-Bruk inwestuje
Surowce i paliwa
KGHM zaktualizuje strategię i planowane inwestycje